film najeżony infantylizmem i banialukami. Robiony pod dzieci i nastolatków, którym obraz ten może się podobać. Zdecydowanie nie dla dorosłego widza (chyba że dla luźnej rozrywki lub z nudów).
no patrz.. a ja przez cały ten czas myślałam, że filmy robi się aby dostarczyć rozrywki innym.. dziwne, co nie? :>
"Luźnej rozrywki" a nie rozrywki intelektualnej czy emocjonalnej. Robi się, aby dostarczyć rozrywki, ale co innego bawi nastolatka, co innego 30-kilku latka, a jeszcze co innego dziadka pod 80-tkę.
hmm.. ja, latek 24 świetnie bawię się na Die Hard, moja siostra wiek w pół do czterdziestki też.. nie wspominając o mojej rodzicielce, której posypał się już dawno siwy włos na głowie :)
Koniecznie chcesz mnie wciągnąć w jakąś kabałę. Wszystko zależny od oczekiwań jakie ma się w stosunku do filmu. Ja po Robin Hoodzie oczekiwałem mocnych wrażeń, brutalności, realizmu w scenach walk, realiów tamtych czasów i postępowaniu postaci - niestety zawiodłem się, co nie znaczy, że komuś innemu film nie mógł się podobać. Komentarz to moja ocena filmu możesz się z nim zgadzać lub nie, Twoja wola.
"oczekiwałem mocnych wrażeń, brutalności, realizmu w scenach walk, realiów tamtych czasów i postępowaniu postaci"
i tego w tym filmie nie było? co jest twoją definicją realizmu? skąd wiesz jak zachowywali się ludzie w tamtych czasach?
tak, bo nie mieli wtedy zegarków i nie liczyli czasu w minutach
liczyli cyklem dzień/noc, modlitwami, klepsydrą, za pomocą świec,
w miarę dokładnie biły dzwony na podstawie zegarów słonecznych
tak więc pojęcie "za 40 minut" to w średniowieczu czysta abstrakcja
Rozumiem dlaczego bronisz ten film, ale zrozum, że masz słabe argumenty i popadasz przez to trochę w śmieszność. Nie masz pojęcia o czym mówię - wiem. Ale nie martw się, kiedyś to zrozumiesz... ;) A może nie... xD
Bez urazy...
słabe argumenty? a może ty zrozumiesz, że ten film nie jest produkcją Discovery Channel? hmm? całkiem fajna koncepcja no nie?
A Ty w ogóle wiesz o co Ci chodzi?! Pytam, ponieważ wygląda na to, że oboje zgadzamy się co do tego, że film nie jest realistyczny. Z tą różnicą, że mnie to razi, a Ty to jak najbardziej akceptujesz. Każdy ma taki gust... jaki ma i chyba na tym można zakończyć tą - raczej bezcelową - dyskusję.
film nie jest realistyczny. pod względem postaci, niektórych wydarzeń - owszem, ale TO JEST FILM O ROBIN HOODZIE - trybisz czy schemat ci narysować? już chyba sam fakt wystąpienia tej postaci powinien ci zaświecić żaróweczkę w móżdżku, że NIE JEST to film historyczny, a wariacja na temat LEGENDY
chcesz realizmu? proszę: kanał Dicovery czy History i jedziesz :)
Właśnie zrozumiałem dlaczego niektórzy nie chcą z Tobą "dyskutować".
Ja doskonale rozumiem o co Ci chodzi, ale Ty jakoś nie możesz "zatrybić", że ta ekranizacja wg mnie miała być w zamierzeniu realistyczna, ponieważ autor chciał przedstawić prawdopodobną genezę mitu o Robin Hoodzie. Nie rozumiem, dlaczego nie możesz po prostu zaakceptować, że ktoś po tym filmie oczekiwał więcej i uważa, że ktoś spaprał sprawę. Tego schemat możesz mi narysować, jeśli chcesz...
PS: co do discovery, wg mnie realizmu jest tam tyle co w "M jak miłość", chociaż może trafiam na złe programy... xD
no i geneza jest prawdopodobna - czego więcej ci trzeba?
i o jaki poziom realizmu ci chodzi w końcu: faktów, postaci czy zbroi i ilości krwi na klingach rycerzy?
Taki poziom realizmu, żeby kucharz w przerwie obiadowej nie zabijał Ryszarda Lwie Serce... ;] Wydaje mi się, że jeśli do tej pory nie załapałaś do czego piję to to już się nie stanie. Także tyle ode mnie. Miłego...
pomijając aspekt historyczny - nie takie rzeczy się działy.
jeszcze raz odsyłam do kanału History Channel gdzie są prowadzone lekcje historii dla licealistów
to film, nie retrospekcja z wydarzeń
diana6echo: "pomijając aspekt historyczny - nie takie rzeczy się działy."
