Mocny film sensacyjny mistrza tego gatunku Johna Frankenheimera z gwiazdorską obsadą: Robert De Niro, Jean Reno i inni. Ale to właśnie oni dwaj nadają ton filmowi. De Niro mimo upływających lat cały czas jest w formie, a w mieszance z Reno daje to mocny efekt. Wysokiej klasy pościgi samochodów po mieście, wymyślna fabuła, do końca nie wiadomo, kto tak naprawdę jest kim. Dużo krwi, zwrotów akcji, ale tak naprawdę moralna mielizna, mimo dobudowanej "wzruszającej" przyjaźni gangsterów, z których jeden okazuje się agentem CIA. Dobro niby zwycięża, ale po drodze zginęło wielu niewinnych ludzi. Warto było?
wiadomo
wiadomo kto jest kim, tylko trzeba dokładnie oglądać. Film jest sprzed 6 lat, więc nie wiem czy De Niro tak szybko lata lecą...
uwaga
Oj, lecą, lecą, nawet Tobie. Intryga w filmie jest zagmatwana, w tym sensie napisałem, że nie wiadomo kto jest kim. Może to jest komplement dla filmu? A poza tym, mimo że De Niro jest dobry, to i tak ten film raczej nie przejdzie do historii. Bo chyba nie można go porównywać, jeśli chodzi o kunszt aktorski, do "Misji", "Łowcy jeleni" czy "Przylądka strachu". Pozdrwaiwam.
moze nie mozna, ale
wedlug mnie przejdzie do historii ze wzgledu na najlepiej sfilmowane sceny pościgów w kinie lat 90. A aktorzy się spisali odpowiednio.
aktorstwo tak
Aktorstwo bardzo dobre, ale w mojej pamięci (piszę to z perspektywy dwóch lat) "Ronin" się nie zapisał. Co z tego, że dobry aktorzy (oprócz Don Vita i Jeana Reno muszę wspomnieć Seana Beana; no i Nataschę McElhone, która świetnie sprawdza się z irlandzkim akcentem :D ), skoro dla mnie ten film nie miał klimatu, po prostu do mnie nie przemówił. Ale był dobrze zrobiony, dobry w szczegółach - tu się zgodzę.