Kiedy, ludzie, zrozumiecie, że w kościele nie ma unieważniania czegoś co było ważne. Jak ktoś dokonuje apostazji to sakramenty, które przyjął zawsze są ważne. Tak samo jest z małżeństwem. Jeśli ktoś jest niezdolny do małżeństwa to kościół może stwierdzić, że małżeństwo nie zostało zawarte w ważny sposób, np. ktoś został przymuszony, ale nie unieważnia tylko stwierdza, że nigdy nie było ważne.
Popieram w 100% a nawet w 200%. Żaden gość w czarnej kiecce nie będzie mi w życie się wpieprzał (oczywiście nie za darmo).
Tak jak napisałam wyżej, niestety w praktyce jednak ingerują mocno w życie obywateli nawet tych będących w opozycji do KK. To, że mają prawo do tego ingerować i mniej szanuje się w Polsce prawa kobiet do decydowania o swoim zdrowiu i życiu to nie jest uniwersalne, a wręcz niehumanitarne przez co łamana jest zasada miłowania ich jak bliźnich.
Po pierwsze - oprócz zdrowia i życia kobiety jest jeszcze zdrowie i życie płodu/dziecka i jeśli jest zdrowe, a kobiecie nic nie zagraża, to nie powinno się go zabijać. Po drugie - KK nic nie narzuca, bo nie ma takiej mocy, a lobbuje, bo ma do tego prawo, jak każda inna instytucja w Polsce. Kobieta decyduje bardziej o swoim zdrowiu i życiu, niż ci się wydaje. Zaczyna już w momencie, gdy wypije te dwa kieliszki wina wieczorem z partnerem i zaczyna się robić przyjemnie. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę, że seks to możliwa ciąża. Mój znajomy zrobił sobie wazektomię i może uprawiać seks do woli - są sposoby, tylko trzeba mieć głowę na karku, a nie płakać potem i żądać usuwania dziecka na życzenie.
Niniejszy wpis jest dla mnie nowym doświadczeniem. Zbieram materiały do pracy naukowej o chrześcijaństwie w popkulturze i dlatego często czytam opinie o filmach, ale sam jeszcze nie zabierałem głosu. Aż do teraz, gdy ujęła mnie żarliwość polemiki i zdecydowałem się na próbę zabrać głos w tej dyskusji. Od razu zastrzegam, że to przemyślenia wyrażone z punktu widzenia katolickiego duchownego a ja sam daleki jestem od oceny, choć jako przedstawiciel tzw. „kleru” mam wiedzę, której chyba niektórym brakuje.
Bardzo charakterystyczne dla naszych czasów stanowisko prezentuje użytkownik Wolfgang1984, który uważa, że nikt z forumowiczów nie ma prawa wykluczyć go z Kościoła Katolickiego, bez względu na to co głosi i czyni, bo to On – Wolfgang1984, decyduje czy jest katolikiem czy nie. Taki pogląd, dość powszechny w naszych czasach, określany jest przez niektórych „protestantyzacją” Kościoła Katolickiego. Kościół Katolicki ubolewa nad tym coraz popularniejszym trendem, który da się streścić jako przekonanie, że to nie wierność nauce Kościoła czyni katolikiem ale sama deklaracja; że można wierzyć w co się chce i robić co się chce, często wprost wbrew nauce kościoła i Chrystusa, byleby nadal w swoim sumieniu samookreślać się jako katolik. Czyli katolikiem czyni sumienie a nie życie w zgodzie z nauką Chrystusa wyrażoną w nauce Kościoła rzymskokatolickiego. Paradoks tkwi w tym, że to o systemie religijnym wypracowanym przez Lutra mówi się, że jest „religią sumienia” a nie nakazów czy zakazów. Tutaj warto zauważyć, że z analizy pisma „O wolności chrześcijanina” Lutra, wynika centralna teza: „Chrześcijanin jest całkowicie wolnym panem wszystkich rzeczy, nikomu nie podległym...”. To oznacza, że jest on wolny od zewnętrznych przykazań, obyczajów, pobożności, kultu, przepisów kościelnych. Luter, tak jak Wolfgang1984, jest przekonany o tym, że jego sumienie ma charakter obiektywny, jest pewniejsze niż kościelne przepisy i ludzka nauka. Jest to bez wątpienia podejście protestanckie a nie katolickie.
