Craven zwyciężył tam, gdzie polegli Spike Lee i Robert Schwentke. Dlaczego? Ano dlatego, że zamiast bawić się w usilne intelektualizowanie, sięgnął do źródeł i bez ogródek wykorzystał to co thriller ma najlepszego do zaoferowania. Wykorzystując kalki i stereotypy, nie siląc się na upiększania i udawanie kina z wyższej półki, Craven stworzył klaustrofobiczny, pełen napięcia film, z bardzo ciekawą intrygą. Banalnie prosty pomysł przerodził się w grę pomiędzy bohaterami, śmiertelnie niebezpieczną rozgrywkę toczoną w unoszącym się w powietrzu samolocie. Niezły scenariusz, a przede wszystkim wyczucie reżyserskie Cravena, który nakręcił ten thriller zgodnie z zasadami kręcenia horrorów, "Red Eye" okazał się super rozrywką, a tym samym wielkim zaskoczeniem. "Red Eye" okazał się zupełnie innym filmem, niż myślałem. Owszem, to tylko kino klasy B, ale zrealizowane profesjonalnie. Twórcy nie mają się czego wstydzić.
Właśnie obejrzałam ten film i muszę stwierdzić, że do Twojej opinii nic dodać, nic ująć. :)
Słuszne spostrzeżenie torne. Również sie zgadzam, chociaż nie wsadzałbym jednak tego filmu do kosza z filmami klasy B - bowiem tam znajdują się już filmy z Dolphem Lundgrenem, Michaelem Dudikoffem, czy Oliverem Grunerem co już jest lekką przesadą:)