PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9136}

Requiem dla snu

Requiem for a Dream
2000
7,8 685 tys. ocen
7,8 10 1 684688
7,6 82 krytyków
Requiem dla snu
powrót do forum filmu Requiem dla snu

Jak oglądałem ten film pierwszy raz miałem może z 15-16 lat i bardzo mi się wtedy spodobał. Mocny, cięzko obraz, ukazujący drogę ku samodestrukcji. Do tego genialna muzyka, ciekawe zdjęcia, no po prostu miodzio. 9/10 jak nic!

Później lat mi przybyło, doświadczenia też i po którymś z kolei obejrzeniu pytałem z niedowierzaniem "naprawdę kiedykolwiek mi się to podobało?".

Moim skromnym zdaniem to jeden z najgorszych obrazów uzależnienia jaki widziałem. Mógłby być definicją słowa "banał", to co w tym filmie ukazano aż nim ocieka. Mamy prostą jak drut, poczwórną historię - najpierw wesołą, później smutną, na końcu tragiczną z grożącym każdemu dziecku palcem. Sugerowanie, że życie może być takie proste jest obrazą dla inteligentnego widza.

Bohaterowie mogliby startować w konkursie na największego pechowca i idiotę świata. Ćpun strzelający sobie w jedną rękę aż zaczyna mu odpadać, murzyn trafiający z miejsca do obozu niewolniczej pracy schwytany na niecnym czekaniu w poczekalni szpitala. Przecież to jest tak niewiarygodne, że aż zabawne.

Rozumiem świętą misję takich obrazów, jaką jest przestroga, ale z tego co widzę, film ten oglądają również starsze osoby i o zgrozo - są nim zachwyceni. Zespół naciągniętych do granic absurdu zbiegów okoliczności naprawdę kogoś zachwycił? Jeśli tak - dlaczego? Co takiego zobaczyliście w tym filmie, albo o czym ja już zapomniałem?

Film nie ukazuje życia, nie ukazuje życia osób uzależnionych, ich problemów, dramatów. Ich studium psychologiczne jest płytkie i banalne jak cały obraz. Ukazuje jedynie ich upadek z powodu swoich nałogów. Jest jak pedagog z South Parku - "Drugs are bad, mkaay?". I tyle, nic więcej.

Dziś uważam, że są tylko dwa elementy ratujący ten obraz przed całkowitym zniszczeniem. Pierwszym jest muzyka. Choć sam już nie wiem - bo kawałek został tyle razy brutalnie zgwałcony przez różne filmy i filmiki do których był doklejany, że już nie chce mi się go słuchać. Ale w chwili swoich narodzin był naprawdę zacny.
Drugi natomiast to wątek matki głównego bohatera. Starsza pani dosłownie skradła cały ten nędzny show. Zarówno ze względu na grę jak i historię samotności którą opowiada.

Cała reszta to dziś już tylko czarno-biały chłam dla nastolatków, nastawiony na zaszokowanie. Ale ponieważ od grożenia palcem dzieciom są rodzice i szkoła, daję 6/10 z czystego sentymentu i zapraszam do dyskusji.

użytkownik usunięty

Zgadzam się, brak logiki i konsekwencji w tym filmie powala, ogólnie nic ciekawego.

ocenił(a) film na 10

Oglądając ten film obudził się we mnie sentyment nawiązujący do buntowniczej mlodości. Wiedziałam o czym bedzie film zanim go obejrzałam i muszę przyznać że bylam zaskoczona. Dostrzega w tym filmie pustkę która dotyczy wszystkich bohaterów. Smutne zakończenie nie jest moim zdaniem spowodowane moralizowaniem lecz splata w całość historie bohaterów. Na uwagę zasluguje wątek matki, ale również dziewczyny głównego bohatera. Podoba mi się przepalatanie wątków, muzyka i realizacja. Pokazuje jak słabości mogą pokonać człowieka, wkradając się tak niewinnie. Chociaż nie należę już do młodziezy coś we mnie poruszył.