Owszem, można zgodzić się z Wolfgangiem1984, że nikt z forumowiczów nie ma władzy by formalnie wykluczyć go z Kościoła Katolickiego, lecz można także zgodzić się z Robertem_K7, że wykluczenia z Kościoła dokonuje się samodzielnie poprzez swoje czyny, m. im. poprzez otwarcie deklarowany brak zgody na przyjęcie nauki Kościoła Katolickiego.
Nauka Kościoła Katolickiego nie jest niestety dobrze znana samym wiernym tegoż Kościoła, a samej znajomości Pisma Świętego katolicy mogą pozazdrościć protestantom – nad czym głęboko ubolewam. Prawo kościelne, jak każde prawo, jest bezwzględne, te tym bardziej, że pochodzi od Boga i każdy katolik, czyli wierny Kościoła rzymskokatolickiego posiadającego zwartą doktrynę moralną, zgodnie z tą doktryną musi każdorazowo konfrontować swoje działania z zapisami Pisma Świętego, a w przypadku Kościoła rzymskokatolickiego, także z odnośnymi zapisami nauki Kościoła. Bóg jest miłością, to oczywista oczywistość. Ale Bóg stanowi także prawo i jest sędzią sprawiedliwym, który osądzi każdego nie za deklaracje lecz za czyny, za przestrzeganie Jego Słów. Warto zdać sobie sprawę, że na skutek sukcesji apostolskiej Matka-Kościół stanowi prawo w imieniu Chrystusa. Taka jest wola Boga.
Smutkiem napawa fragment, w którym na pytanie Robert_K7 gdzie jest granica bycia katolikiem, deklarowany katolik Wolfgang1984 odpowiada, że nie ma takiej granicy. Każdy duchowny rzymskokatolicki załamałby ręce nad taką odpowiedzią i mam tylko nadzieję, że wynika ona z niewiedzy a nie złej woli lub świadomego odrzucenia nauki Kościoła, wyrażonej w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Takich to niestety katolików gromadzi nasz Kościół. Argument że ludzie są niedoskonali, co podkreśla Wolfgang1984, jest do przyjęcia tylko wtedy, gdy za ta niedoskonałością idzie prawdziwa chęć naprawy swojej wrodzonej niedoskonałości. Matka-Kościół jest tu drogą, która wiedzie do tego celu. Nie wystarczy deklaracja bycia katolikiem, nie można wybrać w co się wierzy, czego się przestrzega z nauki Kościoła. Chrystus zostawiając swojemu Kościołowi klucze sukcesji apostolskiej postawił sprawę jasno. To Kościół wyrażony poprzez hierarchię wytycza drogę do zbawienia. Kodeks Prawa Kanonicznego mówi jasno, że nie ma zbawienia poza Kościołem, a odrzucając choćby część nauki Kościoła odrzuca się zbawienie w Chrystusie. Niestety taki relatywistyczny stosunek do nauki głoszonej przez Kościół rzymskokatolicki, jak ten prezentowany przez Wolfgang1984, jest dzisiaj powszechny. To smutna konstatacja dla duchownego. I warto zadać sobie pytanie czy taki wybiórczy stosunek do nauki Chrystusa to problem Chrystusa, czy błądzących członków Kościoła? Czyja nauka jest drogą do zbawienia? Chrystusa czy tych nowoczesnych, „niezgadzających się 1 do 1 z kościołem” katolików?
