Film ma oszczędne efekty specjalne, ale mimo to ma się wrażenie, że jest nimi przesycony. Brak pamiętnych scen/postaci/muzyki. Całość ma tylko polityczną wymowę natomiast w rejonie między postaciami jest totalnie pusto i płytko. Sposób w jaki wszystko jest przedstawiane w tym filmie opiera się tylko na pokazaniu skutków politycznych i technicznych, ale brak ciekawych relacji w najważniejszym - postaciach. Jeśli chodzi o postaci to dno. Brak jakiegoś ciekawego wprowadzenia do nich, a szczególnie najważniejszej - Aleksa. Aleks Murphy z pierwszego Robo z lat 80tych to postać, którą można było lubić z wielu względów od początku. W oryginale wiele się działo w związku z postaciami nawet poboczne dało się polubić/nienawidzić. Aleks z odnowionego Robocopa to "zmechanizowany, plastikowy" człowiek (jeszcze nim w ogóle będzie podjęty motyw przemiany go w robo), który nie budzi żadnych emocji. Postaci poboczne z tego filmu są takie jakby ich nie było. Nawet sposób w jaki ginie Aleks jest słabo zrealizowany względem pierwowzoru. Kamera ciągle drży w rozmowach postaci rodem z amerykańskich seriali kryminalnych i jest to kiepskie. Brakuje artyzmu w zdjęciach i scenach. Wszystko jest takie serialowe. W tym filmie każde zagadnienie jest wyjaśniane i przez to jakiekolwiek elementy filmu są pozbawione klimatu (na to samo cierpią batmany od nolana, ale tu jest jeszcze gorzej) Sama postać robocopa nie budzi wrażenia. Nie ma scen, w których można by uznać Robocopa za pamiętną postać posiadającą nadludzkie moce tak jak było to ukazywane w 1szej części z lat 80tych gdzie przestępcy dosłownie lali po gaciach. Po prostu jest sobie ten super zwinny "człowiek" który skacze i biega jak ninja z pistoletem. Jedyna budzące wrażenia sceny, a zarazem innowacyjne to te, w których robo skutecznie łączy się z bazą danych i namierza zbrodniarzy przez kamery w mieście, ale niestety same akcje / pościgi/ strzelaniny czyli kluczowe dla filmu akcji elementy - są tutaj wypełniaczami one nie robią wrażenia są po prostu zrobione dla picu i chcesz je przewijać. Film jest płytki, plastikowy z stylem seriali kryminalnych pozbawiony ciekawych postaci i dialogów. Wszystko do bólu sztuczne...dłuży się gdyż film niemiłosiernie i boleśnie dąży tylko do politycznych zwrotów, które mają "niby" wpływ na państwo, ale nie dąży do ciekawych zwrotów między postaciami. Tego nie ma (!) Jest sucho i sztucznie.
Robocop z lat 80tych rozgniata tego gniota w każdym aspekcie jest przede wszystkim filmem z większym rozmachem, który w każdej sekundzie budzi wielkie emocje. Nowy plastikowy robobłąd jak dla mnie nie ma żadnej magii i wyjątkowości to sztuczny, plastikowy zlepek migających scen z efektami komputerowymi.
Plusy - chwilowe próby nawiązania do 1szej części w tekstach, ale naprawdę wąskie.
3+/10
P.S. Czy zauważyliście, że pokazywanie w telewizji rodziny robo publicznie było totalnie bez sensu ?
Przede wszystkim gdzie podział się klimat pogrążonego w bezprawiu i bezrobociu Detroit, rozpadających się ruder slumsów kontrastujących z korporacyjnymi wieżowcami? Tam było widać, że tamto miast po prostu gnije i toczy je robactwo, a tutaj zamiast tego były jakieś nudne przedmieścia, a przestępcy zupełnie bez ikry, jakieś tam szemrane typki, a nie sadystyczne czuby z pierwowzoru, poza tym poprzedni robocop odstrzeliwał fiuty gwałcicielom i ogólnie wymiatał, a tutaj wszystko co robił było jakieś takie kompletnie gówniane i bez polotu, zresztą tej walki z przestępczością na ulicach było tyle, co nic. Po prostu 2 godziny pier*olenia o niczym.
No mniej więcej tak to wyglądało w filmie. Zabrakło przede wszystkim charakterystycznych złych postaci. Tutaj żadne wątki nie rozwinęły się w ciekawy sposób. Nie było nikogo kto naprawdę stanowiłby zagrożenie i występowałby do końca. W tym filmie chyba jedynym zagrożeniem dla robocopa był on sam xd Zero dramaturgii.
Przykładowo ten ,,główny zły", który zabił Murphyego - kto to był w ogóle? Postać ukazana szczątkowo, bez wyrazu, wygląda jak jakiś alkoholik w depresji, niby coś tam robi niezgodnego z prawem, ale nawet nie ma go o co znielubić. W starym Robocopie główny zły na czele bandy łotrów dokonał brutalnego mordu na Murphym - a tutaj co robi ten pajac? Podkłada bombę pod samochód. Co to ma być? Albo brudni gliniarze - na ekranie w sumie przez 5 minut, jak robo poszedł ich aresztować, to nie wiedziałem kto to jest. Tej zbolałej żonki i ciotowatego dzieciaka nie powinno być prawie wcale, a tymczasem przez większość filmu są jakieś debilizmy związane z życiem rodzinnym - co za kretyn wymyślił ten absurd? Jakim cudem robomurphy miałby sobie poukładać życie z żoną? Zamontowaliby mu wibrator? Przecież to jest tak głupie, że brak słów.
W oryginale nie tylko główny zły był ciekawą postacią działającą do końca filmu, ale przede wszystkim miał zgraję pomocników i każdy z nich grał ważną rolę i zapadał w pamięć. Używali również świetnych tekstów. Każdy z nich miał jakiś wątek w filmie.
W tym nowym gniocie nie było żadnych wyraźnych postaci. Nawet poboczne z oryginalnego robocopa jak przestępcy zagrali lepiej niż główny aktor grający w tym nowym gniocie robocopa. W nowym gniocie nie ma żadnych ciekawych i wyraźnych postaci. Całośc jest jak pokaz slajdów z akcjami robo, a cała reszta nie ma znaczenia poza ulepszaniem robo.
Co do tego ostatniego czyli układania sobie życia z żoną. Doktor uśmiechem zasugerował, że tak to by właśnie wyglądało jak napisałeś czyli jakiś DILDOS elektryczny.
Nieustanne pokazywanie układania sobie życia z żoną również nie miało większego sensu. Poza tymi tonami wad zostało kilka bardzo fajnych rzeczy przez które mam ochotę wrócić do filmu, ale jako całokształt jest kiepsko
Dzięki. Niestety tak innym i tak gorszym od oryginału, a także ogólnie filmów s-f/thiller jest ten kloc.