Niestety, Afterlife nie umywa się do poziomu trzech pierwszych części. Co prawda już trzecia część z horrorem miała niewiele wspólnego ale miałem nadzieję, że w tej części nastąpi powrót do korzeni. Twórcą filmu jest jednak Paul W.S. Anderson, więc obejrzymy zamiast tego niezłe kino akcji naszpikowane efektami specjalnymi. Dla mnie i tak lepszym filmem akcji była "Zagłada". Tutaj nastawiono się głównie na popis efektów specjalnych, głównie w zwolnionym tempie, które są solidne choć nie brak im też mankamentów. Nie spodobał mi się początek, który równie dobrze mógł być wycięty - chodzi mi o walkę klonów Alice. Później było już lepiej. Faktem jednak jest, że fabuła kuleje, aczkolwiek główne zadanie tego filmu to zapewnić widzowi dobrą rozrywkę. Fabuła schodzi na dalszy plan... dla mnie proporcje nie zostały zachowane. Nieustannie szybkie tempo w końcu zaczyna nużyć widza. Niektóre walki wyglądają spektakularnie, niektóre wyglądają gorzej ale Alice nie jest już tą samą postacią, którą tak łatwo było w poprzednich odsłonach polubić. Za mało tutaj tego znanego nam klimatu Residenta Evila i dla mnie jest to spore rozczarowanie. Film ratuje jeszcze nieco dobra ścieżka dźwiękowa. Moja ocena: 4/10.