Wolfgang1984, jak wielu współczesnych pseudokatolików uważa, że broni Kościoła, ale ową obronę rozumie jako atak na innych, zamiast jako zapoznanie się z nauką Kościoła i merytoryczną odpowiedź adwersarzowi, który go umiejętnie prowokuje i obnaża kompletny brak przygotowania do dyskusji. Gdyby Wolfgang1984 jako „obrońca wiary” zapoznał się z nauką Kościoła mógłby merytorycznie odpowiedzieć użytkownikowi Robert_K7. I tu pojawia się problem bo cechą charakterystyczną pseudokatolików jest znikoma znajomość nauki Kościoła w myśl zasady „nie wiem w co wierzę, nawet mnie to nie interesuje, ale wierzę, więc jestem predystynowany do pozostania w prawdzie, chociaż nie mam pojęcia co to prawda i jak ona wygląda; po prostu moja prawda to święta prawda”. To smutny obraz pseudokatolika. Oczywiście nie twierdzę, że Wolfgang1984 jest poza Kościołem rzymskokatolickim, paradoksalnie on jest wewnątrz Kościoła, co niestety nie czyni mojego Kościoła silniejszym lecz niestety słabszym. Trafnie to odczytuje Robert_K7, z którym w tym aspekcie niestety muszę się zgodzić.
Na koniec kilka cytatów z dokumentów Kościoła rzymskokatolickiego, które powinny definitywnie rozstrzygnąć „czy katolik może nie zgadzać się ze swoim kościołem 1 do 1”:
Kodeks Prawa Kanonicznego:
Kanon 204
§ 1. Wiernymi są ci, którzy przez chrzest wszczepieni w Chrystusa, zostali ukonstytuowani Ludem Bożym i stawszy się z tej racji na swój sposób uczestnikami kapłańskiego, prorockiego i królewskiego posłannictwa Chrystusa, zgodnie z własną każdego pozycją, są powołani do wypełniania misji, jaką Bóg powierzył pełnić Kościołowi w świecie.
§ 2. Ten Kościół, ukonstytuowany i uporządkowany na tym świecie jako społeczność, trwa w Kościele katolickim, kierowanym przez następcę Piotra i biskupów we wspólnocie z nim.
Kanon 205
W pełnej wspólnocie Kościoła katolickiego pozostają tutaj na ziemi ci ochrzczeni, którzy w jego widzialnym organizmie łączą się z Chrystusem więzami wyznawania wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego.
Kan. 212 -
§ 1. To, co święci pasterze, jako reprezentanci Chrystusa, wyjaśniają jako nauczyciele wiary albo postanawiają jako kierujący Kościołem, wierni, świadomi własnej odpowiedzialności, obowiązani są wypełniać z chrześcijańskim posłuszeństwem.
Kan. 750 -
Wiarą boską i katolicką należy wierzyć w to wszystko co jest zawarte w słowie Bożym, pisanym lub przekazanym, a więc w jednym depozycie wiary powierzonym Kościołowi i co równocześnie jako przez Boga objawione podaje do wierzenia Nauczycielski Urząd Kościoła, czy to w uroczystym orzeczeniu, czy też w zwyczajnym i powszechnym nauczaniu; co mianowicie ujawnia się we wspólnym uznaniu wiernych pod kierownictwem świętego Urzędu Nauczycielskiego. Wszyscy więc obowiązani są unikać doktryn temu przeciwnych.
W myśl przytoczonych powyżej definicji katolik to osoba uznająca CAŁE nauczanie Kościoła rzymskokatolickiego.
A co się dzieje, gdy jakiś katolik nie uznaje jakiegoś dogmatu Kościoła?
Kan. 751 -
Herezją nazywa się uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej ; apostazją - całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej, schizmą - odmowa uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła, uznającymi to zwierzchnictwo.
Kan. 754 -
Wszyscy wierni mają obowiązek zachowywać konstytucje i dekrety, które prawowita władza kościelna wydaje w celu przedstawienia nauki i napiętnowania błędnych opinii. Odnosi się to w sposób szczególny do aktów wydawanych przez Biskupa Rzymskiego lub Kolegium Biskupów.
Kan. 1364 -
§ 1. Odstępca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice wiążącej […]
To definitywnie rozstrzyga spór.
Nadto straszenie wystawianiem fałszywych opinii (GoWork to serwis na temat pracodawców a nie krytyków filmowych, a dyskusja dotyczyła filmu a nie np. warunków zatrudnienia) i nasłaniem kontroli skarbowej jest z gruntu rzeczy zaprzeczeniem chrześcijańskiego miłosierdzia, jak to zgrabnie uchwyciła Lahkesis.
Z Bogiem.
