Ani słowa o wspaniałym zwyciestwie Żólkiewskiego pod Dziewiczym polem, ani słowa o
zajęciu Kremla - alternatywna i przekłamująca historię opowiastka ku pokrzepieniu
rosyjskich serc z jednorożcem w tle..
Bitwa pod Kłuszynem
wojna polsko-rosyjska 1609-1618
Bitwa pod Kłuszynem, obraz Szymona Boguszowicza
Czas 4 lipca 1610
Miejsce Kłuszyn, na zachód od Moskwy
Wynik miażdżące zwycięstwo Polaków
Strony konfliktu
Rzeczpospolita Carstwo Rosyjskie
Dowódcy
Stanisław Żółkiewski Dymitr Szujski
Jacob De la Gardie
Siły
6556 kawalerii, w tym 5556 husarii
200 piechoty
2 działa 52 000 żołnierzy
11 dział
Straty
300 ponad 8000
Bitwa pod Kłuszynem - miedzioryt z XVII wieku
Król Polski Zygmunt III marzył o zdobyciu korony carskiej dla siebie
Wódz szwedzki Jacob Pontusson De la Gardie był całkowicie pewien zwycięstwa
Atak polskiej husarii pod Kłuszynem
Główną siłą armii polskiej pod Kłuszynem byli husarze
Stosujący karakol rajtarzy nie mieli szans w starciu z husarią
Hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski - zwycięzca spod Kłuszyna
Na skutek klęski pod Kłuszynem car Wasyl IV Szujski został zdetronizowany
Nowym carem Rosji miał zostać królewicz Władysław
Zobacz w Wikiźródłach tekst
List Stanisława Żółkiewskiego do Zygmunta III Wazy opisujący zwycięstwo pod
Kłuszynem (5 lipca 1610)
Bitwa pod Kłuszynem miała miejsce 4 lipca 1610 roku (24 czerwca wg kalendarza
juliańskiego[1]) podczas wojny polsko-rosyjskiej 1609-1618.
Bitwa stoczona została między wojskami polskimi pod dowództwem hetmana polnego
koronnego Stanisława Żółkiewskiego (6556 kawalerii - w tym 5556 husarii, 200
piechoty), a armią rosyjską pod dowództwem kniazia Dymitra Szujskiego (ok. 52 000
wojsk rosyjsko-szwedzkich) oraz szwedzkich posiłków dowodzonych przez Jakuba
Pontussona De la Gardie.
Atak wojsk Żółkiewskiego rozbił wojska moskiewskie, a następnie skłonił do
zaprzestania walki cudzoziemców posiłkujących Szujskiego. Bitwa zakończyła się
paniczną ucieczką Szujskiego i ocalałych Rosjan. Pociągnęło to za sobą kapitulację
zablokowanej armii Grzegorza Wałujewa w Carewie Zajmiszczu (ok. 8000 ludzi).
W obliczu klęski bojarzy zdetronizowali cara Wasyla Szujskiego i obwołali carem
królewicza polskiego Władysława, a Żółkiewski wkroczył do Moskwy. Według innych
danych wojska Rzeczypospolitej liczyły 3900 kawalerii, 400 spieszonych Kozaków, 200
piechurów więc 4500 żołnierzy a wojska wrogie liczyły 32 000 żołnierzy i 20 000
uzbrojonych chłopów.
Spis treści [ukryj]
1 Wstęp
2 Bitwa
3 Po bitwie
4 Relacja hetmana Stanisława Żółkiewskiego
5 Necessitas in loco, spes in virtute, salus in victoria (łac.)
6 Przypisy
7 Bibliografia
8 Zobacz też
9 Linki zewnętrzne
Wstęp[edytuj]
Gdy do wojsk koronno-litewsko-kozackich oblegających Smoleńsk dotarła wieść o
koncentrującej się pod Kaługą potężnej armii rosyjsko-szwedzkiej, którą dowodził Dymitr
Szujski, postanowiono posłać część sił, by udaremnić odsiecz. Z tego powodu 6 czerwca
wyruszył spod twierdzy hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski, biorąc ze sobą 1630
jazdy i 597 piechoty. Kierownictwo nad pracami oblężniczymi przejął wojewoda Jan
Potocki.
Żółkiewski liczył na to, że po drodze przejmie pod swoją komendę część sił, które działały
z dala od Smoleńska. W momencie jego wymarszu drobne oddziały ścierały się z
Rosjanami na pograniczu, pod Wiaźmą stacjonował pułk Marcina Kazanowskiego,
liczący 800 żołnierzy[2], a w Carewie Zajmiszczu stał pułk Ludwika Weyhera, liczący 700
żołnierzy[2] i dowodzony przez Samuela Dunikowskiego. Kazanowskiego wzmocnił
wkrótce przybyły od drugiego Samozwańca Aleksander Zborowski, którego pułk liczył
1500 żołnierzy[2]. Pod Białą stacjonowało 1000 Kozaków zaporoskich i kilkuset
Polaków[2] pod wodzą starosty wieliskiego, pułkownika Aleksandra Korwina
Gosiewskiego. Idący naprzeciw armii rosyjsko-szwedzkiej Żółkiewski nakazał wszystkim
tym oddziałom, by skoncentrowały się pod Szujskiem.
Stojące pod Białą wojska rosyjskie kniazia Iwana Chowańskiego, kniazia Jakuba
Boratyńskiego oraz siły cudzoziemskie pod wodzą Everta Horna walczyły z Gosiewskim,
któremu udało się odeprzeć nieprzyjaciela od zamku, jednak pozbawiony zapasów
żywności potrzebował pomocy. W stronę Carewa Zajmiszcza zbliżała się licząca 8000
żołnierzy[3] straż przednia armii Dymitra Szujskiego dowodzona przez wojewodę
Hrehorego Wałujewa i kniazia Fiodora Jeleckiego. Wojska te miały za zadanie zbudować
fortyfikacje i zatrzymać na nich siły Żółkiewskiego. Gdyby jednak Żółkiewski ominął siły
Wałujewa i Jeleckiego, ci mieli wspomóc garnizon Smoleńska.
