opinia, że ten film to "dno", może i nie ma żadnych uznawanych przez kinomanów wartości, ale dla mnie i myślę że dla wielu osób mojego pokolenia jest to film dzieciństwa, który rodzice pozwalali oglądać "od święta", kiedy leciał (jak się wtedy wydawało) późno w nocy. Do tej pory kocham ten film i Kevina Costnera, który w tej roli jest w tym filmie ideałem mężczyzny :D absolutnie ubóstwiam, nigdy nie przestanę i mam gdzieś wszystkie złote maliny i inne bzdury.
Wystarczy obejrzeć Robin Hooda kręconego prawie 20 lat po tym,a zauwazymy że Książe Złodziei bije nowego Robin Hooda na głowe.A sam aktor główny to chyba bez komentarza.Costner pasuje idealnie;] Mozna mówić o Bravehearcie,Gladiatorze ale ten film też ma swój klimat.
Doprawdy, nie wiem w czym go bije na głowę - bo chyba tylko obecnością na rynku ;] Obejrzałem ten film dla porównania z tym nowym Robin Hoodem - i muszę przyznać, że o ile ten nowy obejrzałem z wielką przyjemnością, to jego poprzednika z trudem zmęczyłem do końca. I gdyby nie to, że jestem dość zdeterminowany żeby się wypowiadać na podstawie całości a nie pierwszych 30 minut, przerwałbym go 15 razy. Nie chce mi się wymieniać wszystkich argumentów (stracony czas dla mnie), ale w tym filmie zupełnie nic mi się nie podobało - widać, jak głęboko zakorzeniony był jeszcze wizerunek "Robin Hood i jego wesoła kompania". Nadęty Costner dopełniał wizerunku dzieła - i wcale się nie dziwię, że właśnie po tej produkcji powstał taki film jak "Faceci w rajtuzach" (absolutnie kultowa pozycja dla mnie). Mam już swoje lata i bardzo często jest tak, że nie potrafię patrzeć na nowy remake czegoś, co było bardzo dobre. Ale w tym wypadku tak nie jest - po prostu, "Książę złodziei" to cienizna.
To jest tylko i wyłącznie Twoje zdanie.Moje jest zgoła inne.Uważam że Costner świetnie sprawdził sie w tej roli i wcale nie uważam że był "nadęty".Wręcz przeciwnie uważam że Russel Crowe zagrał kompletnie bez wyrazu,zero błysku,zero własnej inwencji,ten sam wyraz co w większości swoich filmów.Muzyka porównywalna ale ta w nowym RH też nie zachwyca.jedynie sceny batalistyczne były naprawde emocjonujące.Ale w filmie Książe złodziei one nie są potrzebne.
Nie rozumiem kompletnie Twojego komentarza ale widać nie musze wszystkiego rozumieć.Jak pisałerm ja nie mam najmniejszych wątpliwości który Robin był lepszy.jak na film kręcony prawie 20 lat po tym,jest naprawde kiepski.
Macie rację obydwoje ten nowy gniot z Crowem (z całym szacunkiem dla niego i jego doskonałego aktorstwa) stary Robin jest doskonałością w każdym aspekcie i jak to już wspomnieliście jest on filmem ponadczasowym.
Superkostiumy i akcja filmu wciągają, no i oczywiście ten dowcip...
Polecam tym którzy go jeszcze nie widzieli - doskonałe 2-płytowe wydanie wzbogacone 12 minutami dodatkowych scen których nie było w kinach !!!
I ta fantastyczna muza + Michaela Kamena +.
POLECAM.
Zgadzam się z całą trójką.
Nie wiem dlaczego ten film nie spodobał się krytykom, ale ja mam to daleko w tyle. Ten film ma ten niepowtarzalny klimacik lat 90-tych no i darzę go ogromnym sentymentem z mojego dzieciństwa, gdy oglądałem go co pół roku na Polsacie :) Nowy "Robin Hood" od Scotta nie jest zły (dałem 6), ale to już nie to samo. Nie spodobało mi się zrobienie bardziej filmu historycznego niż przygodowego, bo właśnie z tym kojarzę Robin Hooda najbardziej: to ma być przygoda. I "Książę złodziei" jest właśnie taką fantastyczną przygodą.
"Robin Hood: Książę złodziei" i parodia od Mela Brooksa czyli "Robin Hood: Faceci w rajtuzach" to te filmy, które namiętnie oglądałem w dzieciństwie te 10-12 lat temu i do dziś pozostaną w moich myślach jako kultowe :)
A na koniec ciekawostka:
Nominacje do Saturnów: najlepszy aktor pierwszoplanowy - Kevin Costner
Nominacje do Złotych Malin: najgorszy aktor pierwszoplanowy - Kevin Costner
Po prostu <facepalm> & <załamka>
Jednocześnie trzeba zdołować aktora żeby zbytnio nie cieszył się nominacją do Saturna to świadczy że Maliny są wymysłem chorego psychicznie człowieka.
tak, ten film i jeszcze Dzień Niepodległości to filmy mojego dzieciństwa. Świetny klimat i nie wiem skąd taka niska ocena
Może dlatego że wchodzą tutaj różnego rodzaju przychlasty którym nie podoba się gra Costnera i uważają ją za drewnianą.
Od premiery tego filmu minęły lata, a ja nadal ten film uwielbiam (i piosenkę B. Adamsa też)!!!!!!!!! I podobnie jak ty -w tym wypadku- mam złote maliny głęboko gdzieś! Costner z reguły mnie jakoś niespecjalnie zachwyca, ale tu jest świetny! W ogóle obsada jest dobra.
popieram was w 100% złote maliny są gówno warte jeśli ludzi i tak to oglądają. Jest to film od którego zacząłem przygodę z tym gatunkiem i nie mam prawa żałować tego. O grze aktorskiej sie nie będe wypowiadał bo po prostu sie na tym nie znam tak jak i ci co dają złote maliny ;)