Zdecydowanie film wysokiej klasy. Dużo odniesień do pierwowzoru (maszyny kroczące, prawa ręka Murphy'ego) i dużo
nowych (rozwinięty wątek rodziny). Jedni będą krytykować, drudzy nie - jak w każdym filmie. Jednak uważam, że film
naprawdę dał radę. Można się czepić motywu rozwoju świadomości/psychiki bohatera, chociaż uważam, że została w
obu wersjach przedstawiona w odmienny sposób. No i nie była to typowa nawalanka i strzelanka, której się
spodziewałem - naprawdę pozytywne zaskoczenie i nadzieje na następną część.
No i jeszcze jedna wisienka na torcie - murzyn na końcu nie ginie ;)
Prawa ręka odniesieniem do pierwowzoru? Chyba ktoś nie oglądał uważnie filmu, oryginalny Robo został pozbawiony wszystkich zbędnych części organicznych. Ta pozostawiona dłoń w nowym filmie to jakaś kpina (po jaką cholerę?!), ...
Tu chodzi o nawiązanie do momentu budowy RoboCopa w wersji 1987. Scena wyglądała tak, że lekarka zawiadomiła o uratowaniu lewego ramienia, ale chłopcy z OCP zdecydowali o amputacji - Robo miał być według nich całkowicie sztuczny.
A co do pozostawionej dłoni.. no cóż, mnie również nie przypadła do gustu...
Rzecz gustu - ja to odebrałem jako miły akcent. Generalnie cały film uważam za naprawdę udany, a podkreślam, że fanem oryginału również jestem. Po prostu patrzę trzeźwo - remake to nie ma być kalka, to ma być coś nowego z elementami starego - i ten film te kryteria spełnia. Wiadomym jest, że nie można nakręcić dwa razy tego samego - coś musi ulec zmianie. Co do tworzenia ciężkiego klimatu - mam na ten temat własną teorię, ale to trochę inny temat.
W pewnym sensie spełnia te kryteria, ale do oryginały zabrakło mu bardzo, bardzo dużo. O nowym RoboCopie niestety już niemal zapomniałem, a po lekkim a może nawet nie tak lekkim zniesmaczeniu puściłem sobie na świeżo kapitalną wersję z 1987. Problem z rebootem RoboCopa był taki, że film, mimo 25 lat na karku trzymał się naprawdę solidnie. Osobiście nie jestem fanem remake'ów ale twórcy nowego "Dredda" uświadomili mi jedno - można. Tak jak już ktoś na tym forum napisał, o wiele większych doznań emocjonalnych dawał spacer RoboCopa, po domu Murphych, niż całe to dramatyzowanie żony i syna w nowej wersji. Zabrakło również solidnego czarnego charakteru, bo nie przekonał mnie do siebie zarówno entuzjasta robotów, jak i gangster...
- Jeden z najlepszych remake'ów ostatnich lat!
- Pozwolę sobie nie zgodzić się, bo to gniot jest niebywały!
To Twoja opinia, nie zamierzam Cię przekonywać, ale jak już piszesz swoje "pewniki i święte racje" to je uzasadnij. Bo taką wypowiedzią dajesz znać o swoim wieku równym lat 13
Ja jedynie ostrzegam ludzi przed stratą czasu na ten gniot! A ten film jest tak durny, że szkoda słów!
Jak wytłumaczyć komuś, kto delektuje się wsuwaniem gówna, że świeży chlebek z masełkiem, żółtym serkiem i pomidorkiem jest smaczniejszy? :)
Dostajesz jakieś pieniądze za gloryfikowanie tych gniotów? Czy robisz to z czystej, niczym nieskrępowanej naiwności? ;)
Argumenty kolego rezolutny. Przez takich ludzi jak Ty nie obejrzałbym masy ciekawych filmów. Ja dla odmiany powiem, co mi się w nowym Robocopie podobało. Przede wszystkim film pozwala się zastanowić nad kwestiami człowieczeństwa. Gdzie kończy się człowiek, a zaczyna maszyna... czy maszyny powinny mieć nad nami kontrolę (jest to ukazane na kilku płaszczyznach)? Efekty przyjemne, muzyka dobra, aktorzy nie dali plamy. Nie jest to może film roku, czy dziesięciolecia, ale kawałek solidnego amerykańskiego kina s-f. Dla mnie w dziesięciostopniowej skali mocne 7... może 8. Warto się wybrać do kina (o ile jeszcze grają), albo obejrzeć na blue ray. BTW. kojarzy ktoś co to za utwór zamyka film (leci w momencie napisów końcowych w kinie). Strasznie mi się spodobał.
Nie ma co się wysilać. Widać że to troll. Szkoda, że trochę za późno się skapnąłem.
A co do Twoich argumentów - popieram w całości :) Co do Twojego pytania:
https://www.youtube.com/watch?v=QybBxfZ_k6U
O to chodzi?
Spoko, przepraszam, nie wiedziałem, że odbieram przyjemność sprawnym intelektualnie inaczej.
I nie czepiajcie się mnie tekstami typu - nie potrzebujemy twojego współczucia.
Po prostu przyjmijmy, że sprawy nie było - ok?