Dowództwo rosyjsko-szwedzkie uważało, że wyczerpane atakami wojska polskie łatwo
będzie osaczyć. W tym celu od strony Możajska maszerował z głównymi siłami Dymitr
Szujski. Tuż za nim posuwał się z wojskami cudzoziemskimi szwedzki generał Jakub
Pontusson de la Gardie, który wyruszył później z powodu sporów z carem Wasylem
Szujskim o wysokość żołdu. Rosjanie zamierzali zniszczyć armię Żółkiewskiego,
oczyścić pogranicze z oddziałów polskich i dać odsiecz obleganemu Smoleńskowi.
Początkowo Żółkiewski chciał iść na Wiaźmę i tam początkowo posłał tabory, jednak na
wieść o trudnej sytuacji Gosiewskiego zmienił kierunek marszu, zawrócił wozy i
skierował się na odległą o 150 kilometrów od Smoleńska Białą. Hetman przybył na
miejsce 14 czerwca, jednak walczące z Gosiewskim wojska rosyjskie na wieść o jego
marszu cofnęły się w stronę Rżewa i przeprawiły przez Wołgę. Natomiast wojska Everta
Horna dołączyły do armii Dymitra Szujskiego. Oddziały Gosiewskiego ruszyły następnie
do Szujska, gdzie założyły obóz warowny. Wkrótce dołączyły do nich dwa pułki Kozaków
zaporoskich dowodzone przez żołnierza książąt Zbaraskich Piaskowskiego i Iwanyszę.
Hetman po dwudniowym wypoczynku także ruszył w rejon koncentracji i przybył do
Szujska 22 czerwca.
Gdy stojące w odległości dwóch mil wojska Jeleckiego i Wałujewa przystąpiły do
budowy fortyfikacji, mającej zablokować Żółkiewskiemu drogę na Możajsk i Moskwę,
hetman ruszył 23 czerwca przeciwko nim pod Carewo Zajmiszcze. Tam następnego dnia
Żółkiewski osaczył Rosjan. Jednak wobec zbliżających się głównych sił Szujskiego
sytuacja wojsk polskich nie była najlepsza. Widząc coraz większy niepokój wśród swych
żołnierzy, hetman postanowił zablokować częścią sił Wałujewa i Jeleckiego, a z resztą
ruszyć przeciw Szujskiemu i zniszczyć go w walnej bitwie.
Armia polska blokująca Wałujewa w Carewie Zajmiszczu liczyła 7500 jazdy, 4000
Kozaków zaporoskich oraz 1000 piechoty[4]. Gdy 3 lipca kilku zbiegłych najemników
niemieckich doniosło Żółkiewskiemu o położeniu armii Szujskiego, ten natychmiast
zwołał naradę wojenną, po której wyruszył spod Carewa Zajmiszcza jeszcze tego
samego dnia, na dwie godziny przez zachodem słońca. Wojsko zachowało absolutną
ciszę, toteż osaczeni Rosjanie nie zorientowali się, że główne siły polskie opuściły obóz.
Hetman, kamuflując swój wymarsz, zostawił pod Carewem Zajmiszczem 4000
Zaporożców oraz 700 jazdy, 800 piechoty i większość dział[4].
Na wyprawę Żółkiewski zabrał ze sobą 5556 husarzy, 1000 jazdy kozackiej i petyhorskiej,
200 piechoty i 2 lekkie działa[5]. Ufny w swą przewagę liczebną Szujski nie wysyłał nawet
podjazdów, będąc pewnym, że Żółkiewski wciąż oblega w Carewie Zajmiszczu wojska
Wałujewa i Jeleckiego. Także de la Gardie był pewny zwycięstwa, gdyż wspominał, że
gdy został wzięty do niewoli w Wolmarze, otrzymał od Żółkiewskiego rysią szubę i
zamierzał teraz w rewanżu ofiarować wziętemu w niewolę Żółkiewskiemu futro
sobolowe.
Bitwa[edytuj]
Wbrew przewidywaniom rosyjskich i szwedzkich dowódców Żółkiewski w tym czasie
szybko zbliżał się do ich pozycji. Z powodu wąskiej i błotnistej drogi armia polska
przemieszczała się w postaci długiej, wielokilometrowej kolumny. Po 4-milowym
nocnym marszu przednia część polskiej kolumny marszowej (pułk Zborowskiego)
znalazła się ku własnemu zaskoczeniu przed pogrążonym we śnie, nieświadomym
zagrożenia nieprzyjacielem. Żółkiewski napisał w swych wspomnieniach, że gdyby
reszta wojsk zdążyła na czas, można było uderzyć na przeciwnika, którego większość
żołnierzy była jeszcze nieubrana. Pochód polski znacznie opóźniły dwa wzięte falkonety,
które zawaliły drogę, nie pozwalając części wojsk na kontynuowanie marszu. Ponadto
idąca komunikiem jazda zostawiła daleko w tyle posuwającą się wolno piechotę. By
oczyścić pole do ataku armia polska musiała zniszczyć płoty i spalić dwie wsie -
Pirniewo i Woskriesienskaja.
Armia Szujskiego biwakowała za opłotkami wsi Prieczistoje w dwóch obozach - po
prawej stronie, od północy, stały pułki szwedzkie dowodzone przez de la Gardie, złożone
ze Szwedów, Francuzów, Niemców, Hiszpanów, Flamandczyków, Anglików i Szkotów, a
po lewej stronie, od południa, stały wojska rosyjskie. Siły rosyjskie liczyły 30 000
żołnierzy, natomiast siły szwedzkie liczyły 5000 żołnierzy[6]. Armia Szujskiego miała
łącznie 11 dział.
Żółkiewski doszedł do wniosku, że najłatwiej będzie rozbić liczne, ale słabo uzbrojone i
wyszkolone wojska rosyjskie, złożone z pospolitego ruszenia oraz wielu nieuzbrojonych
chłopów przeznaczonych do przenoszenia kobyleń i wykonywania robót ziemnych.
Ponieważ idąca komunikiem jazda zostawiła piechotę i działa znacznie w tyle, hetman
doszedł do wniosku, że by zaatakować Szwedów, trzeba poczekać na ich nadejście.
Ponieważ płot, który oddzielał będącą bliżej polskich stanowisk wieś Prieczistoje od
Pirniewa, uniemożliwiał wojskom polskim przeprowadzenie natarcia, został rozebrany.
