Byłem wczoraj w kinie z kumplem, dobrze się bawiłem, nie przeczę. Jak na początku poleciał oryginalny theme z 1987 to się prawie posikaliśmy z radości. Sporo akcji, widz się nie nudzi. Ostatecznie wychodzimy z kina i jesteśmy zadowoleni 2 browarkami wypitymi na sali, dowcipami i akcją...
Ale o czym właściwie był ten film? Prawda, że reżyser skierował go kompletnie na inne tory co mogło wyjśc na dobre no ale... w filmie nie wykreowano żadnej ciekawej postaci, wszystkie wątki są płytkie albo wtórne, jest ich sporo a żaden nie wydaje się mieć puenty...
Stary robocop miał sceny, które zostały z nami na całe zycie. Całe mnóstwo. Tutaj? Nie wiem czy będę coś pamiętał za tydzień.
Po prostu dwie różne epoki, dwie różne półki...zupełnie inne oczekiwania od widza i od filmu.
No ale do kina można śmiało iść.
O tym jak duże korporacje i granie emocjami demosu wpływa (albo może wpływać) na tworzenie prawa w tzw. systemach demokratycznych.
Myślę, że o tym właśnie jest ten film.
Nowy RoboCop nie jest zły, z tym na pewno można się zgodzić. O czym jednak jest ten film i czy aby tytułowy bohater jest jego głównym bohaterem? No właśnie. Moim zdaniem "problem" nowego robo-gliny polega na zbytnim nagromadzeniu różnych wątków i wrzuceniu do akcji filmu całej masy świetnych aktorów, z których co drugi potrafił w kilka sekund przyćmić Joela Kinnaman'a.
Jest nawet taki moment gdy chcąc pozbyć się brużdżącego interesom OmniCorp cyber-Murphyego prezes stwierdza, że potrzebują większego bohatera... Tym większym bohaterem jest oczywiście, grany przez Garego Oldman'a, Dr Dannett. Postać Dr Dannetta jest w tym filmie najbardziej złożona i niejednoznaczna. Reszta bohaterów jest raczej jednowymiarowa, po prostu zła albo dobra. U Dannetta widać zaś konflikt wewnętrzny, kryzys oraz przezwyciężenie tegoż stanu dzięki byciu wiernym swoim zasadom. Może o tym właśnie jest ten film, o tym, że trzeba trzymać się swojego kodeksu etycznego?
Niestety wielość bohaterów i wątków powoduje chaos w odbiorze tego remake'a. Na plus w porównaniu do oryginału wypada jedynie pokazanie również ciemnej strony działań Policji... Choć Policja w wersji z 1987 była o wiele bardziej barwna i cyberpunkowa, na dodatek policjanci podlegali korporacji OCP :D Tak, czy siak muszę przyznać, że spodziewałem się totalnego rozczarowania a nowy RoboCop wcale mnie nie rozczarował. Przez oczywiste porównanie z oryginałem wypada nieco blado jako kolejny blockbuster w zestawieniu z filmem przełomowym, który w umysłach widzów pozostawił potężne piętno na wiele, wiele lat, ale jest OK. To dobre, solidne kino. Dwie godziny, których nie można uznać za zmarnowane ;)