7,1 75 tys. ocen
7,1 10 1 74553
6,1 20 krytyków
Rocky Balboa
powrót do forum filmu Rocky Balboa

W trzydzieści lat po premierze pierwszego filmu serii, Rocky powraca po raz szósty i początkowo jest to powrót zaskakująco udany. Przez mniej więcej godzinę miałem wrażenie, że jeszcze trochę i obejrzę najlepszego Rocky'ego od czasu znakomitego debiutu.
Niekwestionowaną zaletą jest emanująca od samego początku szczerość. Czuć po prostu, że Stallone - tu również scenarzysta i reżyser - jest do swojego bohatera bardzo przywiązany, wkłada naprawdę sporo serca w tę postać, dzięki czemu film nie sprawia wrażenia wykalkulowanego produktu, zbędnej i obliczonej na zysk kontynuacji, ale - jakkolwiek to zabrzmi - ma w sobie coś z kina autorskiego, bym nawet powiedział - osobistego. Przyjemna, spokojna historia o sympatycznym gościu, który najlepsze lata ma za sobą, tęskni do przeszłości, do zmarłej żony, próbuje dogadać się z trzydziestoletnim już synem, zaprzyjaźnia z - trochę przypominającą Adrian - rozwódką (może wdową) Marie, i prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Poszczególne wątki podane są ciekawie i przekonująco, nawet jeśli od czasu do czasu pojawia się w nich jakaś naiwność, to na swój sposób pasuje ona do samego bohatera, 'poczciwego prostaczka', przyzwoitego człowieka, który swoje przeszedł, i do którego trudno się w gruncie rzeczy nie przekonać... Również, wydawałoby się, mocno nonsensowny pomysł powrotu ponad pięćdziesięcioletniego bohatera na ring zostaje sprzedany tu w sposób na tyle zręczny, że kupuje się to bez większych zastrzeżeń (świetna scena rozmowy Rocky'ego z synem) - swoją drogą jego motywację śmiało można uznać, za ten sam powód, który skłonił Sylvka do nakręcenia tego filmu.
Ale w pewnym momencie coś zaczyna się psuć. Im bliżej końca, tym gorzej. Akcja niepotrzebnie przyśpiesza (krótka scena takiego samego jak zawsze treningu - konferencja prasowa - finałowa walka), gubiąc przy tym nie tylko swój rytm, ale też poniekąd logikę, a sam finał bardzo rozczarowuje. Razi boleśnie łopatologiczny komentarz sprawozdawców sportowych, razi nachalna reklama pewnej telewizyjnej stacji, razi wreszcie przewidywalność i - w tym miejscu - już zdecydowanie zbyt daleko posunięta naiwność. I szkoda, że razi. Gdyby 'Rocky Balboa' nie spodobał mi się od początku, to bym pewnie napisał, że można się było tego spodziewać. Zapewne nie zrealizowano jeszcze szóstej części czegoś tam, która okazałaby się w pełni udanym filmem. Ale tym razem było naprawdę blisko. Dlatego mimo wszystko, podobnie jak jego bohater, nie zbłaźnił się Stallone tym powrotem.