wydaje mi się przebogaconą hollywodzką produkcją. Jednak nad wykonaniem i aktorstwem muszę się sporo pozachwycać. Bardzo dobre zdjęcia, efekty, muzyka, kostiumy, scenografia...słowem ideał!! A co do aktorstwa....Costner to przystojny facet, jednak przy Alanie Rickmanie on po prostu znika, ginie, gubi się jak przedszkolak....nie dorasta mu to pięt (urodą jak i (co najważniejsze) TALENTEM!!). Uwielbiam Szeryfa z Nottingham i szkoda że taki mięczak jak Robin zabił go wykałaczką (niech wam będzie - sztylecikiem) którą nosił w bucie....Eh! I ta Lady Marion, która wedug wzorca powinna oslepić urodą....mnie nie zachwyciła (może to dlatego, że bardziej skupiałam się na Szeryfie :P) Ogółem mówiąc: film nie przekonuje mnie do końca słabawą fabułą, jednak wykonanie oraz aktorzy skutecznie mnie przyciągają....wrócę jeszcze nie jeden raz!! :D Pozdrawiam