Fenomen Redienta jest niezbadany. Im mocniej krytyka pastwi się nad dziełami Pana Andersona, tym silniej stara się on udowodnić, że bury są zasadne. Po "jedynce", która nie była filmem złym i mogła się podobać nawet fanom gry, nastąpiły kolejne już o wiele gorsze części. Najnowsza odsłona przygód Alice skutecznie podtrzymuje ten trend i dzielnie stara się być kolejną cegiełką na drodze do ostatecznego upadku serii.
Fabuła jest nudna i niczym nowym nie zaskakuje; post apokaliptyczne historie może i są niewyczerpanym źródłem inspiracji, ale trzeba jeszcze umieć je ciekawie opowiedzieć. Pseudo matrixowe akcje przytłaczają zwolnieniami i kompletnym brakiem reżyserskiego pomyślunku - te zerżnięte wprost z gry wyglądają karykaturalnie wobec pierwowzoru. Aktorstwo nie przeszkadza, ale też nie ustrzegło się plastikowych postaci - sztuczni i mdli Redfieldowie. Jedynym jasnym punktem jest, jak zawsze piękna, Milla...no, może jeszcze muzyka.
Zdecydowanie nie polecam. Jak dla mnie, to kino bez wartości, takie - w porównaniu do szybkiego jedzenia - śmiecio-kino. Ani to dobre, ani pożywne, a już z pewnością nie warte zachodu.
Jestem fanem serii filmów RE ale w zupełności się zgadzam (niestety) z założycielem tematu.
Cóż, trudno się z recenzja nie zgodzic :). Rzeczywiście BARDZO sztuczna gra Redfieldów, inni bohaterowie też nie lepsi, fabuła totalnie absurdalna. To jest troszke niepojęte, tyle kasy pakuje sie w film, a scenariusz pozostaje taki niedorobiony, mało ciekawy, bez polotu. Nie mniej sięgając po film, doskonale wiedziałem co zamikerzam oglądać, nie miałem w tym kirunku specjalnych oczekiwań.
Produkcje ratują efekty specjalne, które są naprawde niezłe, cieszą oko. Ładnie się to oglada w wysokiej rozdzielczości. Ocena 6/10 to minimum dla takiej super producji, dałbym 7/10 i szczerze polecił. Co za problem poświęcic te niespełna 2h, ja się specjanie nie wynudziłem :), tragedji nie ma. Ładne zombie, ładne postapokapityczne panoramy, ładne efekty 3D w zwolnionym tempie.
Obraz jest skierowany dla młodego odbiorcy, nie ma co tu się rozpisaywać. Duzo mozna przeczytać negatywnych recenzji, o tym jaki to chłam, jaki prymitywny, ale ludzie... miejcie tą świadomość, że nie jesteście w grupie docelopwej. Przypomina to troszkę komentarze jakie są przy Teletubisiach :] - nie ta grupa wiekowa, proste jak drut. Było by sie młotrzym, film byłby ekstra, emocje gwarantowane.
Młodym wydzom tak od 12 (młodszym nie bo koszmary będa w nocy :P) do 20 lat mozna polecić, choć przyznaje, jest tu pewna niezgodość, jakoby film był od 18 lat chyba :). Zakazany owoc spakuje najlepiej jak to sie mówi.
Zgoda, tylko co ma ograniczenie wiekowe, do wymiernych aspektów? Aktorstwo może być albo dobre, albo złe, tak samo scenariusz i reżyseria. Nie można wszystkiego relatywizować i tłumaczyć tego potencjalnymi odbiorcami do jakich ma być kierowany dany film. Ostatecznie, trzymając się twojej tezy(która jest dla mnie tylko w części przekonywująca), nic nie tłumaczy miernoty, a podpieranie się (myślę o reżyserze) niedojrzałymi i nie wyrobionymi widzami jest tym bardziej tanie, żenujące i bezwstydnie merkantylne. Film kierowany do młodszego grona kinomanów ma raczej zakładać pewne uproszczenia, na rzecz przystępności treści i atrakcyjności formy, a nie być prostackim tworem dla półgłówków.
Wiek na pewno ma znaczenie w odbiorze filmu i wystawieniem mu oceny. Np. Power Rangers nie będziesz juz krytykował ani za aktorstwo, ani za fabułę, bo wiesz do kogo owe dzieło jest skierowane, negatywna recenzja nie ma więc sensu, choć pewnie równie słusznie można się nad tym pastwić.