Ciekawy wpis. Odniosę się, choć użytkownika już tutaj nie ma. Oczywiście jestem przekonany, że ksiądz, który się tu wpisał, był jakby sprzymierzony z użytkownikiem Robert_K7, który szukając wsparcia i poparcia poprosił go o jakąś poradę i wyrażenie opinii, a ten - chcąc nie chcąc - musiał opowiedzieć się po stronie kolegi :) I to zrobił. Oczywiście - ja nie mówię, że moje podejście do KK jest idealne i że jestem idealnym katolikiem. Chodzi mi tylko o to, że w dobie laicyzacji i ateizmu, w świecie, w którym odchodzi się od wiary, wyśmiewa się ją, jeśli ktoś - nawet "protestantyzując" i nawet robiąc to nieporadnie, jak ja - deklaruje się jako katolik, to już jest dużo. To już jest coś, to już jest punkt zaczepienia. To znaczy, że on chce być katolikiem, nawet jeśli wg bardziej świadomych katolików daleko mu do tego. Takie jest moje zdanie. I takich ludzi jest całkiem sporo i nie należy ich wykluczać i hejtować. Nie ma mandatu do tego ktoś, kto czuje się lepszym i bardziej świadomym katolikiem - to zwykła pycha. Jeśli ktoś chce wykluczyć mnie, musiałby wykluczyć jeszcze parę milionów ludzi w tym kraju. Ludzi, którzy przynajmniej nie są ateistami i nie mają o nic pretensji do Kościoła - a to już dzisiaj naprawdę dużo. "Nauka Kościoła Katolickiego nie jest niestety dobrze znana samym wiernym tegoż Kościoła" - tak napisał nieobecny już tu ksiądz-użytkownik i zgadzam się z tym w 100%. Jednak czy to znaczy, że ma pojawić się jakiś Robert_K7 i rozstawiać tych wiernych po kątach, "bo wy się nie znacie i nie jesteście katolikami"? I tak - ja nadal uważam, że nie ma granicy bycia katolikiem. Może być nim zarówno ktoś, kto chodzi do kościoła i przestrzega nakazów i zakazów i ma dużą świadomość, jak i może być nim babcia, która nic z liturgii nie rozumie, a także chuligan, który po prostu się katolikiem deklaruje, a w kościele nie był od czasów pierwszej komunii. Ale on wierzy, deklaruje się i choć ma wiele do nadrobienia, to nie można jemu, czy tej babci, powiedzieć - żaden z ciebie katolik, a tak czyni właśnie Robert_K7, który czuje się lepszy. To on mówi, kto katolikiem jest i być może, a kto nie, używając do tego wulgarnych słów i prezentując tutaj chamstwo - tymczasem nikt nie daje mu do tego prawa, nawet jeśli on wie więcej i przeczytał więcej i jest bardziej świadomy i ma kolegów księży i chodzi na rekolekcje. Oczywiście, że sama deklaracja z perspektywy księdza może być niewystarczająca - ale to nie znaczy, żeby czuć się lepszym, tak jak czuje się Robert_K7. Szkoda, że ksiądz nie zauważył, że ten tak bardzo wierzący i idealny katolik Robert_K7 dopuszcza się tu nienawistnych wpisów i nie umie dyskutować na poziomie innych użytkowników, którzy również przecież się ze mną nie zgadzają. Kodeks Prawa Kanonicznego mówi, że nie ma zbawienia poza KK, ale to już Kościół musi chyba ustalić między sobą, bo są księża, którzy twierdzą inaczej, a nawet mówił o tym sam papież Franciszek (który do grona potencjalnych zbawionych zaliczył nawet ateistów). Więc Kodeks jedno, a hierarchowie drugie... I to sam Ojciec Święty! Pytanie retoryczne - czy Robert_K7 napisał wtedy pismo do Watykanu, w którym, po pierwsze, w swoim zwyczaju zhejtował papieża, a po drugie, czy napisał papieżowi, że ten nie jest katolikiem? To jest przykład tego, że katolikiem może być każdy - nawet papież Franciszek, który dopuszczał zbawienie ateistów, tymczasem ksiądz, który się tu wpisał (a już konta tu nie ma, szkoda), twierdzi zupełnie coś innego - zaprzeczając tym samym dogmatowi o nieomylności papieża. Kto tu więc "protestantyzuje"? A czy ksiądz nie zapoznał się z konstytucją "Lumen gentium" i deklaracją "Nostra aetate" z Soboru Watykańskiego II? One też dopuszczają taką możliwość - więc cóż... Wobec tego, wg kryteriów księdza, który się tu wpisał, cały Sobór Watykański II jest pseudokatolicki, nie tylko ja :) Jakoś mi z tym źle nie jest. Czy obecność papieża Franciszka w Kościele tego księdza, też nie osłabiała katolicyzmu? Warto jeszcze odwołać się do adhortacji "Evangelii gaudium", gdzie papież napisał, że Bóg działa w sercach wszystkich ludzi, także spoza Kościoła, i że Duch Święty może prowadzić każdego ku zbawieniu. I to w sumie przekreśla cały zamieszczony tu wpis użytkownika-księdza i jego przyjaciela Roberta_K7. Chyba że mamy tu do czynienia z księdzem z Bractwa Piusa X - to by wiele wyjaśniało. Ksiądz mi tu zarzucił atak na innych, jakby w ogóle nie zauważał hejterskich wpisów Roberta_K7. No ale to jego kolega, więc obiektywizm zatracony - Robert_K7 tylko "umiejętnie prowokuje" :) Ot - relatywizacja po znajomości :) Zarzut braku chrześcijańskiego miłosierdzia - przyjmuję na klatę. Szkoda tylko, że ksiądz w ogóle nie zauważa tego u swojego rozdygotanego kolegi skarżypyty Roberta_K7, który odezwał się tutaj po roku od dyskusji i pierwsze od czego zaczął, to od hejtowania i wyzwisk (filmweb usunął jego wpis). Tak bardzo zabolało go to wszystko, o czym żeśmy tu rozmawiali, że po pół roku "wynajął" księdza, żeby ten go poparł, a po roku nie wytrzymał i mnie zwyzywał. O - idealny katolik, prawda? On na pewno wzmacnia Kościół księdza, który się tu wpisał :) Szkoda, że nie jesteście tacy wygadani, gdy chodzi o dyskusję z ateistami, którzy Boga obrażają i śmieją się z wierzących.
Wy katotaliby interesujecie się wszystkim, co robią inni. Aborcja to przerwanie rozwoju zygoty. I dopóki ta zygota rozwija się w cudzym ciele, żywiciel zygoty i właściciel tego ciała ma główną moc decyzyjną czy chce czy też nie udostępniać to ciało. I bez tekstów, że może zrezygnować z uprawiania sexu. Każdy ma prawo robić ze sowim ciałem co mu się podoba. Kobieta ma prawo cieszyć się sexem. I ma prawo uznać, że nie chce swego ciała udostęoniac na rozwój zygoty, która pasożytuje na jej sokach. Tylko jedna strona, czyli kobieta ma w tym układzie mózg i jest zdolna odczuwać. W momencie zajścia w ciążę nadal jest człowiekiem i ma prawo decydować o swoim ciele. Nie staje się automatycznie tylko opakowaniem w którym jest człowiek. A wy tak postrzegacie kobietę. W momencie zajścia w ciążę przestaje być dla was istotą ludzką z wszelkimi je przynależnymi prawami. Istota ludzka jest tylko bezrozumny zlepek komórek. Osoba, która nosi to w swym ciele was bezduszne katotalibskie stwory nie interesuje. W pojedynku: dorosła kobieta contra zlepek komórek ja staje po stronie kobiety. A wy zajmijcie się sobą. Nikt was do aborcji nie zmusza. Na szczęście zbliżacie sie do końca swych wpływów. Kościoły na całym świecie świeca pustkami. Trzymacie się w Polsce przez rządy ciemnoty pisowskiej i kilku babć moherowych, które swym okrucieństwem i bezwzględnością wobec kobiet chcą wymazać grzechy młodości. Na szczęście ta grupa przerzedza się z dnia na dzień i niedługo zniknie. Żałosna dyktatorska katotalibska ciemnoto odczep się od nas ludzi i kobiet. Tyle w temacie.
