kurde myślałem, że my zawsze dobrzy byliśmy :(
Każdy prowadził wtedy wojnę, to coś normalnego. Problem Polski polega na tym, że wyrobiliśmy sobie opinię polskiego baranka, co to jest poszkodowany przez historię, byleby jakoś obronić się przed świadomością rozbiorów, a po prostu Polska za bardzo machała szabelką. Za bardzo widzimy świat czarno-białym. Nie mówię tu o jakimś tam bzdurnym "najechaliśmy Rosję i trzeba się przyznać", lecz o znajomości, jak działa historia w ogóle.
Problem Polski polega na tym, że zbyt krytycznie podchodzi do własnej historii i swych błędów. To zarówno dobrze, jak i źle. Dobrze, bo zachęca nas do doskonalenia się na przyszłość. Źle, bo zaniża poczucie naszej wartości. Tymczasem zaś nie tylko w Polsce działy się pewne zjawiska. Po pewnym zwycięstwie nad Szwedami w wojnie trzydziestoletniej zwycięstwo zostało przez Niemców zmarnowane, bo książęta niemieccy bali się, że wojska cesarskie przy okazji przemarszu na wroga, wprowadzą w "odwiedzonych niemieckich państewkach" rządy absolutystyczne. Brzmi znajomo? Inny przykład, na początku XVIII wieku Hiszpania też była w stanie totalnego rozkładu, będąc zaledwie śmiesznym, tandetnym cieniem swej dawnej potęgi... ale jakoś nic im się nie stało, póki byli pod panowaniem Burbonów z Francji. Mało powiedziane, to właśnie to ocaliło Hiszpanię przed jawnie planowanym rozbiorem, bo oddali tron Francji, która tym samym z potencjalnego zaborcy z dnia na dzień zmieniła się w obrońcę. Ostatecznie Francja Ludwika XVI wykrwawiła się, broniąc Hiszpanii w wojnie o sukcesję hiszpańską i Hiszpania uratowała się i przed rozbiorem, i przed francuską dominacją (niby mieli dynastię Burbonów w Madrycie, ale inne mocarstwa zakazały łączeniu się hiszpańskiej gałęzi dynastii z oryginalną francuską).
Rosja Katarzyny nie chciała rozbiorów, bo od pokoju w Nystad, kończącego Wielką Wojnę Północną, już byliśmy protektoratem Rosji. Teoretycznie Katarzyna II chciała nie dopuścić do rozbiorów, w myśl zasady: zachować cały łup tylko dla siebie. Do rozbiorów dążyli tylko Prusacy (udział Austrii był odruchowy, by nie wziął dla siebie za dużo odwieczni pruscy rywale), chcący złączenia swych rozrzucanych ziem. Tyle się gada, że Rosjan od Niemców niby od zawsze łączyły spiski antypolskie, a mała jest wiedza, że jeszcze 10 lat przed I rozbiorem Prusy i Rosja były w stanie wojny jako część wojny siedmioletniej: mało powiedziane, operujące z terenów Rzeczypospolitej wojska rosyjskie na krótko zajęły wtedy Królewiec, jak również sam Berlin we własnej osobie. Zgoda na pierwszy rozbiór to klęska Rosjan: "Nosz Polska się buntuje, że też nie utrzymamy jej 100% w pojedynkę". To Królestwo Pruskie dopieło swego.
Polacy nie widzieli świata politycznie, lecz... baśniowo. Gdy zawarliśmy po reformach 3 maja sojusz wojskowy z Prusami, ci zdradzili i nie przybyli z pomocą w wojnie o obronę konstytucji. A dlaczego nie przybyli? Bo Polska zraziła ich przy podpisywaniu sojuszu kategorycznym brakiem chęci na kompromis, jakim były prośby Berlina o zrzeczenie się praw do pruskich zdobyczy z 1772. "Och, to by była hańba! Nie ma mowy!" A czemu nie? Mając unię personalną z Saksonią, można by było się kiedyś pokusić o coś znacznie, znacznie cenniejszego: Śląsk.
Za dużo machania szabelką i brak umiejętności odrzucenia wizji świata czarno-białej na rzecz rozsądnego rozeznania politycznego. Pokuszę się o stwierdzenie, że Rzeczpospolita upadła, chcąc "zachować dziewictwo". Coś z tego zostało i dziś, skoro wstydzimy się wojen z przeszłości innych, niż defensywne. Swoją drogą, twórcy filmu planowali stworzyć cokolwiek "patriotycznego". Rozważano coś o walce z III Rzeszą lub najazdem Napoleona, ale nie chciano psuć stosunków z partnerami z Francji i Niemiec.