Do Resident'a starszych odbiorców przyciąga sama nazwa, do kina na pewno pójdą fanatycy seri samej gry (swoją drogą im wyższy numerek, tym róznież bardziej razi absurd i efekciarstwo, choć sama grywalnośc niczego sobie...). Owa grupa da produkcji zarobić, choć pewnie będzie czuła podobne zniesmaczenie. Na filmie na pewno nie zawiodą się młodsi odbiorcy i cóz - tu jest właśnie odpowiedz na:
"Im mocniej krytyka pastwi się nad dziełami Pana Andersona, tym silniej stara się on udowodnić, że bury są zasadne."
No więc właśnie dla tego są zasadne, bo film "docenią" Ci, do których jest głównie skierowany, a potrafię sobie wyobrazić, jak film zadziałał by na mnie jeszcze te kilka lat wstecz (mam 24). "Bezwstydnie marketingowe" moze i jest, to wystarczy by było zasadne :).
I choć fajnie było by, gdyby aktorzy nie tylko byli (sam dobór obsady nie jest zły, ale chyba nie za dużo od nich wymagano, takie mam wrażenie), a się do swojej roli przyłorzyli, scenairusz/reżyseria - zwłaszcza przy takim nakładzie środków - mogłaby być duzo lepsza, to ja już - obejrzawszy poprzednie części - straciłem na to nadzieję i nie oczekiwałem.
Nie będzie oczekiwań, nie będzie zawodu ;), a kolejną część chyba, jak i ja, pewnie obejrzysz, hehe. Do kina może szkoda kasy, ale internet do zaiste wielkie dobrodziejstwo w takich przypadkach :).
No ale nie powiesz mi, że nie sposób obiektywnie zanalizować PR tylko dlatego, że jest do bajka dla dzieci? Nie chce się powtarzać, ale elementy składowe filmu da się zmierzyć i porównać! W wypadku takiego PR dodatkowo można się odwołać do optyki dziecka - nawet na bazie własnych wspomnień, jeśli za gówniarza miało się styczność z serialem.
Szczerze mówiąc, to ja wśród fanów RE obserwuje raczej awersję do kinowego RE i szczerze wątpię, aby to akurat ta grupa podbijała słupki oglądalności - stawiam na dzieciarnię i małoletnich zapaleńców. Co do gry, to po zmianie konwencji fani podzielili się na kilka frakcji i każda z tych grup ma swoje racje, jedni przyjęli zmiany za powiew świeżego powietrza, inni zaś odwrócili się od serii całkowicie odrzucając nowy model rozgrywki. Ja tam osobiście jestem gdzieś po środku; fakt, że to już nie jest stary dobry Reisdent, ale jako fan tps'ów nie narzekam:)
Bury burami, ale jak się to ma do samej jakości filmu? Przecież nie neguję tego, że film docenia głównie młoda widownia, problem w tym za co go docenia i czy to ma jakąkolwiek wartość. Nie widzę sensu oceniania filmu przez wzgląd na swoje młodzieńcze "ja" - chyba, że chodzi o sentyment do danego filmu, ale to inna para kaloszy. Wychodzę z założenia, że człowiekowi z wiekiem (a jestem niewiele starszy od Ciebie;) jednak przybywa oleju w głowie, staje się może mniej beztroski, ale za to bardziej racjonalny, a ta postawa, jak mi się wydaje, pomaga w trzeźwej ocenie;)
Ba, kolejnego RE rzecz jasna obejrzę(bom filmowy masochista;), ale nadziei na dobry film, to ja już od czasu RE2 nie mam, tak więc efekt rozczarowania nie wchodzi tu w grę i nie ma wpływu na ocenę:)
Jak najbardziej racja po 2 to już coraz gorzej. Pierwszą i drugą część oglądałem po paręnaście razy. Trójkę tylko raz. Efekty to raczej przegięte efekciarstwo, gra aktorska ujdzie. Nawet postacie/zombiaki z gry Resident Evil 5 nie pomogły ;P Boss faktycznie był szybki, ale żeby wstawał mając już wielką dziurę w bani... tego w grze nie pamiętam :D Więcej dopowiadać raczej nie muszę, gdyż nie ma sensu powtarzanie tego co już sam autor wątku napisał. Film średni