Kusznicy broniący wieży i zamku, zabierają się za wcinanie obiadu w momencie gdy nieprzyjaciel wyłamuje bramę.
To brzmi głupio czy mi się tylko wydaje?
diana6echo:"jeszcze raz odsyłam do kanału History Channel gdzie są prowadzone lekcje historii dla licealistów"
Może najwyższy czas zacząć oglądać nieco ambitniejsze programy?
diana6echo: "to film, nie retrospekcja z wydarzeń"
Skoro w "Robin Hoodzie" Scotta absurd goni absurd, może należało wprowadzić jakieś komiksowe elementy w stylu np. 20-letniej czarnulki z dużymi cyckami, ubranej w długie czarne, skórzane buty jeździeckie, metalowy pas cnoty i dwa metalowe rondle na łańcuszku, zasłaniające (w niewielkim stopniu) cycki. Pani rycerz uzbrojona byłaby w długi miecz oraz kuszę i polowałaby w lesie Sherwood na wampiry i wiedźmy.
Powiem szczerze, że gdyby taka postać pojawiła się w tym filmie, bawiłbym się chyba lepiej.
ambitniejsze programy? jakie? toć to czysta historia, ta sama co z podręczników do historii.. programy edukacyjne nie są wartościowe niby? toś się popisał :D
absurd goniący absurd.. ciekawe.. czy na pewno oglądałeś tego samego Robin Hooda co ja? serio się pytam, bo coraz to kolejne absurdalne wypowiedzi malkontentów utwierdzają mnie w przekonaniu, że kino rozrywkowe jest zbyt trudne do przyswojenia przez krowy wcinające kawior co wieczór :)
diana6echo: "ambitniejsze programy? jakie? toć to czysta historia, ta sama co z podręczników do historii."
Tyle że to wciąż poziom szkoły średniej. Ile zamierzasz "kiblować" w liceum? Całe życie?
diana6echo "absurd goniący absurd.. ciekawe.. czy na pewno oglądałeś tego samego Robin Hooda co ja?"
Masz. Specjalnie dla Ciebie założyłem nowy temat:
http://www.filmweb.pl/film/Robin+Hood-2010-430661/discussion/100+rzeczy%2C+kt%C3 %B3rych+si%C4%99+nauczy%C5%82em+am%2C+ogladaj%C4%85c+%22Robin+Hooda%22.,1482683
"na pewno nie mówili że zrobią coś za 40 minut ;)"
Tak, to rażący błąd, moim zdaniem :)
Myślę, że takie filmy - oparte na legendach, zwłaszcza tych z dawnych czasów - zawsze będą miały w sobie coś infantylnego i coś podniosłego, to zawsze działa na korzyść bohatera. A wydaje mi się, że gdyby spełnić Twoje oczekiwania, Pseudoautochtonie, to nie byłby to już film o legendarnym Robin Hoodzie, jego postać byłaby przyćmiona :)
oczekiwałem czegoś na kształt "Waleczne serce" Mela Gibsona w połączeniu z serialem "Robin z Sherwood" z Michaelem Praedem. Rozczarowałem się, zwłaszcza, że oczekiwania miałem wysokie, w końcu od Ridley'a Scotta można wymagać.
Pseudoautochton: "Robiony pod dzieci i nastolatków, którym obraz ten może się podobać."
Na pierwszy rzut tak to faktycznie wygląda. Z drugiej jednak strony obsada głównych ról aktorskich na to nie wskazuję. Dla młodych ludzi Crowe i Blanchett są raczej starzy i nieatrakcyjni.
Wniosek: "Robin Hood" tak naprawdę nie trafił w żadne gusta. Został zrobiony dla nikogo. Stąd też bardzo przeciętny wynik finansowy. Film raczej się nie zwróci wytwórni.
Nie no aż tak źle nie jest jak np. w Obłędnym rycerzu (Knight's Tale), który był filmem typowo dla nastolatków spod znaku MTV. Tak jak piszesz, Robin Hood był robiony pod każdego, a nie trafił w niczyje gusta. Dla młodzieży moze być zbyt poważny, dla dorosłych zbyt infantylny. Pomimo, że Scott to reżyser wyjątkowy, niestety ostatnio dramaty historyczne mu nie wychodzą.
Pseudoautochton: "Nie no aż tak źle nie jest jak np. w Obłędnym rycerzu (Knight's Tale), który był filmem typowo dla nastolatków spod znaku MTV."
Obłędny Rycerz" nie był taki zły. Oczywiście film dla nastolatków, ale zrobiony bez zadęcia, z przymrużeniem oka. Tym się moim zdaniem obronił.
