Z początku muszę przyznać byłem trochę sceptycznie nastawiony do tego filmu. Po przeczytaniu pierwszych recenzji w jednej z amerykańskich gazet traktujących o przemyśle filmowym stwierdziłem, że ten film może być podobny do "Nocy żywych trupów". Więc zastanawiałem się czy to nie będzie kolejna wersja takiego własnie horroru. Tym niemniej jednak postanowiłem pósjść zwłaszcza ze względu na pewną panią, a mianowicie Millę Jovovich. Kiedy zobaczyłem ją w "Piątym elemencie" wręcz padłem rażony jej wdziękiem. W późniejszej "Joannie D'Arc" troszeczkę się rozczarowałem, ale to w sumie nie była jej wina, gdyż to twórcy filmu z tytułowej bohaterki zrobili chorą psychcznie, a taką z pewnością nie była. Natomiast "Resident evil" to dosownie cudo. Widz zostaje od razu postawiony przed faktem dokonanym: śmierć pracowników tajnego laboratorium. Jednakże jak się okazuje śmierć to jeszcze nie koniec jak by powiedziała słynna mumia. Przez cały czas zagadaka powoli staje się jasną i przez to coraz bardziej przerażającą. Film wciąga i nie pozwala oderwać się ani na chwilę. Gorąco polecam!