Rozebranie i spalenie płotów, dające pole do szarży polskiej jeździe, trwało blisko
godzinę. Następnie konieczne było spalenie wsi Prieczistoje, która zasłaniała Polakom
dostęp do nieprzyjaciela. Pożar zabudowań zaalarmował Rosjan i Szwedów. Na prawym
skrzydle, gdzie znajdowała się armia szwedzka, w pierwszym rzucie stanęła piechota,
osłaniając się niedopalonymi płotami. Na lewym skrzydle wojsk Szujskiego stanęły
pomieszane ze sobą piechota i jazda rosyjska.
Centrum polskie, w skład którego wchodziły złożone głównie z ciężkiej jazdy pułki
starosty chmielnickiego Mikołaja Strusia i Aleksandra Zborowskiego[7], stanęło w dwóch
rzutach naprzeciw Rosjan. Podobnie w dwóch rzutach naprzeciwko Rosjan stanęło
prawe skrzydło, złożone z chorągwi kozackich dowodzonych przez rotmistrza Samuela
Dunikowskiego (pułk Ludwika Wejhera) oraz z pułku Marcina Kazanowskiego.
Naprzeciw wojsk szwedzkich stanęło lewe skrzydło z pułkiem jazdy Żółkiewskiego,
dowodzonym przez księcia Janusza Poryckiego[8], także ustawionym w dwóch rzutach.
Na lewo od pułku Poryckiego, przy płocie z chrustu, stanęła piechota kozacka (400
kozaków zaporoskich z Pohrebyszcz, z majątku książąt Zbaraskich) dowodzona przez
Piaskowskiego. Na tyłach polskiego szyku znalazł się silny odwód złożony z kilku
chorągwi jazdy[9]. Piechota licząca 200 żołnierzy i 2 falkonety były wciąż w drodze.
Sądząc, że złamanie wojsk rosyjskich przesądzi o losie armii szwedzkiej, Żółkiewski
jeszcze przed świtem kazał uderzyć na Rosjan. Po 3 godzinach[10] walki wojska polskie
zmusiły Rosjan do odwrotu na Kłuszyn. W tym okresie husaria wielokrotnie ruszała do
szarży - według Samuela Maskiewicza niektóre chorągwie szarżowały 8 do 10 razy.
Żółkiewski rzucając wielekroć chorągwie do szarży, usiłował wpoić Rosjanom
przekonanie, że atakuje ich potężna ilość kawalerii. Zawodowi żołnierze polscy
zdecydowanie przewyższali wyszkoleniem wojska rosyjskie złożone z pospolitego
ruszenia bojarów i dworian, pieszych strzelców oraz słabo uzbrojonych chłopów. Nie byli
w stanie dorównać Polakom także zaciężni rajtarzy, którzy służyli w armii rosyjskiej.
Właśnie nieudany karakol rajtarów był decydującym momentem bitwy. Szarżująca jazda
polska zmusiła rajtarów do ucieczki, a ci w odwrocie zmieszali szyk swojej armii.
Wkrótce po tym wszyscy Rosjanie uciekali - część na otwarte pole, a stamtąd do lasu, a
część do ufortyfikowanego obozu. W pościg za uciekającymi Rosjanami rzuciła się jazda
polska prawego skrzydła. Jedynie część piechoty rosyjskiej, która stała w
zabudowaniach wsi Pirniewo, zachowała wciąż zdolność do walki.
W tym czasie na lewym skrzydle jazda Poryckiego, która wiązała Szwedów atakami,
ponosiła znaczne straty, ponieważ nie zdołała zniszczyć płotów bronionych przez
piechotę. Polska jazda mogła tu szarżować tylko pojedynczymi chorągwiami przez wyrwy
w chruścianym płocie. Stojąca przy płocie piechota zadawała Polakom znaczne straty -
muszkieterzy strzelali z bliska do atakujących jeźdźców, a pikinierzy kłuli konie. Sytuacja
na lewym skrzydle zdecydowanie zmieniła się, gdy nadeszła polska piechota z działkami.
Do tego momentu na lewym skrzydle strona polska i szwedzka straciły po około 100
żołnierzy.
Piechurzy, choć mieli za sobą długi i uciążliwy marsz, z miejsca przystąpili do walki.
Puszkarze strzelając celnym ogniem z dwóch falkonetów, zniszczyli większą część płotu,
zadając przy tym straty kryjącym się za nim muszkieterom. Polscy hajducy, którzy w
międzyczasie prowadzili ogień z rusznic, ruszyli teraz do ataku na białą broń. Siły
szwedzkie zostały odparte od płotu, dzięki czemu jazda polska uzyskała wreszcie
właściwą przestrzeń do szarży. By w pełni wykorzystać nadarzającą się okazję,
Żółkiewski nakazał jeździe przerwać pogoń za Rosjanami i uderzyć na Szwedów. Wojska
szwedzkie rzuciły się do ucieczki w kierunku swego obozu.
Choć pierwsza faza bitwy była dla wojsk Żółkiewskiego zwycięska, sytuacja wciąż
jeszcze nie była opanowana. Większość wojsk nieprzyjacielskich schroniła się w
ufortyfikowanych obozach, a część rosyjskiej piechoty umocniła swe pozycje we wsi
Pirniewo. W pobliżu szwedzkiego obozu formowała się piechota, której liczebność
Żółkiewski z dużą przesadą oceniał na 3000 żołnierzy. Do piechoty dołączyła część
rozbitej jazdy. Jednak dowódcy wojsk szwedzkich, Pontus de la Gardie i Horn, wciąż
błąkali się w lesie wraz z niedobitkami. To samo działo się z rosyjskimi kniaziami -
Andrzejem Golicynem i Daniłą Mezeckim. Naczelny wódz wojsk rosyjskich, Dymitr
Szujski, schronił się w obozie. Pobity, ale nie rozbity nieprzyjaciel wciąż był znacznie
liczniejszy od armii polskiej.