Pseudoautochton: "Pomimo, że Scott to reżyser wyjątkowy, niestety ostatnio dramaty historyczne mu nie wychodzą."
Czy ja wiem? Mnie "Królestwo Niebieskie" przypadło do gustu pod każdym względem (zwłaszcza wersja reżyserska) z wyjątkiem Orlando Blooma. Właściwie to oba te filmy wyszłyby moim zdaniem lepiej gdyby Crowe zagrał w "Królestwie Niebieskim", a Bloom wraz z Sieną Miller (pierwotnie miała zagrać Marion) w Hoodzie.
Królestwo Niebieskie zupełnie nie przypadło mi do gustu (podobnie jak w Robin Hoodzie Scott poddał się nagonce na kościół jaki on był/jest zły). Gladiator to ostatni świetny film z tego gatunku w dorobku tego reżysera.
Z tego co można było przeczytać u Runcimana, to przedstawiciele (oczywiście nie wszyscy) Papieża w Outromer często byli jednak zwykłymi łajdakami.
Wchodzimy w tematy polityczne, a to nie jest miejsce na tego typu rozmowy.
Dzięki za dyskusję. Pozdrawiam.
Czy ja wiem czy nie wiele, z tego co wiem są jeszcze tylko 2 filmy( w tym jeden tv, nawet nie warty uwagi) i 1 serial.
dokładnie jest tyle:
http://www.filmweb.pl/film/Robin+Hood-2010-430661/relateds
i jeżeli któraś trzyma się średniowiecznych realiów to chyba tylko ta
fantasy pasuje tylko do Merlina i Króla Artura, ale do Robina? pliss.. gdyby wyciąć te durne elementy, serial byłby super, a tak to można go traktować z sentymentem jak Herculesa z Kevinem Sorbo
O nie, Hercules był ok ale był zbyt śmieszny, lepsza była Xena. Robin to legenda wiec czemu nie ? To najlepszy Robin a nie jakiś tandetny Hercules ! Najlepsza muzyką,najlepiej dobrani aktorzy,najlepsza wersja,najlepsza scenografia,najlepszy klimat,a sam Nickolas Grace lepszy od Rickmana w roli szeryfa (mimo że Rickman to jeden z moich ulubionych aktorów) mimo lat 80 serial przegania wersję z Costerem a wersję z Crowe to przegania o lata świetlne.
Orlando Blooma nie powinno się obsadzać w żadnej głównej roli - chłopak nie ma charyzmy, a Królestwo Niebieskie koncertowo położył.. więc gdyby zagrał w tym Robin Hoodzie z kochanką Jude Law (nie wiem czy widziałam ją w jakimkolwiek filmie - kojarzę ją tylko z kolorowych pisemek.. niezbyt dobrze to świadczy) to dopiero byłaby masakra.. ale za pewne 14letnie niewyżyte seksualnie fanki by zapełniły kabzę wytwórni.. problem w tym że Scottowi kasa nie jest potrzebna ;) zrobił swoje, teraz może kręcić filmy dla przyjemności, własnej i widzów.
Trudno się nie zgodzić. Faktycznie Bloom nadaję się tylko do dziesięciu kwestii z krasnoludem, napinania łuku i zachowywania kamiennej twarzy.
Pisząc wcześniejszy tekst miałem jednak na myśli co innego (co też poniekąd zauważyłaś). Obsadzenie głównych ról w Robin Hoodzie przez Blooma i Sienę Miller nie pozostawiłoby wątpliwości dla kogo jest ten film i wszyscy (łącznie z dorosłymi) przełknęliby łatwiej te niedorzeczne sceny z Marion jako rycerzem prowadzącym do bitwy bandę obdartych dzieci na kucykach.
Siennę Miller widziałem w "Casanowie". Ładna kobieta, choć jak większość hollywoodzkich aktorek trochę niska.
aaaa.. Casanowa.. nie zapamiętałam jej.. w ogóle film był.. nijaki bo ledwo co pamiętam go..
ta, może faktycznie wtedy widzowie by to przełknęli, ale reżyserem był Scott i facet polegał na doświadczeniu z Królestwa Niebieskiego gdzie zatrudnił Blooma - młody, popularny, ale bez warsztatu.. przynajmniej tak przypuszczam.. Scott nie chciał robić kolejnego filmu dla nastolatków, tak jak zrobiono np z Tristanem i Izoldą
diana6echo: "Scott nie chciał robić kolejnego filmu dla nastolatków (...)"
A ja po tym filmie właśnie nie jestem pewien czego tak naprawdę chciał Scott. Scenariusz był - jak słusznie zauważył Pseudoautochton - zrobiony pod młodych widzów. Łotrzykowsko-przygodowa - sadzę że to najlepsze słowa określające fabułę "Robin Hooda".
