Rok diabła, to film sprzeczności.
Jest w nim czysty śmiech, ironia. Jest smutny sarkazm, kiedy żałosne, z pozoru, zachowanie zwyczajnego bohatera okazuje się bardziej uniwersalne i bliższe nam, niż się wydaje.
Jest trochę przykrości, gorzkiej rzeczywistości. Jest wreszcie rozdarcie między szarą codziennością, a metafizycznym uniesieniem. Coś, co w kinie(ba! w ogóle w sztuce) jest wyznacznikiem arcydzieła, bo udaje się je uzyskać niezwykle rzadko. I chyba w żadnym innym filmie nie udało się tego zrobić z taką konsekwencją i kumulacją emocji w człowieku.
I właściwości tych nie traci pod wpływem kolejnych oglądnięć.