no coz- to kolejny ( chyba 3 ) film, w którym mialam okazje zobaczyc obywatela Alana Rickmana...jak zwykle przebil soba wszystkich a zwlaszcza Costnera..i jak zwykle zginał na końcu...no moze nie jak zwykle, w rozwaznej i romantycznej przeżył, w serii HP jeszcze żyje ( choc według mnie to tylko kwestia czasu...) a podejrzewam ze w ''to wszystko miłosc" tez przezyje :). Wracając do filmu to podobało mi sie chyba najbardziej stwierdzenie "wyrwę ci serce łyżką" ;))
A.R.
Całkowicie się z tobą zgadzam... Costner zagrał bezbarwnie a jego postać jest kolejnym superbohaterem kina... Na szczęście jest Alan Rickman, który swoją charyzmą i przyćmił głównego bohatera... Wcale się nie dziwię, że Costner kazał wyciąć wszystkie możliwie sceny z Rickman'em... Szczerze mówiąc oglądając film trzymałam kciuki, żeby to jednak szeryf pokonał Robin Hood'a (podobnie było w czasie oglądania "Szklanej pułapki" - niestety tam też zginął;)... Pozdrawiam