Stallone wykreował wspaniałą postać dobrodusznego człowieka o twardych mięśniach i miękkim sercu. Może się to wydawać dziwne, ale Rocky Balboa, fikcyjna postać, jest o wiele serdeczniejszym i milszym człowiekiem niż ktokolwiek kogo spotkałem w życiu.
Mówcie sobie, że Stallone nie umie reżyserować, pisać scenariuszy-seria "Rocky" ma ogromną siłę przekazu i to się dla mnie liczy. Oczywiście ta ostatnia, szósta część jest najbardziej nostalgiczna i pełna życiowych sentencji. Dla mnie prym wiedzie scena w której Rocky rozmawia z synem i tłumaczy mu, że w życiu zwycięstwo polega na tym ile ciosów zdoła przetrwać, bo nic tak nie rani jak życie. Jak dla mnie-motywujące.
Cała seria dostaje ode mnie 9/10, a ta część 8.