Nie rozumiem skąd taka wysoka ocena? Film jest przeokropnie naiwny i przewidywalny. Nawet gdy oglądałem go w latach 90 to nie robił na mnie większego wrażenia. Nie mogę dać wyższej oceny niż 3/10.
I dodam, że mój post nie jest żadną prowokacją, ale film po prostu nie podoba mi się. Z innych takich typowo hollywood-historycznych to wolę "Braveheart" czy "Gladiatora".
Tak sobie obejrzałem w ramach przypomnienia hitu samego początku lat 90 i dochodzę do wniosku, że są filmy które się starzeją ładnie i takie które starzeją się brzydko. Ten Robin należy do drugiej kategorii. Po rozmachu (?) czy ogólnie realizacji wpadającej w oko w latach 90 nie zostało zbyt wiele. Została za to trochę nijaka historia bez większego smaku. Costner tym razem zawodzi, a fabuła okazuje się zbyt miałka żeby zrobić wrażenie. Na jedyny wyraźny plus bezapelacyjnie zasłużył Alan Rickman za rolę Szeryfa, ale to jeszcze nie powód żeby go przeceniać.
Tym razem seans ze starym przebojem przyniósł rozczarowanie
6/10