Gdy cała odwołana z pościgu jazda już wróciła, Żółkiewski przystąpił do osaczania obu
obozów nieprzyjacielskich. Większość polskich sił skierowana została przeciwko
wojskom szwedzkim. Hetman jednak nie podejmował walki, gdyż liczył, że uda mu się w
obecnej sytuacji przeciągnąć na swoją stronę część najemnych wojsk cudzoziemskich
służących u Szwedów. Doszło do pertraktacji, w wyniku których Żółkiewski zgodził się
wypuścić armię szwedzką po złożeniu przez jej żołnierzy przysięgi, że nigdy nie będą
walczyć przeciwko wojskom Rzeczypospolitej. Kilkuset żołnierzy cudzoziemskich przeszło
na służbę w armii polskiej[11]. W tym czasie Szujski oraz rosyjskie wojska, które
zamknęły się w obozie, zachowywały się biernie, nie próbując nawet wesprzeć
osaczonej pod lasem własnej piechoty.
Andrzej Golicyn i Daniło Mezecki zebrali z rozproszonych w walce oddziałów kilkuset
jeźdźców i wrócili do obozu, gdzie próbowali nakłonić Szujskiego do dalszej walki.
Wrócili także de la Gardie i Horn, nie zdołali jednak odwieść swych wojsk od kapitulacji.
Widząc, że wojska szwedzkie poddały się, Szujski opuścił dyskretnie obóz i uciekł w lasy,
kierując się do Kaługi[12].To samo wkrótce uczynili inni dowódcy, a za nimi reszta wojsk
rosyjskich. Wojska Żółkiewskiego ruszyły w pościg za uciekinierami. Ponieważ
większość polskich żołnierzy ruszyła do opuszczonego obozu rosyjskiego za zdobyczą,
tylko niewielka część ścigała Rosjan, jednak pomimo tego zadała im większe straty niż
poprzednio w bitwie. W obozie armii Szujskiego Polacy znaleźli liczne bogactwa, jak złote
i srebrne naczynia, szaty, sobole futra oraz setki wozów na których były także pieniądze
przeznaczone na żołd dla wojsk cudzoziemskich w wysokości 20 tys. florenów i 30 tys.
rubli. W ręce zwycięzców wpadło także kilkadziesiąt chorągwi, a wśród nich
adamaszkowa chorągiew Szujskiego, obszyta złotem a także całe uzbrojenie Szujskiego,
czyli szyszak, szabla i buława. Ogromna zdobycz powiększona została o karetę
Szujskiego i liczne kolasy.
Bitwa trwała w sumie pięć godzin. Według Żółkiewskiego poległo w niej 1200 żołnierzy
armii szwedzkiej i jeszcze więcej Rosjan. Niektóre polskie źródła mówią, że zginęło w
bitwie około 17 000 żołnierzy armii rosyjskiej i szwedzkiej. Relacja o szczęśliwym
powodzeniu oręża polskiego w Moskwie podaje, że armia szwedzka straciła 700
zabitych, a armia rosyjska - do 2000 zabitych. Szwedzki historyk Videking podaje, że było
500 zabitych w armii de la Gardie oraz nieznana ilość w armii Szujskiego. Wszyscy
wodzowie przegranej armii zdołali uciec. Pontus de la Gardie według relacji Luny uciekł
do zamku Oczepow, gdzie został obrabowany do koszuli, obity kijami i wypędzony. Nie
lepszy los spotkał Horna.
Straty polskie zdaniem Żółkiewskiego wyniosły ponad 100 zabitych towarzyszy. Liczba
zabitych pocztowych zwykle wynosiła 2-3 zabitych na jednego poległego towarzysza.
Ponadto armia polska straciła 400 zabitych koni. Była też pokaźna ilość rannych.
Po bitwie[edytuj]
Jeszcze w tym samym dniu Żółkiewski wrócił pod Carewo Zajmiszcze i zmusił Wałujewa
do kapitulacji. Wojsko polskie dało przykład niezwykłej wytrzymałości, gdyż po
nieprzespanej nocy i męczącym marszu stoczyło niezwykle ciężką wielogodzinną bitwę,
po czym wróciło tą samą drogą do punktu wyjścia. Po zawartym układzie, mówiącym o
wyniesieniu na carski tron syna Zygmunta III Władysława siły Żółkiewskiego wzmocniło
około 8000 żołnierzy Wałujewa. Drugi z rosyjskich wodzów, kniaź Jelecki, został wysłany
do króla pod Smoleńsk.
Klęska armii Szujskiego przyczyniła się w decydującym stopniu do upadku cara Wasyla
Szujskiego. Wystąpili przeciw niemu wszyscy wrogowie wraz z drugim Samozwańcem.
Starając się wykorzystać swoje zwycięstwo hetman 12 lipca ruszył na Moskwę, nie
zważając nawet na rannych, których wieziono na wozach i umierających z powodu
ciężkich warunków w trakcie marszu. Żółkiewskiemu sprzyjała także ludność Moskwy i
okolic, gdyż dotarła do niej wieść o układzie zawartym przez Żółkiewskiego z Wałujewem,
w którym była mowa o powołaniu na carski tron Władysława. Rozsyłane do ludności
uniwersały obiecywały zmęczonemu wieloletnim zamieszaniem społeczeństwu tak
upragniony spokój.
Idący na Moskwę Żółkiewski był znacznie silniejszy, gdyż miał teraz do dyspozycji około
19 500 żołnierzy. W pogrążonej w chaosie Rosji była to siła decydująca, toteż drugi
Samozwaniec na wieść o zbliżającym się hetmanie wolał czym prędzej wycofać się spod
Moskwy. Żółkiewski był także świadom faktu, że bojarzy i dworzanie, którym zagrażały
zarówno rozruchy społeczne jak i Samozwaniec, chętnie uznają Władysława za nowego
cara. Zgodnie z przewidywaniami Żółkiewskiego grupa bojarów i dworian, którą kierował
Zachar Lapunow, obaliła 27 lipca Wasyla Szujskiego, osadzając go w klasztorze[13].
Władzę nad krajem objęła grupa siedmiu najbardziej wpływowych bojarów. Żółkiewski
stanął 3 sierpnia pod murami Moskwy, gdzie nowe władze przyjęły go uroczyście. Doszło
do rokowań, które rozpoczęły się 5 sierpnia[14], zakończonych układem z dnia 27
sierpnia, na mocy którego królewicz Władysław został uznany carem Rosji pod
warunkiem przejścia na prawosławie. Król miał teraz przerwać oblężenie Smoleńska i
zwrócić zdobyte do tej pory zamki rosyjskie. Następnego dnia na Dziewiczym Polu pod
Moskwą tłumy mieszkańców złożyły przysięgę na wierność Władysławowi.
