Jeden z wyczekiwanych z największą niepewnością remak'ów lat ostatnich: nie jest to wprawdzie rzecz tak zła, jak się spodziewałem, niemniej oryginałowi Verhoevena i tak może czyścić buty na ślinę i wycierać je włosami. Padilha nie zapomniał o należnytych ukłonach względem pierwowzoru, jest trochę "oldschoolowych smaczków", szczypta ironii, jednak gdy spojrzeć na nowego "RoboCopa" z perspektywy całości, staje się jasne, że mamy do czynienia z jeszcze jednym produkcyjniakiem współczesnego Hollywood. Najbardziej w odnowionej wersji razi chyba jej "humanitarna" wymowa, stojąca w całkowitej sprzeczności z naciskiem, jaki położony został na stronę techniczną filmu. Efektów specjalnych na szczęście nie ma tu w bolesnym nadmiarze, niemniej odgrywają one (zbyt) znaczącą rolę. Widowiskowe strzelaniny i błyskające atrakcje mają z kolei zastąpić ekranową przemoc, tak cudnie malowniczą u twórcy "Nagiego instynktu", a tu w zasadzie nieobecną. Tym samym "Robo" AD 2014 to wykastrowana podróbka z przeznaczeniem dla współczesnego nastoletniego widza. I nawet obecność Oldmana, Jacksona i Keatona słabą pociechą.