Uuu wy katotaliby, ciemnoto, bezduszne stwory. Ja się zastanawiam, kto tu jest stworem i pod wpływem jakiego stwora wylewa z siebie te nienawistne brednie. Spójrz w lustro, przeczytaj co piszesz i zastanów się nad sobą, ile w tobie jadu i nienawiści. Czy aby na pewno jesteś po dobrej stronie mocy? Ja nie jestem katotalibem, tylko po prostu opieram się na zwykłej logice. Jakby ktoś ciebie zlikwidował jako zygotę, to byś dziś nie pisała tych swoich bzdur. Więc jako zygota może człowiekiem nie byłaś, ale z tej zygoty się człowiekiem stałaś. Dlatego likwidowanie tej zygoty jest jakąś formą zabójstwa i możesz sobie z tym polemizować do woli, ale nawet prawo nie jest po twojej stronie, bo aborcja na życzenie jest dziś zakazana :) A Kościół tylko mówi, aby tego nie robić, ale nie siedzi ci w domu, czy u lekarza. To twój wybór jako tego żywiciela :) Możesz sobie usuwać i robić co chcesz, ja osobiście mam to gdzieś. I nie polemizuj z czymś, czego nie napisałem. Nie napisałem, żeby rezygnować z seksu, ale ty już piszesz mi do tego kontrargumenty. Wyluzuj. Promujesz tu jakieś życie bez konsekwencji - a proszę bardzo, tylko tak nie jest i nie będzie :) Istota ludzka to nie tylko prawa, ale i obowiązki i jakieś powinności - o, zaskoczenie, prawda? Może w ten sposób spojrzysz na świat? Zachowujesz się tak, jakby te pisane ci kilkadziesiąt lat życia to było wszystko, co cię czeka. Kościół może być w odwrocie, ale wiara i dobro zawsze będą w cenie. Jak będziesz się czuć umierając, skoro dziś zioniesz nienawiścią? Czego będziesz oczekiwać po drugiej stronie? Napisałbym, że mi cię szkoda, ale nie mam miłosierdzia dla takich jak ty.
A ja nie mam miłosierdzia dla takich jak ty. I nawet jeśli zygota rozwinęłaby sie w człowieka nie zmienia to faktu, że najpierw sa prawa osoby świadomej, która tę zygote w sobie ma. I ja je stawiam wyżej. Podczas gdy wy stawiacie wyżej prawa tej zygoty. A aborcja na życzenie istnieje w wielu cywilizowanych krajach i u nas tez prędzej czy później będzie. Wasze katotalibskie przesądy i zwyczaje odchodzą w niebyt.
Nie masz powodu, aby nie mieć miłosierdzia dla takich osób jak ja :) Bo jaki byłby to powód? Czy to ja zionę nienawiścią i złem, czy ty? Przeczytaj twoje i moje wpisy i sama wyciągnij wnioski. Ja też stawiam dobro osoby żyjącej i świadomej nad dobro zygoty i na szczęście polskie prawo również przewiduje takie przypadki i kiedy np. ciąża zagraża zdrowiu i życiu kobiety, albo jest z gwałtu, to można ją usunąć. W czym więc problem? Nie pisz do mnie "wy", bo w mojej osobie personalizujesz sobie wszystkich tych, których tak nienawidzisz i z którymi walczysz i wylewasz na mnie wszystkie swoje żale. Odpuść, bo to nie ma sensu, a tylko się spalasz. Przecież każdy może mieć swoje poglądy na ten temat, ale widać ty nie tolerujesz tego, że ktoś ma inne poglądy od twoich i go atakujesz. Nie wszyscy muszą myśleć tak jak ty, naprawdę :) I owszem, aborcja na życzenie jest w wielu krajach, gdyż tam zwycięża nihilizm i kultura śmierci. Tylko aborcja na życzenie nie ma nic wspólnego ze stawianiem dobra kobiety nad zygotą.