W obręb moskiewskich murów wojska polskie wkroczyły 12 września, a 8 października
Żółkiewski przybył na Kreml. Car Wasyl Szujski oraz jego bracia Dymitr Szujski i Iwan
Szujski zostali więźniami hetmana.
Zawarty układ nie utrzymał się, nie tyle z powodu umieszczonych w nim warunków
nakazujących wojskom koronnym i litewskim odstąpienie od Smoleńska, co raczej z
powodu ambicji Zygmunta III, który pragnął carskiej korony dla siebie, by później
połączonymi siłami Rzeczypospolitej i Rosji móc odzyskać swój dziedziczny tron
szwedzki. Nie bez znaczenia była także chęć króla, by rozszerzyć panowanie religii
katolickiej na Rosję i Szwecję. Poza tym istniała bardzo uzasadniona obawa, że
Władysław wkrótce po objęciu tronu zostałby zamordowany tak jak pierwszy
Samozwaniec.
Zwycięstwo Żółkiewskiego nad przeszło czterokrotnie liczniejszą armią rosyjsko-
szwedzką dwór królewski zataił przed oblegającym Smoleńsk wojskiem. Dopiero po
zdobyciu Smoleńska król Zygmunt III pozwolił na oficjalną publikację opiewającą
kłuszyński sukces Żółkiewskiego.[potrzebne źródło]
Relacja hetmana Stanisława Żółkiewskiego[edytuj]
Fragment tekstu Stanisława Żółkiewskiego Początek i progres wojny moskiewskiej do
momentu kapitulacji wojsk Wałujewa w Carewie Zajmiszczu[15]:
„ (...)
Zaczem kniaź Dymitr Szujski, zabrawszy się z wojskiem tak swem jako i
cudzoziemskiem, gdyż Pontus z Moskwy już był za nimi przyszedł, ruszył się ku Carowu
Zamieściu pełen dobrej nadziei, że wielkości i potędze jego wojska, której bardzo dufał,
nasze, o którego małości wiedział, wytrzymać nie mogło. Poszedł nie tym wielkim
szlakiem, ale trochę okolno ku Kłuszynu, bo z tamtej strony snadniej mu było z
Wałujewym znosić. Więc i Edward Horn z wojskiem cudzoziemskiem, z którem był
świeżo przyszedł, od Rżewa do Pohorylej, na tamten mu szlak przychodził.
Była sława w wojsku naszem o wielkości i potędze wojska nieprzyjacielskiego, i
obawiali się niektórzy tego, żeby nas wielkością swą nie ścisnął; były i po wojsku
rozmaite mowy przeciwko panu hetmanowi, że mu świat zmierzł i wojska chce z sobą
zgubić. Pan hetman zaś w tak ciężkich razach widząc, że na tem wszystko należało
królowi jegomości i rzeczypospolitej, jaką fortunę z kniaziem Dymitrem Szujskim pan
Bóg by zdarzył, rezolwował się skusić z nim szczęścia. Bo r e c e p t u s nie tylko
nieuczciwy, ale i bezpiecznie nie mógłby być. Ustawicznie zwiedzał przez posyłki o
ruszeniu kniazia Szujskiego od Możajska. Pan Niewiadorowski rotmistrz, który był posłań
pod nieprzyjaciela dla wiadomości, dostawszy kilku synów bojarskich, co w stronę od
wojska dla żywności chodzili, wrócił się rano 3 J u l i i z onymi więźniami, którzy dali
dostateczną sprawę, że nocy przyszłej miał kniaź Dymitr u Kłuszyna nocować. Wtem też i
Francuzów i Szkotów pięć przybłąkało się do wojska; byli ci od tych ludzi, nad którymi był
Edward Horn, ci takoż dali sprawę, że już się wojska skupiły. A iż, jako się wyżej
wspomniało, i przedtem jeszcze w Białej kilkanaście, a potem kilkadziesiąt tych
cudzoziemskich żołnierzy przedało się było do nas i czynili nadzieję, gdyby do nich pan
hetman napisał, że miało się więcej przedac: nie chcąc pan hetman okazji zaniedbać,
ażeby ich mógł zamieszać jakkolwiek, albo rozerwać, udarowawszy jednego Francuza,
który się tego podejmował, napisał do nich list łacińskim językiem; który, iż krótki, zdało
mi się go od słowa do słowa wypisać.
"I n t e r n a t i o n e s n o s t r a s n u l l a u n q u a m i n t e r c e s s i t h o s t i i i t a s. R e
g e s n o s t r i s e m p e r f u e r u n t a t q u e e t i a m n u n c s u n t i n v i c e m a m i c i.
C u m n u l l a s I t I s I n j u r I a a n o b i s l a e s i, i n i q u u m e s t, q u o d h a e r e d i t
a r i o s h o s t e s n o s t r o s, M o s c o s, c o n t r a n o s j u v e t i s. Q u a n t u m a d n o
s a t t i n et, i n u t r a m q u e p a r t e m p a r a t i s u m u s; h o s t c e s a n a m i c o s n o
s m a l i t i s? v o s i p s i c o n s i d e r a t e. V a l e t e."
Odprowadzony był on Francuz pod wojsko Hornowe, nim się był jeszcze Horn z kniaziem
Dymitrem złączył, ale mu się nie powiodło nieborakowi, bo Horn, dowiedziawszy się o
nim, kazał go obiesić. To się jednak tem sprawiło, ze tam były semina aijenacji
żołnierzów przeciwko wodzowi.
Gdy tak już, jako się wspomniało, wziął pan hetman sprawę i od języków i od Francuzów
o zbliżeniu się wojska nieprzyjacielskiego, zwołał wszystkie rycerstwo do rady; temuż
przełożywszy o wiadomościach, jakie były, że już wojsko jedno we czterech milach
nieprzyjacielskie u Kłuszyna, proponował, coby było lepszego, jeśli zostawiwszy przy
oblężeniu gródka część wojska, przebrawszy się, potkać nieprzyjaciela w drodze, czyli go
na miejscu czekać?
