Kiepska próba odgrzania mega starego kotleta. 3/4 filmu to sentymentalne wspominki, potem walka dziadka Rocky'ego, bez której oczywiście nie mogłoby się obejść. O ile pierwsze części rzeczywiście wnosiły coś do kina, to kręcenie tej było chyba tylko swego rodzaju hołdem (ale czy udanym?)dla całej serii i próbą pokazania, że Rocky jeszcze kompletnie nie zdziadział. Tylko dla wiernych fanów. Nie zdziwiłbym się też, gdyby Stalonne dostał Złotą Malinę za swoją rolę.