Temu filmowi dałem ocene 8/10,bardzowysoko wiec powinienem byc zachwycony ale mam pewien niedosyt.Zajme sie najpierw zaletami:świetne sceny akcji,kultowe wspaniałe pościgi samochodowe,gra aktorska szczegolnie de niro i skaarsgard,swietne auta(szczegolnie audi s8:):),bardzo dobra fabuła,napiecie dzieki dobremu scenariuszowi ciagle wzrasta,jestesmy piekielni ciekawi konca i....no wlanie zawartosci walizki.nadeszła pora na to co mnie wkurzało:najwzniejsz kwestia to zawartosc walizki,rozumiem że scenarzysta chciał zakonczyc film nietuzinkowo i nie zdradził zawartosci teczki,mnie osobiscie to zdołowało,poczułem wielki niedosyt!Nie wiem czy to było celowe zamierzenie ale z drugiej strony moze po prostu nie byli w stanie wymyslic nic oryginalnego,czegos co mogloby wyjasnic ta chora pogon za tym co jest w tej walizce,przeciez jesli bylay tam kasa to byłoby to banalne...moze i lepiej,druga sprawa to udział seana beana,ten minus to moja prywatna sprawa bo po prostu lubie teog aktora i liczylem na jego dalszy udzial,myslalem ze pojawi sie na koncu w jakies "niewdziecnej roli":)i 3 sprawa to ta z ta dziewczyna tez nie zostalo to wyjasnione tak wiec sporo tajemniczosci...moze niektorym sie to podba ale sparwa walizki mnie wkurzyla.
Piszcie co wy o tmy myslicie
Nie wyjaśnienie zawartości walizki było moim zdaniem dobrym pomysłem. MOże to taki hołd dla Pulp Fiction?? :)
mysle ze skoro nie dowiedzial sie tego Vincent, ktory byl wspolnikiem Sama, to dlaczego widzowie mieliby sie tego dowiedziec? my siedzielismy na kanapach jedzac tosty, a oni tam narazali zycie:D nieno, ale boirac pod uwage granice miedzy fikcja a rzeczywistoscia, wydaje mi sie ze glupio by to wygladalo ze kiedy po zblizeniu na zawartosc walizki, jest scena w ktorej Sam "zapomina" co tam bylo. mozna tez zalozyc ze Vincent dowiedzialby sie co tam bylo, ale czy to byloby lepsze zakonczenie? chyba nie pokazanie zawartosci mialo na celu ukazanie charakteru pracy najemnikow - maja wykonac zadanie i nie zadawac zbednych pytan. zawartosc walizki, poza tym ze byla dla kogos cenna, nie miala szczegolnego wplywu na fabule i wyjasnianie jej nic by nie wnioslo, no chyba ze byloby jeszcze miejsce na jakies zaskoczenie widza. no ale mysle ze bylo na tyle duzo dobrej akcji ze nie warto bylo przesladzac, zeby ,jak mowia, nie utonal od dobrych pomyslow. co do zawartosci, to biorac pod uwage jej nieistotniosc, moglo byc tam wszystko co sie w tej walizca zmiesci:
poza skarbem z pulp fictiom mogly tam byc:
dokumenty z "gorączki"
mikroprocesory z "osaczonych"
samolot Kate Austen z Lostow.
pozdrawiam
W całej rozciągłości popieram przedmówcę. Moim zdaniem nie wyjaśnienie co znajdowało się w walizce było najlepszym pomysłem twórców. Pokazuje to doskonale charakter zajęcia bohaterów. Nie interesuje ich co tam jest, ani komu i w jakim celu to może posłużyć. Interesuje ich wykonanie zadania i pieniądze, które za to dostaną. I tylko tyle. Tytuł filmu i opowieść Jean-Pierre'a o 47 roninach nie są przypadkowe. Bohaterowie to właśnie tacy samurajowie bez pana. Zimna wojna się skończyła, zabrakło im celu, zabrakło jakiejś ważnej sprawy, o którą mogliby walczyć. Kiedyś każdy z nich służył swemu krajowi, a walka w której uczestniczyli coś znaczyła, toczyła się o coś, w co - przynajmniej tak można domniemywać - wierzyli. Teraz liczą się już tylko pieniądze. Jean-Pierre mówi Samowi, że gdy ta wiara w sens dalszej walki umiera stajesz się taki, jak roninowie - stajesz się sługą bez pana. Przecież bohaterowie nawet nie wiedzą kto ich wynajął. Mogą się jedynie domyślać. I w gruncie rzeczy jest im wszystko jedno.
Moim zdaniem te niedopowiedzenia w fabule - kim są zleceniodawcy, kim są ludzie, w posiadaniu których jest walizka i wreszcie - o co toczy się gra, sprawdzają się doskonale. Nadają filmowi świetny klimat. Te zdawkowe wypowiedzi, porozumiewawcze spojrzenia, strzępki jakichś wspomnień z przeszłości pokazują, że mamy do czynienia z prawdziwymi profesjonalistami, którzy nie lubią wiele mówić, wolą działać. Wszyscy dzielą jednak ze sobą podobną przeszłość, a teraz tak samo pozbawieni są celu i pozostaje im tylko wykonanie zlecenia i nie zadawanie pytań. A jednak jest w tym wszystkim okruch czegoś ważniejszego - przyjaźń Sama i Vincenta (jeśli w tym fachu można w ogóle mówić o przyjaźni) i fakt, że obaj nawzajem ocalili sobie życie, pokazuje że przynajmniej dla nich dwóch coś jeszcze ma sens. W tym świecie, gdzie przestało się liczyć wszystko oprócz forsy, gest Sama i Vincenta i ich proste "Dziękuję" znaczy bardzo wiele.