Były różne sentencje, jako to bywa, bo jedni, patrząc na małość wojska naszego, że go
nie było czego dzielić, uważali: żeby w małości rozdwojonych nieprzyjaciel nas nie pożył;
więc za odejściem wojska naszego, żeby ci co w gródku, poczuwszy o tem, na obóz,
rozumiejąc, że w nim słabe p r a e s i d i u m, nie uderzyli. Było ich niemało, którzy
rozumieli: obóz osadziwszy jako być może, potkać w drodze nieprzyjaciela; gdyż
przypuściwszy go blisko, możeby bitwy nie zwodząc, grodkami, jako czynili u
Aleksandrowej słobody, u Trojce, u Dymitrowa, ściskając, żywności bronił, tak broni nie
dobywając, łacnoby nas zwalczyć.
Pan hetman, nie konkludując ani na tę, ani na owę stronę, wziął sobie na dalszy rozmysł;
rozkazał jednak, że gdyby było rozkazano do ruszenia się, żeby gotowi byli. Bo acz miał
już u siebie za rzecz zawartą potkać w drodze nieprzyjaciela, zwłóczył jednak, póki
stawało czasu, odkryć się z tem, a to, żeby i do wojska kniazia Szujskiego i do Wałujewa
zdrajca jaki (a Moskwy, której było w obozie niemało, najbardziej się strzegł), nie ostrzegli
i nie dali znać. Aż godzina przed ruszeniem, nie trąbiąc, ani bijąc w bębny, obesłał, aby
się ruszyło wojsko porządkiem takim, jaki do pułkowników na piśmie był rozesłany; gdyż
z uderzenia bębnów łacnoby się był Wałujew o ruszeniu dorozumiał.
Z tych wszystkich, którzy byli i n c o n s p e c t u gródka, nikt się nie ruszył, strzegąc się
wszelakiego podobieństwa dać nieprzyjacielowi. Panu Jakubowi Bobowskiemu,
rotmistrzowi, zostawiwszy przy nim siedemset jazdy, piechotę króla jegomości, co jej
było, kozaków dwa pułki, obóz i oblężenie gródka poruczył; a sam dwie godziny przed
zachodem słońca s i l e n t i a g m i n e z wojskiem, jako do boju, się ruszył. Nocy o tym
czasie bardzo małe bywają; szliśmy na całą noc o cztery one mile lasem, droga była
niedobra; przyszliśmy jednak nad wojsko nieprzyjacielskie, jeszcze nie poczynało świtać.
Nieprzyjaciel z małości wojska naszego lekce nas ważył, i nie mniej się nie spodziewał
jako tego, iżbyśmy tyle mieli śmiałości o tak wielką potęgę się kusić, i owszem byli tej
nadziei, żeśmy mieli uciekać nie czekając u Carowa. Z wieczora Pontus będąc na czci u
kniazia Dymitra Sznjskiego, biorąc pieniądze, bo tego dnia dawano im półczwarta kroć
sto tysięcy złotych, przechwalał się wspominając: "gdym był na Wolmierzu z
Karolusowymi wzięty, dał mi był hetman szruhę rysią, mam ja też teraz dla niego z
sobola, co mu oddaruję"; - tusząc sobie pana hetmana pojmać.
Zatem też iż nas sobie lekce ważyli, nie strzegli się nas, śpiących zastaliśmy; gdyby było
wszystko wojsko nasze nadścigło, zbudzilibyśmy ich byli nieubranych, ale nie mogło się
rychło z onego lasu wybrać. Dwa falkonety wziął był z sobą pan hetman, te zawaliły
drogę, że się wojsko przed nimi nie mogło dobyć. Była i druga przeszkoda, żeśmy zaraz
na nich nie uderzyli; przez pole wszystko, którędy było iść ku obozowi
nieprzyjacielskiemu, płoty były poprzek pogrodzone, i między temi płoty były dwie wioski.
Przyszło tedy oczekiwać nastąpienia wojska, one płoty łamać, i one wioski, iż były wprost
ku polu obrócone, obawiając się, żeby nieprzyjaciel z rusznicznymi ludźmi, których tak
wiele miał, nie osadził i nas z za płotów nie psował, kazał je pań hetman zapalić, i
dopiero się nieprzyjaciel ocknął. Aż Moskwa i cudzoziemski żołnierz nie wiedząc
przyczyny, dla czego się tak odwlekło, przyczytują to wielkości zmysłu pana hetmana, że
mogąc ich bić śpiących nie chciał, i znak im czasu dał do zgotowania się. Ale by nie
przyczyny wyżej wspomnione, podobnoby ich ta odwłoka nie potkała.
Tymczasem, zaczem insze wojsko nasze nadeszło, pułk pana Zborowskiego, który szedł
przodem, stanął w sprawie na prawem skrzydle. Nastąpił potem pułk pana Strusia,
starosty chmielnickiego, który stanął na lewom skrzydle. Pułk pana Kazanowskiego i
pana Ludwika Wajherów, nad którym był pan Samuel Dunikowski, stanął w pobocznych i
posiłecznych hufiech prawego skrzydła; pułk pana hetmana, nad którym był książę
Janusz Korecki, na lewej stronie także w pobocznych i posiłecznych hufiech stanął. W
siekanych hufiech p r o p t e r o m n e s c a s u s stały niektóre roty, jakoby w pośrodku i
tam i sam pan hetman pilnował.
Było też kozactwa l e v i s a r m a t u r a e ze czterysta. Pohrebiszczany je zwano, iż z
Pohrebiszcz, majętności książąt Zbaraskich, było ich w tej kupie najwięcej; był starszym
nad nimi pan Piaskowski. Tym pan hetman kazał stanąć przy chruście, jakoby na boku
lewego skrzydła. Falkonety one dwa i z chorągwią pieszą pana hetmana jeszcze były nie
przybyły.
Gdy już tak wojsko stanęło w sprawie, objeżdżając pan hetman z hufu do hufa, animował
swoich, ukazując jako n e c e s s i t a s i n l o c o, s p e s i n v i r t u t e, s a l u s i n v i c t o
r i a i kazał uderzyć w bębny, w trąby do potkania.
Nieprzyjaciel też już był stanął w sprawie. Wojsko cudzoziemskie Szwedów, jako się
liczyli i brali pieniądze na dziesięć tysięcy jezdnych i pieszych, ale w podobieństwie nad
ośm tysięcy coś ich mogło być, ci wzięli prawą rękę; a moskiewskie wojsko lewą,
którego jako sam powiadał kniaź Dymitr Szujski, było więcej niźli czterdzieście tysięcy
jezdnych i pieszych.