ocenił(a) film na 10

Nie chcę odbierać Ci prawa do własnej opinii, ale nie zgadzam się z tym co piszesz. Mówisz, że film jest banalny, czarno-biały i nie ukazuje problemów i dramatów osób uzależnionych. Napisałeś także, że główni bohaterowie są pechowcami i idiotami. Po tym mogę stwierdzić, że nigdy sam nie miałeś problemów z narkotykami (na szczęście) ani nikt z Twoich bliskich, a nawet z Twojego otoczenia ich nie miał. Niestety życie uzależnionych staje się albo czarne (brak kasy na towar) albo białe (kasa i zabawa na całego). Nie ma w tym ŻADNEJ wielkiej filozofii, żadnych złożonych problemów, których brakowało Ci w filmie. Wszystkie inne emocje są wchłonięte przez albo ekstazę z powodu zażytych środków albo głód spowodowany ich brakiem. Inteligentni ludzie właśnie stają się "idiotami i pechowcami", jak to określiłeś. Nagle okazuje się, że ich zachowania nie mają nic wspólnego z racjonalnością i bardzo łatwo wtedy rozsypują się kolejne pola ich życia. Są wtedy takie groteskowe sytuacje, jak wpadnięcie w ręce policji w szpitalnej poczekalni. Oczywiście to samo odnosi się także do innych nałogów, jeśli można je zaspokajać to do czasu jest dobrze, ale potem to one przejmują kontrolę. Poczwórna historia, o której wspomniałeś jest faktem - takie to proste bez żadnych fajerwerków. Myślę, że taki był cel tego filmu, choć oczywiście każdy ma prawo do własnej interpretacji czy krytyki i taki obraz nie musi się wszystkim podobać. Ja mimo wszystko uważam, że po mistrzowsku oddał istotę problemu.

użytkownik usunięty
goathorn

Piszesz o osobach w ostatniej fazie uzależnienia, a mi nie o to chodziło. Chodzi o powody tego, że ćpa, zgłębienie tego aspektu ma sens i na nim powinny opierać się takie filmy. A to już bardzo złożona sprawa.
Tak się składa, że temat poznałem empirycznie, zarówno na własnej skórze jak i moich znajomych. Masz rację - każdy ćpun wygląda tak samo i nie ma w tym żadnej głębi, ale już każdy z nich ma własną, odrębną historię swojego nałogu.
Pechowcy i idioci, bo tylko idiota strzela sobie cały czas w jedno miejsce aż mu odpadnie łapa, podczas gdy tych miejsc ma pod ręką kilkadziesiąt. Absurd, bo nikt nie trafia prosto z poczekalni do jakiegoś dziwnego pół pierdla - pół obozu dla niewolników. Tak jakby twórcy usłyszeli gdzieś o narkotykach i nakręcili na tej podstawie film, gdzie w grę wchodzą trzy opcje - więzienie, fizyczna katastrofa albo prostytucja. Przecież to jak słynna przemowa Bodka puszczana na lekcjach religii w gimnazjum. Każdy koleś z głównego może opowiedzieć kilka historii zarówno ciekawszych jak i głębszych niż ten film.
Może Tobie taki scenariusz wystarczy na ten temat, ale ja czuję niedosyt i odczuwam wrażenie po prostu zmarnowania tematu.
I gdyby nie muzyka i zdjęcia jestem pewien na 100%, że film miałby o niebo gorsze oceny.

użytkownik usunięty

Uważam, że film jest mocno przesadzony w TĄ jedną, słuszną stronę. Bardzo zachwalany przez większość użytkowników z kompletnie niezrozumiałych dla mnie powodów. Muzyka bardzo mi nie podpasowała zresztą jak i montaż (mix zdjęć w zbliżeniu to porażka - no wogóle to do mnie nie trafiło). Zgadzam się z większością Twoich argumentów oprócze tego co nadmnieniłem.

Jedyne co moim zdaniem ratuje ten film to postać matki, która f.ucktycznie przechodzi negatywną przemianę z jako takiej nolrmalności do głębokiego uzależnienia. Tylko jaki lekaż do ciężkiej cholery przypisuje extazynę na odchudzanie?

