Mój niekwestionowany idol postanowił wziąć na warsztat nową wersję Rain Mana... oraz Podwójnego Uderzenia, Uniwersalnego Żołnierza i Zabójców. Oczywiście wywiązał się z aktorskiego zadania jak zwykle genialnie, przyćmiewając swoją kreacją samego Dustina Hoffmana.
Myślicie, że żartuję? Hmm, może jedynie trochę koloryzuję, ale biorąc poprawki na zdolności interpretacyjne kochanego (i kochliwego) Belga, to naprawdę wypadł w tym filmie nieźle.
Generalnie chodzi o to, że Jean gra sklonowanego przygłupa, który co rusz dostaje bęcki od swego opiekuna, któremu Janek się chyba pomylił z kundelkiem i wciąż prowadza go na smyczy, przywiązując w miejscach dla kundelka adekwatnych. Ale taka kreacja to za mało jak na zdolności Janka, więc kazano mu również grać psychola, co to samotnych mamuś nie lubi i widzi je jedynie w roli barbekue (czy jak to się tam pisze) średnio wypieczonego. Coś vanek facjatą bardzo mi przypominał Antka.B w "Zabójcach" - czyli mokra włoszka na głowie (kobiety, poprawcie mnie jeśli się mylę, bo w salonach fryzjerskich jestem rzadkim gościem), albo po prostu facet na żelach nie oszczędzał.
Sam film nawet ciekawy, dobrze zrealizowany, kilka efektownych sekwencji, choć fanatyczni wielbiciele mordobicia mogą czuć się nieco zawiedzeni, bo zbyt wiele przyprawiających o szczękozwis choreografii to tu nie ma. Bo Janek stawia konsekwentnie na rozwój sztuki aktorskiej ;P