Dwór się spalił więc po prostu wyjechali i sobie gdzieś mieszkają? A co z sekcją ciała? Nawet zganiajac na samobója czy ktoś jest w stanie strzelić do siebie kilka razy? To mi się nie klei.
W filmie podane było, iż po takim czasie w wodzie sekcja raczej nic nie wykaże. Dwór się spalił, ale podejrzewam że to nie jedyny majątek właściciela, który jednak prowadził interesy i utrzymywał taką ilość służby.
Po pierwsze - lata czterdzieste, nie wiem czy wtedy się bawili w sekcje zwłok i dzielenie włosa na czworo. Poza tym ciało wyłowione z wody z woda w płucach... itp itd.
po drugie - ciało było w wodzie kilka lat, śladu po kuli może nawet nie będzie bo rybki, wodorosty i słona woda , a sama kula tez mogła gdzies odpłynąć.
Po trzecie - to melodramat a nie CSI kryminalne zagadki Mandeley czy jak ten dwór się nazywał
Po czwarte- dwór nie był jedynym składnikiem majątku, chyba. Poza tym to była dziana rodzina i pewnie ubezpieczona
W książce to jest dobrze wyjaśnione. Manderley, ukochane miejsce i dziedzictwo Maxima już wcześniej było miejscem traumy i tragedii zwiazanej z małżeństwem z Rebeką, potem dzieła dopełniła pani Danvers. Zgliszcza, ruina. Po dworze nie zostało nic, poza szczątkami murów. De Winterowie wyjechali w podróż po świecie, zatrzymywali się w mało znanych miejscach, tańszych hotelach, by uniknąć spotkań ze znajomymi, kolejnych wścibakich pań van Hopper... Książka zaczyna się i kończy na pani de Winter w zadumie przypomonajacej sobie poprzednie wypadki z hotrlowego pokoju w Kairze. Wiemy, że życie na walizkach kiedyś się skończy, że wreszcie powrócą do Anglii, choć bohaterka o tym nie wspomina. To jednak wybija się z samej narracji i widać to i w filmie. Po prostu po tym wszystkim, co się stało musieli wyjechać, nabrać dystansu, uleczyć rany, na nowo pobyć ze sobą... To ważniejsze niż odbudowa domu. Będąc oraktycznym:nie wiemy ike czasu po pożarzr odnajdujemy ich w Kairze... Książka opowiada o w jakimś sensie porzuconym Manderley i to sugerują sny pani de Winter, ale wydaje się, że najpierw, bezpośrednio po wypadkach pokazanych Maxim musiał podjąć próbę ocalenia tych pamiątek eodzinnuch, które się udało zachować i przed wyjazdem być może zarządził rozbiórkę ruin dworu, tak by wrócili po jakimś czasie do domu nanowy początek nie nawiedzany wspomnieniami o Rebece i mogli na nowo zbudować własne Manderley. Tak mi się wydaje. To jest spójne.
W filmie pani Danvers ginie w odmętach morza i od razu widzimy przebitkę z hotelu... Nie znamy szczegółów kolrjnych kroków. Można się domyślić, że zostało podjęte śledztwo, to, że Danvers podpaliła budynki i to, że była niespełna rozumu było oczywiste i mógł to potwierdzić każdy. Być może nawet ktoś pobiegł za panią de Winter i widział całą scenę z oddali? Oskarżenie jej o zabicie Danvers nie miało sensu. No i nie takie były fakty...
A sekcja zwłok Rebeki... Była, ale nie wykaxała po taakim czasie nic co mogłoby zaprzeczyć wersji Maxima. Został szkielet i to porządnie już rozłożony, zdeformowany, nie było śladu kuli, którewyszły na wylot więc nikt się nie dowiedział, że Rebeka nie utobęła. Musisz odświeżyć sobie film i książkę. Tam jest wyraźnie to wspomniane. Zobacz np to co Maxim mówi w domku na przystani oraz fragmenty z rozpraw. To jest jasno wyłożone
W książce było, że zostały same kości, a kula nie ich nie drasnęła, więc nie wiadomo z jakiego powodu umarła. A wyjechali, bo tak im doradził policjant, który prowadził śledztwo (a może to był prokurator, nie pamiętam już). Żeby zniknęli na jakiś czas, bo co najmniej parę osób podejrzewało lub miało pewność, że to jednak Max zabił Rebekę, włącznie z tym policjantem/prokuratorem. Tylko nie dało się tego udowodnić. A już na pewno nie w tamtych czasach.