użytkownik usunięty

popieram, film banalnie prosty w swojej formie a mimo to pełen błędów

ocenił(a) film na 5

Podbijam temat, bo mądrze prawisz :D

1. Historia jest bardzo tendencyjna, ale przede wszystkim banalna i płytka. Nawet najlepszy wątek w filmie - Sary - został podany tak prostacko, że czasem zastanawiałam się czy twórcy nie robią sobie jaj z widza. Nie mieliśmy nawet możliwości samodzielnego zrozumienia motywacji pani Goldfarb, bo podczas rozmowy z synem wszystko zostało powiedziane, bez miejsca na domysły.
2. Eh, ręka Harry'ego bardzo mnie rozśmieszyła. Trzeba być faktycznie idiotą, żeby wkłuwać się ciągle w to samo miejsce. Ja ma mnie poruszyć historia człowieka, który okazuje się być totalnym debilem? Do tego bardzo krótka scena amputacji - kolejne dno, wstawione chyba tylko po to, aby publika jarała się że RdS takie "mocne" jest...
3. Jestem nastolatką i o ile jestem w stanie zrozumieć entuzjazm moich rówieśników (bo dla nich im ktoś bardziej się sponiewiera tym bardziej jest dorosły, a synonimem ciężkiego życia jest świadome wpakowanie się w takie gówno jakim są dragi), ale jeśli dorosła osoba daje temu "dziełu" oceny 8-10 to naprawdę nie jestem w stanie tego pojąć. Niestety, chyba te osoby też tego nie wiedzą, albo ratują się argumentami typu "bo pokazuje brutalny i prawdziwy świat". Inną sprawą jest to, że świat jest przedstawiony 100 razy lepiej choćby w Trainspotting, a RdS wypada przy nim bardzo, bardzo blado.
4. Zgadzam się co do plusów. Niektórzy uznają za fajne także te wstawki podczas brania (nie wiem jak to nazwać), jednak mnie to jedynie irytowało. Z jednej strony pokazują ostre sceny elektrowstrząsów, orgię, a z drugiej boją się umieścić sceny ćpania, czemu? Jaaasne, fani powiedzą że to metafora czegośtam, jednak film o narkotykach nigdy nie będzie prawdziwie przemawiał, skoro nawet nie widzimy tego jak biorą.

Słyszałam wiele opinii na temat tego filmu, że jest wstrząsający, poruszający, mocny i Bóg wie jaki. Okazało się że to film dla nastolatków nastawiony na niby-szokowanie, w rzeczywistości jednak nie zostawia on miejsca na refleksje, na własną ocenę, bo twórcy paluszkiem pokazali nam co powinniśmy sądzić o całej sytuacji. Widząc wypowiedzi typu "na filmie trzeba myśleć" parskam śmiechem, bo to jakiś żart, nawet 12-letni dzieciak zrozumie ten film bez problemów. Bardzo szkoda, że zamiast wziąć się za fajne, porządne i dobre filmy młodzież faszeruje się taką papką w postaci "prawdziwego" i "inteligentnego" kina, które w rzeczywistości jest zwyczajnie słabe.

ocenił(a) film na 10

A ja się nie zgadam - wg. mnie przemawia przez was trochę zła wola i na siłę negujecie walory tego filmu. Muzyka, montaz, gra aktorska, scenariusz, utrzymanie dramatyzmu przez cały film to oczywista sprawa. Co do znaczenia jest warstwa ogólna, czyli uzależnienia, walka z nim, różne rodzaje uzależnień itp. Ale film ma też głębię - relacje głównego bohatera z matka, faktu braku ojca (wspominanego przez straszą Panią) i wpływ na późniejsze losy głównego bohatera, presja społeczna, izolacja i samotność pomimo bycia razem (świetnie pokazane za pomocą montażu). Ale jak dla mnie najważniejsze co jest w tym filmie to wrażenia wizualne i symbolika. Ujęcia, same zdjęcia (rzuty z góry i zbliżenia), zmieniający się kolor filmu wraz z upływem czasu. Symbolika także bardzo łączy się z czasem. Oglądając film zauważycie że film zaczyna się latem, później jest jesień i zima i niestety wiosna nigdy w filmie nie nadchodzi. Wiosna to katarzis, oczyszczenie, szansa na zmianę, odwrócenie losu które jednak nie nadchodzi.

Mógłbym pisać jeszcze dalej mimo ze film widziałem jakieś 2 lata temu, ale jaki jest tego sens. Generalnie uważam że macie święte prawo pisać że film wam się nie podoba, jak dla was jest za płytki, banalny itp, ale nie obrażajcie ludzi. Wypisujecie tu inwektywy od nastolatków piszecie ironicznie że to "pseudointelygenckie kino" ale wg. mnie nie jesteście do końca fair. To tyle. Requiem dla snu 10/10!

ocenił(a) film na 5
malpa1985

Podeszłam do filmu raczej neutralnie, a do obejrzenia zachęciły mnie opinie, że to taki mocny i wstrząsający film. Chciałam dać RdS szansę, bo robię tak z każdym dziełem jakie oglądam. Myślę, że bardzo mało osób z góry wyrabia sobie zdanie przed obejrzeniem filmu, a nawet jeśli dzielą się tym na forum to zazwyczaj okazują się oni być zwykłymi trollami.

