Nie ma się co czarować, "Easy Rider" to to nie jest. Daleko temu filmowi też do innych sztandarowych produkcji ówczesnej amerykańskiej kontrkultury zarówno tej hippisowskiej jak i niehippisowskiej. Arthur Penn mający wcześniej na koncie znakomity "Bonnie and Clyde" tym razem obniżył loty i nie ma sensu zadawać pytania...
więcejW latach 60-tych byłem akurat w wieku "hippisowskim". To film o przemijaniu tej epoki...
Od lat czekam na ponowne przebudzenie się młodych i wniesienie czegoś nowego, odświeżającego, kontestującego w ten cokolwiek już dekadencki i zmurszały świat - choćby po to, aby znów wspaniale, jak wtedy, rozkwitła sztuka!
ARTHUR PENN opowiada o kontrkulturze, o latach 60., o muzyce epoki z przymusowym poborem do Wietnamu w tle.
Na przemian wesoło, smutno, gorzko, tragicznie, ironicznie.
Film nie ma poziomu innych dokonań PENNA,
filmów:
"OBŁAWA"
"BONNIE I CLYDE"
"MAŁY WIELKI CZŁOWIEK"
ale warto go obejrzeć jako ciekawe,...