Tak to jest, kedy człowiek wybiera się na seans tylko po to żeby zafundować sobie trochę odmóżdżającej rozrywki. Niestety, Resident Evil 4 zawiódł moje oczekiwania i nie sprawił mi ani trochę przyjemności...
Oglądałam poprzednie części, choć nie byłam nigdy jakąś specjalną fanką tej serii. Jednak postanowiłam iść do kina zachęcona ciekawym trailerem, efektami 3D i muzyką (motyw remixu Outsidera przewijający się w tle w filmie był chyba nieliczną z zalet filmu).
Tego, że film będzie przewidywalny mogłam się spodziewać. Ale nie wiedziałam, że będzie po prostu... nudny. Było dużo strzelanek, ale to wszystko widziałam już w poprzednich częściach. Jedynie 3D sprawiało, że jakoś przetrwałam wciąż powtarzajace się schematy. Co do efektów: co za dużo to niezdrowo, od scen w zwolnionym tempie wprost roiło się w tym filmie i pod koniec miałam już dość tych pseudomatrixowych zagrywek. Co do głównej bohaterki... Milla ma przepiękny głos, ale szkoda że tak mało mówi w tym filmie (nie dziwota, bo niby co miałaby mówić). Miller - motyw z zamknięciem go w więzieniu, jego pomysł na ucieczkę... coś mi to przypomina. Czyżby "Skazanego na ten sam wyraz twarzy"?

Podsumowując: nie warto wydać pieniędzy na kino. Mnie, biedną studenkę kosztowało to 26 zł. Lepiej zrobić z tymi pieniędzmi coś bardziej pożytecznego...

+ muzyka
+ efekt 3D (i ogólnie grafika)

- scenariusz przewidywalny i nudny
- zbyt dużo nawiązań do innych filmów
- slow motion w zbyt wielu scenach
- brak dialogów
- zakończenie zapowiadające kolejną część...