Lubię w filmach wyrazistych bohaterów, takich którzy sprawiają że czuję cokolwiek - złość, zadowolenie, podziw. Harry był dla mnie nijaki, więc trochę ciężko było mi wyczuć jego relacje z matką - bo o ile ona była znakomita pod każdym względem, tak syn był mdły. To chyba jakiś zgrzyt scenariuszowy, bo pokazanie ~2 scen matka+syn to zbyt mało, by powiedzieć cokolwiek sensownego i wyczerpującego na temat ich relacji. Jasne, argumenty typu presja społeczna czy izolacja doskonale pasują do Sary.
Związek Harry'ego i Marion to była jednak wg mnie mała porażka i dość dobrze pokazała różnicę między faktycznym "stanem" filmu, a tym czym chciałby być. Mamy więc dwójkę zakochanych w sobie ludzi, wzruszające sceny z telefonem czy rozterki Marion dot. orgii. Ok, fajnie, tylko że takie motywy są wepchnięte totalnie na siłę, a przy tym są nierealne. Film chciał być szokujący, więc pokazano ranę Harry'ego i różne takie obrzydlistwa, jednak po co polewać to miłosnym sosem? Nie piszę tego od tak - znam ludzi uzależnionych (co prawda od alkoholu, ale chodzi o psychikę takiej osoby, nie o rodzaj używki) bardzo dobrze i naprawdę, są to osoby wyprane z wszelkiej moralności, gotowi skrzywdzić własne dzieci aby tylko dostać to czego pragną. Mają kogoś nie po to, żeby cmokać się i miziać, tylko że we dwójkę raźniej, a poza tym łatwiej zdobyć alko/działkę. Po prostu nie wierzę w istnienie głębi relacji między uzależnionymi, ich samotności i łzawych rozmów, bo mają umysł przesłonięty nałogiem. Tak samo jak nie wierzę w te opory Marion. Ludzie na głodzie robią ewidentne szaleństwa, a ona się zastanawia czy za przeproszeniem obciągnąć Murzynowi czy nie. To nie działa w ten sposób.

Nie zauważyłam tu żadnego obrażania nastolatków, wyzywania, dyskusje są raczej kulturalne, a od małej ironii jeszcze nikt nie umarł. To nie moja wina, że głównymi odbiorcami filmu są takie grupy wiekowe, na dodatek przekonane o wartości filmu nie dlatego że go przeanalizowały (jak np. czynimy tutaj i widząc Twoje wypowiedzi masz u mnie mega szacunek, bo piszesz rzeczowo i masz dobre argumenty) tylko dlatego, że sceny są "schizowe" i jest to film dość specyficzny pod względem formy.
Poza tym w filmie jest dużo przekłamań - nie lubię "jarania" się takimi ugrzecznionymi obrazkami, kiedy znam w jakimś stopniu rzeczywistość. Już nawet nie chodzi mi o prostowanie faktów nt narkotyków, ale bardziej o to, że film utrwala w nieświadomych tego widzach pewien dość zniekształcony obraz tego jak jest. A ja podtrzymuję swoje 5/10 :)

ocenił(a) film na 10
Flantrenite

No i super! Ja tam w pełni szanuję Twoje zdanie. Nie będe ukrywał, że u mnie wysoka ocena wynika po części z tego ze uwielbiam taką stylistykę, a sposób podania problemów nie razi mnie jak Ciebie. Jedyne co mogę dodać na to co napisałaś to że zwiazek Marion i Harrego niekoniecznie musi byc "wypełniaczem" na siłę, jeśli potraktujesz to jako pokazanie wszystkiego co stracili konsekwentnie podejmując złe wybory. Nic nie było przeszadzone od początku. Jej kariera jako projektantka mody (jeśli dobrze pamiętam), szczęśliwy zwiazek i powiedzmy normalne życie były do uratowania gdyby nie konsekwentne popadanie w coraz większy nałóg. Co do ludzi uzależnionych chciałbym zaprotestować (ja także znam kilku) - pomijajac fakt czy ich lubie czy nie wydaje mi się że potrzeba troche więcej wyrozumiałości, ale nie chce mi się robić z tego dyskusji:). Co do Marion też uważam ze jest obciagarą i też mnie denerwowała, ale nie upatruję tego jako minus.