No wiesz, jesteśmy prostymi żołnierzami, lubiącymi piwo i bitki. Robin jest zadziorny w taki młodzieżowy sposób, gdy rzuca tekstami do Ryszarda Lwie Serce. Następnie udajemy rycerzy, potem Robin udaję męża Marion. Nastolatki też lubią udawać. Zwykle udają dorosłych.
- Zdejmij moją kolczugę, żebyś mogła zobaczyć moje seksownie umięśnione ciało, które wyrzeźbiłem dzięki wizytom w siłowni w Burbank oraz przesyłkom z metanobolem, dostarczanym potajemnie przez mojego agenta - rzuca Robin Crowe do Marion w łaźni.
Marion i Robin fukają na siebie jak Mary Sue i Edward we "Zmierzchu". No wiesz, kto się lubi, ten się czubi, "Edward style" i te sprawy. Marion wpada do błota, Robin ją ratuje. Nie wiem czemu ale gdy oglądałem tą scenę, przypomniała się taka durna komedyjka o pseudo-tarzanie pt. "George prosto z dżungli". A już wiem czemu się przypomniała! Tam była identyczna scena tylko zamiast kozy była młoda antylopa czy coś takiego. W końcu sceny końcowe - bitka z udziałem Marion i kucyków. Nastolatki lubią kucyki.
Scenariusz młodzieżowy, ale na razie wszystko idzie dobrze. Scott zatrudnia do roli Marion Siennę Miller. Kobieta ma 30 lat, ale wygląda młodzieżowo. W dodatku nastolatki lubią ją, ponieważ zagrała w "GI Joe" ich ulubioną postać kobiecą. Potem jednak wpada Crowe i mówi że też chce zagrać. W dodatku daje własną kasę. Crowe i Scott to kumple, więc ten ostatni nie odmawia.
W tym momencie wszystko się psuję. Początkowe parę tygodni zdjęć i szybko okazuję się, że Miller i Crowe nie mogą grać razem. Sienna jest za niska i za drobna przy Crowie, a przecież według scenariusza musi być twarda i silna, prawie jak mężczyzna. Musi ponieważ Scott odrobił już lekcję z "Królestwa Niebieskiego".
W tamtym filmie kobiety zostały przedstawione zgodnie ze średniowiecznymi realiami, czyli nawet jak jesteś królową, twoją jedyną szansą na kształtowanie wydarzeń jest kuszenie swoimi wdziękami i seks z mężczyznami. To bowiem ich świat i to oni rządzą w nim niepodzielnie. Liczy się w nim bowiem siła fizyczna i tężyzna.
Niestety po emisji "Królestwa Niebieskiego" środowiska feministyczne głośno zaprotestowały i robiły złe publicity filmowi. Pamiętam jak sam czytałem w "Wysokich Obcasach" zjadliwy i pełen żółci felieton odnośnie tego filmu, napisany przez Szczukę czy jakąś tam inną z tych dziwnych bab.
Wracając do "Robin Hooda". Sienna Miller po dwóch tygodniach zdjęć zostaje wywalona, a na jej miejsce przychodzi Blanchett. W ten sposób młodzieżowy scenariusz będzie odgrywać dwoje aktorów po czterdziestce. Wypadają koszmarnie sztucznie, nienaturalnie - widzą to i młodzi i starzy. Film zarabia bardzo średnio. Kolejna porażka finansowa Scotta. Tym razem w przeciwieństwie do "Królestwa Niebieskiego" chciał zadowolić wszystkich, łącznie z feministkami, jednak też poległ.
Oczywiście nie wiem, czy tak było w rzeczywistości, ale nie zdziwiłbym się gdyby to była jednak prawda.
Słaby, mało ciekawy, może dlatego, że jestem na innym ''robin hoodzie'' wychowana mam takie odczucia. Był za długi cały ten scenariusz o godzine można było ''skrócić'' i mimo, że to był całkiem nowy ''robin'' jest tak przewidywalny typowy film robiony pod wielką kasę i za wielką. Mało ambitny, zakonczenie jak w każdej holliwodskiej produkcji. Ile jeszcze można filmów nakręcić na jedno kopyto?
Potencjał był, ale został zaprzepaszczony przez tandetne i naiwne wstawki (kolczuga, owca, walcząca Marion ze swoim "oddziałem" etc) - jak już wcześniej ktoś pisał. Trzeba jednak oddać, że film został zrealizowany bardzo sprawnie i profesjonalnie - świetne zdjęcia, dobra muzyka. Oglądało się to nie najgorzej i być może kiedyś obejrzę go jeszcze raz. Choć muszę przyznać, że na Pana Scott'a to jednak słabiutkie było.