Jak zwykle za namową mojej dobrej duszy pooglądałam raz jeszcze Robina, bo ostatnio oglądałam go jako małe dziewczę i sikałam ze strachu przed Mortijaną. Tym razem też sikałam, ale ze śmiechu. Nie jestem pewna co do gatunku - czy to jest dramat kostiumowy, czy parodia? Mel Brooks niepotrzebnie kręcił FACETÓW W RAJTUZACH, bo, przynajmniej moim zdaniem, wersja z Costnerem jest prześmieszna. Ha, oczywiście najśmieszniejszy (i najseksowniejszy) jest Alan Rickman (ktoś ma jakieś wątpliwości?) jako szeryf z Nothingham, który całkowicie przyćmiewa walecznego Costnera. Najlepsze jest to, że pan Costner gra niezwykle wzruszająco (hmmm...) i sceny z nim tchną patosem, a tu nagle wpada mroczny pan Rickman w swej niezwykle dobranej peruce (mógłby sobie takie włosy nosić na co dzień, aaaaaahhh) i wrzeszczy: "Odwołać Boże Narodzenie!". Dziwię się tylko Lady Marion, że odrzuciła jego , że tak powiem, subtelne zaloty (czyżby nie gustowała w stanowczych mężczyznach?) i wybrała szlachetnego Robina. Cóż... są gusta i guściki. Rickman jest uroczy, po prostu najlepszy, tak wspaniale włada mieczem i niezwykle twarzowo się ubiera - ciekawe, czy bieliznę też miał czarną? Niestety, nie było nam dane przekonać się, a wszystko to z winy Costnera, który przerwał słodkie tete-a-tete świeżo upieczonych małżonków, wpadając niczym Rambo przez szybę. Biednemu Rickmanowi nie pozostało nic innego niż wznieść oczy ku niebiosom ("Locksley, would you mind?"). Zapewne gorzko wówczas żałował, iż nie wydłubał mu serca łyżeczką.
Ale dość o Alanie, bo jeszcze mnie ktoś posądzi o powierzchowność mych sądów, a to nie tak, bo ja patrzę przede wszystkim na grę aktorską. A to, że Rickman jest tak seksowny, to nie moja wina.
Wspomnę może jeszcze o Freemanie, który mi się bardzo podobał (ale nie w sposób, o jakim myślicie), bo był bardzo sympatyczny, choć niektórzy posądzali go o to, że gubi części ciała po całej Anglii ("czy to nie twój palec?"), i o Slaterze, który też mi się podobał (hehehe).
co to dickam'a to popieram w 100%:P on jets taki boski, jak go widze to az mnie ciary przechodza hehe:)
Zgadzam się w 100000000% co do wspaniałego, sexownego, zabawnego, waleczneego, męskiego Szeryfa z Nottingham :D
Mnie urzekł głos szanownego Szeryfa. Niski, dźwięczny, mrrr... Mr. Rickman, mów do mnie jeszcze ;) Aczkolwiek wszystkich panów w tym filmie bije na głowę Moxi... Guy of Guysborne, czyli Mickey Wincott, przekonująco robiący z siebie półgłówka i jak zwykle mistrzowsko jeżdzący konno. Dla mnie bomba (nie półgłowek, tylko kawaleryjskie popisy).
No i cała czwórka doprowadziła do tego, że mam ochote zrobić sobie 'powtórkę z rozrywki' :D Pozdrawiam!
Dokładnie tak - R I C K M A N - najlepszy szeryf z Nothingham jaki kiedykolwiek zaistniał na ekranie. Wrażenie robi powalające i niezapomniane. Poza tym jeszcze Wincott, Slater i Freeman... dosłownie przyćmili całą resztę :-)
Gdyby nie to, że w filmie o Robin Hoodzie musi byś jakiś tam Robin Hood, to Costner byłby tu właściwie zbędny - buahahaha... to oczywiście taki mały żarcik :-)))
A dziś mamy okazję zobaczyć tę niewątpliwie rewelacyjny film :-)
Ja w każdym bądź razie nie zamierzam przegapić...
Rickman jest super. Zaluje ze nie dostal oscara, bo zaslugiwal. Troche mi przypomina Jacka Sparrowa z Piratow z Karaibow. Albo raczej Jack przypomina Szeryfa.
Na każdej scenie z Rickmanem normalnie płakałam ze śmiechu:P Kocham ten moment, kiedy szeryf z wściekłości zaczyna maltretować nożem talerz z przekąskami(czy co to tam było:D). Każda scena jest genialna, już dawno oglądałam ten film, fajnie, że wczoraj wszyscy mieliśmy przyjemność znów go zobaczyć... :)
No a pozatym Slater... Aaach, pięknie wyglądał:D
Na każdej scenie z Rickmanem normalnie płakałam ze śmiechu:P Kocham ten moment, kiedy szeryf z wściekłości zaczyna maltretować nożem talerz z przekąskami(czy co to tam było:D). Każda scena jest genialna, już dawno oglądałam ten film, fajnie, że wczoraj wszyscy mieliśmy przyjemność znów go zobaczyć... :)
No a pozatym Slater... Aaach, pięknie wyglądał:D