Aż do sceny na śnieżnej górze historia była fantazyjna jednak dość rozsądna i wytłumaczalna, mająca skutek przyczynowo-skutkowy. Wszystko co zdarzyło się po zamarźnięciu rodzeństwa i kota jest zupełnie abstrakcyjne, nie ma żadnego sensu i mocno różni się od reszty opowieści. Wg mnie jest to wymyśł umierających mózgów dzieci albo wersja, która zdarzyła się w ich "niebie" i tak naprawdę nic z tego nie miało naprawdę miejsca