Remake RoboCopa ma niewiele wspólnego z oryginałem. Tak naprawdę jest profanacją filmu z 1987 roku. Otrzymaliśmy bowiem tandetną, cukierkową, łagodną wersję dla gimnazjalistów. Wszystko jest tutaj nijakie. Może gdyby nie był to remake RoboCopa, jako film akcji s-f dałoby się go przełknąć. Niestety wykorzystano motyw supergliny, ale wszystko spartolono.
Alex Murphy w wykonaniu Wellera bije na głowę tego nowego. W pierwowzorze cyborg budzi grozę, podobnie jak pozostałe roboty, w filmie z 2014 roku roboty wyglądają jak ubrani żołnierze żywcem wyjęci z komiksowego G.I. JOE.
Czarne charaktery z filmu Verhoevena robiły istną miazgę. Boddicker w roli głównego przeciwnika po prostu mistrzostwo świata. Jego pomocnicy również świetni - totalne, zdegenerowane świry. Dick Jones jako szara eminencja pociągająca za sznurki sprawdził się idealnie. A film z 2014 roku? Przecież w remake'u nie było żadnego czarnego charakteru w prawdziwym tego słowa znaczeniu.
Wizja upadłego Detroit również w nowym filmie nawet nie umywa się do pierwowzoru. W wersji z 1987 roku miasto było zdegenerowane, panowała anarchia, przestępcy opanowali ulice. Świetnie ukazano kontrast ze światem wielkich korporacji. A nowy film? Po prostu śmiać się chce.
Wreszcie główny zarzut, czyli brak brutalności. RoboCop Verhoevena był filmem wstrząsającym. Egzekucja Murphy'ego albo oprych rozpuszczający się po kąpieli w odpadach toksycznych na zawsze zapadły w pamięci. Dosłownie czuło się cierpienie głównego bohatera. Ponadto oryginał miał lepszą fabułę, ciekawe intrygi i dużo więcej akcji, prawdziwej akcji, a nie strzelanki rodem z Cod'a.
Relacja Murphy'ego z rodziną również lepiej ukazana w pierwowzorze. Ta z nowej wersji była niestrawna.
Na koniec nie można nie wspomnieć braku Anne Lewis, którą zastąpiono chyba tylko w imię politycznej poprawności czarnoskórym mężczyzną. To wszystko sprawia, że RoboCopa z 2014 roku nie można nazwać inaczej, niż tylko parodią.
patolemingoza. cala oryginalna trylogia byla tak naiwna ze az zbiera sie clzowiekowi na sraczke. to wlasnie byly dobre filmy dla gimnazjalistow. lemingi nie potrafia zrozumiec nawet powierzchownie poruszonej tematyki i juz sie biora do kwiczenia na lewo i prawo w dysonansie rzeczywistosci.
Nie mówiłem o trylogii, tylko o filmie Robocop z 1987 roku. Twój wpis jest trafny co do trzeciej części i częściowo do dwójki. Możliwe, że nie chwytasz, czym jest pastisz, bo dwójka nim ociekała, dlatego napisałem, że dla osób nie łapiących o co chodzi, dwójka też może się wydawać naiwna. Nie zmienia to faktu, że w porównaniu z Robocopem z 1987 roku nowa wersja to syf. Tutaj w ogóle nie ma czego porównywać. Nie będę się powtarzał, wszystko napisałem w poście rozpoczynającym wątek.