Wspaniałe arcydzieło. Nikt nie potrafiłby nakręcić tego lepiej niż Kurosawa. Niby prosta historia o morderstwie i kłamstwie. Wszak ludzie stale zabijają i kłamią na potęgę, że już nikogo to nie dziwi, a mało kto nie pozostaje obojętnym. Tym większa potęga "Rashomonu", który każe nam zastanowić się nad przedstawioną historią. W obliczu ogromu nieszczęść na świecie nie jest to jakaś wyjątkowa tragedia, ale dzięki fantastycznemu aktorstwu, doskonałemu przedstawieniu historii i narracji przeżywamy ja, jakbyśmy byli jej uczestnikami. "Rashomon" opowiada o poszukiwaniu prawdy, kłamstwie, ale również analizuje kondycje współczesnego świata: zepsutego, podłego, niegodziwego i nie dającego wielkiej nadziei. Na szczęście są też ludzie których stać na gest miłosierdzia i każdy taki gest jest niezwykle ważny.
Od strony technicznej też nie można nic zarzucić. Fantastyczne zdjęcia, scenografie i muzyka, która używana jest w idealnych momentach tworząc znakomity nastrój.
Każdy z aktorów zagrał znakomitą, sugestywną i przejmującą rolę, co uczyniło historię jeszcze bardziej wiarygodną. Napięcie rośnie z każdą minutą i z każdą nowo opowiedzianą wersją zdarzenia. To śledztwo jest bardziej wciągające i zastanawiające, niż te ukazane w filmach kryminalnych i szpiegowskich, a finał bardziej zaskakujący i niejednoznaczny.
Drugiego takiego filmu nie nakręcono w całej historii kina.