Płot był między nami dłngi, jako się wyżej wspomniało; dziury jednak były w onym płocie
tak, iż nam, gdyśmy do nich do potkania szli, przyszło onemi dziurami wypadać. Na
wielkiej nam przeszkodzie był płot, bo i Pontus przy onym płocie postawił piechotę, która
naszych onemi dziurami wypadających i odwracających bardzo psowała. Trwała długo
bitwa, bo nasi się i oni, zwłaszcza cudzoziemcy poprawowali. Naszym, którzy na
moskiewskie hufy przyszli, łacniejsza była sprawa, bo Moskwa nie trzymała razu, jęli
uciekać, nasi gonić. W tem też one falkoneciki z trochą piechoty przyszli i bardzo
potrzebie dogodzili. Bo do onych Niemców pieszych, którzy przy płocie stali, wygodzili
puszkarze z działek, i piechota, choć ich trocha ale ochrostani i w wielu potrzebach
bywali, skoczyli do nich, i upadło zaraz między Niemcy kilku z działek z rusznic- li
postrzelanych; wystrzelili i Niemcy do nich i zabili pana hetmanowych dwóch, trzech- li.
Ale wiedząc że ochotnie do nich idą, jęli Niemcy od płotu uciekać do lasu, który tam był
niedaleko. Francuzowie i Anglikowie jezdni przecie z naszemi rotami w polu, co raz jedni
drugich posilając, czynili; aż kiedy już nie stało onych Niemców pieszych, którzy przy
płocie nam byli na przeszkodzie, skupiwszy się kilka rot naszych, uderzyli na oną jazdę
cudzoziemską kopjami, kto jeszcze miał, pałaszami, koncerzami oni też d e s t i t u t i p r
a e s i d i o ludzi moskiewskich i onej piechoty, nie mogli się oprzeć; jęli w swój obóz
uciekać, ale i tam nasi na nich wjechali, bijąc, pędzili ich przez ich obóz własny; wtenczas
Pontus i Horn pouciekali. Zostało było jeszcze do trzech tysięcy albo i lepiej tych
cudzoziemców, stali w kraju przy lesie, pan hetman jął rozmyślać, jakoby ich z tego
fortelu ruszyć.
Lecz oni, nie mając już starszych, widząc też, że Moskwa pouciekała, coś trochę jeszcze
w wiosce, która była przy obozie kniazia Dymitrowa obostrożona, bawiło się ich, a i sam
kniaź Dymitr tamże był. Chcąc tedy owi cudzoziemcy o zdrowiu swem radzić, wysłali do
pana hetmana, prosząc rokowania. Pan hetman też widząc rzeczy pełne trudności, że ich
było niełacno od onego chrustu odrazić, pozwolił. Stanęło na tem, że się dali
dobrowolnie; wielka część obiecała się a d d i c e r e s t i p e n d i i s króla jegomości, a
wszyscy przysięgli i daniem ręki od przedniejszych kapitanów, a potem i pismem
utwierdzili, że nigdy w Moskwie przeciw królowi jegomości służyć nie mają. Pan hetman
im też obiecał przy zdrowiu i majętnościach ich zachować i którzyby służyć nie chcieli
wolne przejście do ojczyzny u króla jegomości otrzymać.
I n t e r i m gdy się te traktaty dzieją, kniaź Andrzej Galicyn i kniaź Daniło Mezecki, którzy
byli z bitwy w lasy pouciekali, okolno, że nasi i zajść nie mogli, w kilkaset koni przybiegli
znowu do onej wioski obostrożonej, w której, jako się wspomniało, został jeszcze był
sam kniaź Dymitr: i Pontus i Horn z nimi się wrócili. I snadź radby był Pontus oną umowę
rozerwał; ale żołnierze dzierżyli jej się mocno. Kniaź Dymitr i kniaż Galicyn, widząc (bo to
było i n c o n s p e c t u że się cudzoziemcy z panem hetmanem zsyłają, jęli tyłem onej
wioski przez swój obóz, który za wsią był, gwałtownie ku lasowi uciekać, co
najkosztowniejsze rzeczy, kubki, czary srebrne, szaty, sobole, rozłożywszy na widoku w
obozie swym. Rzucili się nasi w pogoń, ale mało ich goniło; padli w obozie na łupie
onym, bo też to Moskwa na to uczyniła, żeby naszych od gonienia zabawili. Gdyśmy do
nieprzyjaciela szli, tylko działka, a samego pana hetmana kareta była; nazad się
wracając, było wozów, kolas ledwie nie więcej niźli nas. Bo zaprzężone stały
moskiewskie kolasy, które nasi naładowawszy łupami wzięli, i w onym złym lesie
nawięzło ich gwałt, że jeździe mijać ich z trudnością przychodziło; gdy pan hetman,
obawiając się, żeby co niebezpiecznego na obóz od Wałujewa w niebytności jego nie
padło, kwapił się i tego dnia zaraz do obozu się wrócił.
Kniaź Dymitr, choć niewiele ich za nim goniło, uciekał potężnie, na błocie konia, na
którym siedział, i ubuwia zbył; boso na lichej szkapinie pod Możajsk do monasteru
jechał. Tamże konia i obuwia dostawszy, nic się nie obawiając do Moskwy jechał.
Możajszczanom, którzy do niego byli przyszli, rozkazał, żeby łaski u zwycięzcy prosili, gdyż
obronić się sposobu nie mieli. Jakoś tedy Możajszczanie wyprawili do pana hetmana
imieniem swem i kilku inszych zamków: Borysowa, Werehi, Ruzy imieniem, poddaństwo
ofiarując.
Bitwa ta trafiła się na dzień 4 lipca, zginęło z cudzoziemców do tysiąc dwieście człeka.
Moskwy najwięcej w pogoni po różnych miejscach. I w naszych też nie było bez szkody,
zabity pan Lanckoroński, towarzyszów samych lepiej niżeli przez sto, oprócz pacholików,
koni pocztowych; oprócz tych, co się wyleczyło, więcej niż czterysta zabitych.
