PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9136}

Requiem dla snu

Requiem for a Dream
2000
7,8 685 tys. ocen
7,8 10 1 685398
7,6 65 krytyków
Requiem dla snu
powrót do forum filmu Requiem dla snu

W PRL-u kręcono filmy o tym, jak niedobrze jest produkować alkohol, jak źle jest nie dbać o
narzędzia w pracy. Lenin twierdził, że "kino jest najważniejszą ze sztuk" i miał na myśli
sugestywność propagandy.

W tym filmie wiele stosunkowo nowatorskich sztuczek zastosowano tylko po to by
powiedzieć: nie bierz narkotyków, narkotyki są złe.
A jak ktoś tę podstawową wiedzę wyniósł z innych źródeł? To film staje się płytką
efekciarską sztuczką, zero treści.

Wszechobecny zachwyt nad tym filmem mnie przygnębia, płytkie uczucia, miłość bohaterów
zatopionych chyba w lekturach Paulo Coelho i dramat narkomanii. Słowem - kicz.

Ale jeśli kogoś ma odwieść od prochów no to niech spełnia swoją rolę. Tylko czy naprawdę
żyjemy już w czasach gdzie propaganda antynarkotykowa okazuje się wyżynami sztuki?
Komentarze utwierdzają mnie w przekonaniu, że niestety tak.

ocenił(a) film na 8
Bidzinski

Nie wiem czy nazwałabym to propagandą. Reżyser starał się odbiec od Hollywoodzkich konwencji i stworzyć coś nietypowego, a zarazem kontrowersyjnego, a jak wiadomo kontrowersja silniej trafia do ludzi. Choć uzależnienia i narkotyki są ważną częścią fabuły, nie są jedynym jej aspektem. Widzimy bowiem czwórkę bohaterów, którzy mają pewnego rodzaju obsesję na punkcie ucieczki od rzeczywistości, a ich marzenia i nadzieje zamieniają się w koszmar, gdy zaczynają widzieć brutalność realiów. Myślę, że należy spróbować wcielić się w bohaterów widzianych na ekranie. Skupić się bardziej na ich psychice. Szczególnie poruszył mnie monolog Sary, w którym zwieża się synowi, że jedynym elementem zachęcającym ją do życia jest nadzieja odnośnie wystąpienia w telewizji. Wydać może się to głupie, ale dla samotnej matki, która powoli i systematycznie traci kontakt z synem może to być niesamowicie ważne. Bycie zauważoną i lubianą, jak wspomina w którymś momencie filmu. Właściwie film odnosi się w dużym stopniu do każdego z Nas. Wszyscy bowiem mamy swoje własne marzenia, nie zawsze zresztą realne. Często to one są motywacją popychającą Nas do działania. Nie uważam więc Requiem za film bez treści. Jest to kwestia ochoty odnalezienia tej treści.
A nawet jeśli był element propagandy, co w tym złego? Osobiście wyniosłam tą "podstawową wiedzę" z innych źródeł, co wcale nie znaczy jednak, że uważam film za płytki.

ocenił(a) film na 1
mocking_soul

Faktycznie, moja wypowiedź jest zbyt pretensjonalna. Na pewno film gra na emocjach, nie twierdzę, że nie robił wrażenia. Ale w czasach gdy liczy się po prostu oglądalność, to media uciekają do różnych sztuczek by poruszyć widzem. Kiedyś byłem na bardzo kiepskiej sztuce teatralnej, kiepski scenariusz (historia działa się w biednej Rosji), kiepscy aktorzy. Na koniec aktorka odczytała, niemal płacząc, list pewnej kobiety która przeżyła wydarzenia w Biesłanie - wówczas głośno było o ataku terrorystycznym na szkołę rosyjską, cały świat był poruszony. No i widzowie sztuki też byli wstrząśnięci samym listem - ale czy nie było to wykorzystanie ludzkiej tragedii do ratowania sztuki?

Tutaj też epatuje się ludzkim nieszczęściem, ale co poza tym. Film o marzeniach, być może, ale P. Coelho też na takich banałach się opiera i co za tym stoi? Dla mnie hochsztaplerstwo.

ocenił(a) film na 8
Bidzinski

Różnica między sztuką o której wspominasz i flmem jest taka, że w Requiem nie użyto autentycznych przykładów z życia. Jak więc może to być wykorzystanie ludzkiej tragedii, jeśli powstało w głowie autora książki? Gdzie nie spojrzysz, w książkach, w kinie, tragedia ludzka pojawia się wszędzie, bo jest to coś z czym w pewien sposób potrafimy się utożsamić, dlatego też tak bardzo porusza. Gdyby usunąć ten element całkowicie z wszelkich rodzajów mediów, nie zostalibyśmy z wieloma opcjami ;)
Co do oglądalności, myślę, że nietypowy sposób w który film został nakręcony sprawia, że mniej widzów jest w stanie dotrwać do samego końca. Jednak niezależny reżyser jak Aronofsky, może sobie na to pozwolić, bo nie jest hamowany przez granice wyznaczone przez Hollywood. Film odchodzi on dość daleko od "reguł" zwykle stosowanych w kinie, dlatego też może w ten sposób odpychać. Nie dziwi mnie to zresztą.
W prawdzie jedyną książką Coelho, którą przeczytałam był Alchemik, nie robiący na mnie żadnego wrażenia, ale nie wiem dlaczego wciąż wspominasz jego imię. Mnóstwo jest ludzi którzy zawierają w swoich "dziełach" coś o ludzkich marzeniach, pogoni za nimi i porażkach. Tak jak wspominałam, jest to spory element kina.