Wałujew o odejściu i zwróceniu się pana hetmana zgoła nic nie wiedział; aż w nocy
piechota z szańców poczęli wołać, powiadając im d e e v e n t u bitwy. Nie dawali temu
wiary aż nazajutrz rano pan hetman, chorągwie i więźnie kazał im ukazać; wskazał do
Wałujewa; "Jeśli nie wierzycie, żeby posłał na miejsce, gdzie bitwa była"; - jakoż posyłał
tam Wałujew.
Wtem też przyszli nazajutrz cudzoziemscy żołnierze, którzy byli przy chorągwiach zostali;
bo wiele ich w lasy pouciekało, nie wiedząc co się z ich towarzystwem dzieje, tułali się po
różnych miejscach, nie rychło potem po kilkunastu, po kilkudziesiąt, schodzili się do
swoich.
Pontus też z Hornem będąc c o n s c i i zdrady, którą we Szwecji uczynili przeciwko
królowi jegomości, bojąc się za to karania, sto i kilkadziesiąt człeka z sobą namówiwszy,
ku Nowogrodu wielkiemu uszli, jednakże obnażeni ze wszystkiego od swoich żołnierzy,
którzy po odjechaniu pana hetmana, zadając im że ich s t i p e n d i a i n t e r c e p e r u n t
rzucili się na nie, mało ich nie pozabijali, odarli ze wszystkiego.
Wałujew, gdy już cudzoziemskie żołnierze ujrzał, z którymi się dobrze znał, bo z nimi, jak
się spomniało, Osipowa i inszycli zamków pod naszymi dobywał, prosił rokowania. Pan
hetman, widząc rzecz niebezpieczną dobywać go, bo jakośmy potem oglądali municje,
któremi się byli okopali, obwarowani byli bardzo dobrze, tak iż gdyby było (jako niektórzy
radzili) przyszło do dobywania, nie bylibyśmy bez znacznego szwanku. Zaś głodem ich
wymorzyć, jako naród moskiewski (w czem żaden z nimi nie porówna), lada czem żyw,
poszłoby było w długą. Pana hetmana zaś myśl do tego wiodła dla dwóch ważnych (które
się niżej powiedzą) przyczyn, żeby nic nie bawiąc ku stolicy nastąpił. Przypadł tedy rad na
to, że z Wałujewem kontraktować, zwłaszcza, żeby dobry się podawał sposób tych
traktów: gdyż Moskwa na tem samem przestawała, co już było Sołtykowi i innym pod
Smoleńskiem od króla jegomości pozwolone. Temiż tedy kondycjami zawarł z nimi pan
hetman, a oni poddaństwo i wiarę królewiczowi Władysławowi przysięgli. Jakoż zaraz
przyłączyli się do wojska naszego, i dosyć wiernie (choć to jeszcze Szujski r e b u s p o t i
e b a t u r i życzliwie się zachowali, wiadomości częste a gęste z stolicy rozumiejąc się ze
swoimi panu hetmanowi przynosili, listy, które pan hetman posyłał do stolicy, do
niektórych osób i uniwersały, zgubie Szujskiego służące, przenosili.
Skoro boją się wyjawić pełną prawdę o Katyniu o czym wszyscy wiedzą to tym bardziej boją sie przyznać że Kłuszyn był jedną z największych klęsk rosji w historii.
Nie porównujcie walk XVII wieku w stosunku do XX wiecznych, czy dzisiejszych czasów.
Zdaje się że film dzieje się w roku 1612 a bitwa pod kłuszynem odbyła się dwa lata wcześniej ...poza tym domagasz się prawdy historycznej w filmie z jednorożcem i magią ???
no właśnie to nie film historyczny... równie dobrze można dyskutować o realizmie w filmie Król Artur... a tak nawiasem autor wątku to nawiedzony prawicowiec. Zawsze jak czytam takie pseudo inteligenckie litanie nacjonalistycznych baranów... zaczynam żałować, że sam mam prawicowe poglądy. Potem cała Polska ma nas za oszołomów. Aha i wbijajcie dalej dzieciom, że Rosjanie zabili nam prezydenta a za kilka pokoleń wyrośnie nam piękne pokolenie polskich hitler jugend. Wstyd...
Na górze masz takie okienko z linkami. Zaznacz całe i wklejasz w ekran pisania postu. Każdy sobie potem poczyta wikipedię, nie musiałeś całej wklejać.
Akcja filmu miała miejsce po zajęciu kremla! Przecież byłą mowa o porażce polskich wojsk idących na odsiecz Polakom oblężonym na Kremlu. Tak to jest jak dużo się pisze a nawet dobrze nie ogląda. Poza tym co to za film historyczny z jednorożcem i czarami. To jakaś wariacja na temat.
Nie powiedziano też że nowy car powiesił trzyletnie dziecko.
Nie powiedziano też że ta dynastia Romanowów po tych 300 latach została zabita przez samych Ruskich.
Nie powiedziano że Lisowszczycy urządzili rzeź w chińskiej dzielnicy Moskwy starcom kobietom i dzieciom...
...rzeczywiście strasznie zakłamany film....
Dzielnica nie nazywała się China Town tylko "Kitajskij kwartał" chociaż wcale nie zamieszkiwali jej Chińczycy. A wiara nie ma tu nic do rzeczy.
Kitajce - to obraźliwa nazwa azjatów. To tak samo jak nazwać murzyńską dzielnicę - kwartał czarnuchów.
My wymawiamy Chiny, Anglicy "Czajna", Rosjanie "Kitaj" a Chińczycy "CzungHua"(fonetycznie) Wymyśl jakąś inną zbrodnie Ruskich, bo tym trafiłeś jak kulą w płot.
To tak jakby powiedzieć że wymawianie słowa chińczyk po angielsku w Polsce Chinese (...czajnis...fon) jest obraźliwe bo przyrównuje się chińczyka do czajnika. :D
W sumie w ogniem i mieczem też jest sporo historycznych rozbieżności i jakoś to nikomu nie przeszkadza.
Rosjanie piszą swoją historię, a my swoją. Trudno się dziwić że w filmie, który traktuje o wydarzeniach zwanych w Rosji "wielka smuta" nie starano się nawiązywać do polskich zwycięstw. Przecież tego typu filmy są jakby z definicji gloryfikacją własnej historii i - słusznie lub nie- pomijają niewygodną jej część