Kobieta ma prawo do decydowania o swoim ciele i to prawo nie powinno być niczym ograniczone. Kobiety nie mają praktycznie możliwości legalnej aborcji w opisanych przez ciebie przypadkach, bo większość szpitali w Polsce odmawia przeprowadzenia aborcji nawet w tych przypadkach. Kobiety umierają, bo lekarze w szpitalu nie chcą przerwać ciąży nawet przy zagrożeniu życia. Tak samo w wypadku ciąży z gwałtu. To prawo ludzkie i nikt nie ma prawa tego przywileju racjonować i określać warunków, kiedy człowiek może, a kiedy nie decydować o swoim życiu i ciele. Katolicyzm jest religią opresyjną jak religia muzułmańska. A poza wszystkim religia żadna nie powinna mieć wpływu na prawo świeckie. Powinna wyznaczać prawa tylko swoim wyznawcom, a i im zostawiać wolna wolę. Zostawcie nas w spokoju i żyjcie w swoich mentalnych gettach rodem ze średniowiecza.
Każdy ma prawo do decydowania o swoim ciele - nie tylko kobiety. Tylko gdy była akcja szczepień, to wtedy nagle były naciski, aby te szczepienia były obowiązkowe i już o swoim ciele decydować za bardzo nie mogliśmy. Ale to cię jakoś nie interesowało, bo nie dotyczyło twojej proaborcyjnej ideologii. Wtedy argumenty pt. 'moje ciało moja sprawa' nagle przestały mieć znaczenie. Druga sprawa - jeśli szpitale odmawiają aborcji w dozwolonych przypadkach, to powinno się to skontrolować i zbadać każdy taki przypadek. Jeśli lekarze boją się przerwać ciążę (a wiadomo, że niektórych lekarzy po wyroku TK obleciał strach), choć powinni to zrobić, to znaczy, że są tchórzami i się do tej roboty nie nadają, a do tego łamią prawo, ryzykując życie kobiety. Ale to do nich powinnaś mieć pretensje i tylko do nich. A ty masz o to pretensje do mnie, do Kościoła, Kaczora i nie wiadomo do kogo jeszcze :) I trzecia sprawa - katolicyzm absolutnie nie jest religią opresyjną, gdyż Kościół niczego nikomu nie nakazuje, ani nie zakazuje, gdyż nie stanowi żadnego prawa w tym kraju. Jesteś wolna i możesz robić co chcesz i rady Kościoła możesz puszczać mimo uszu, a jedyne, co cię obowiązuje, to polskie prawo. A polskie prawo nie jest ustalane w Watykanie, tylko w polskim parlamencie. A że Kościół lobbuje prawo antyaborcyjne to sorry, ale jako instytucja mają prawo to robić, tak jak środowiska proaborcyjne mają prawo lobbować i forsować swoje poglądy w tej kwestii. Wiara, Bóg, tradycja, życie - jeśli to są getta średniowiecza, to cóż... Współczuję, że wyznajesz coś odwrotnego, bo prowadzi cię to w bardzo złe miejsce.
W jednym się zgadzam. Ci lekarze, którzy odmówili aborcji i kobiety zmarły nie nadają się na lekarzy. Pracuję w środowisku lekarskim i wielu z nich uznało, że ci lekarze przez których decyzje zmarły te kobiety powinni stanąć przed komisją i zostać pozbawieni prawa do wykonywania zawodu. Mieli obowiązek ratować życie, a postawili wyżej własny komfort. Lekarze i Profesorowie których znam byli w tej ocenie jednoznaczni
Podziwiam, że chce ci się toczyć dyskusję z takim katolickim talibem. i to w jakim stylu. Tylko czy jest sens? Równie dobrze możesz mówić do ściany.
Masz rację. Do nich nic nie dociera. Ale Twoje wpisy przeczytałam i zrobiły na mnie wrażenie. Pozdrawiam Cię serdecznie:)
To chociaż w kwestii tych lekarzy się zgadzamy. Jednak to do ciebie i do tobie podobnych nie docierają żadne argumenty. Wszystkim wam wykazałem, że Kościół nie wtrąca się w sprawy innych ludzi, a jedynie daje swoje porady, których można słuchać, albo nie. Ale wy się uparliście, że występuje jakiś katotaliban :) Natomiast jeśli Kościół coś lobbuje, to ma do tego dokładnie takie samo prawo, jak każda inna instytucja. Tylko was boli, że jest bardziej wpływowy, niż organizacje proaborcyjne, stąd ta nienawiść. Dobro zawsze zwycięża :)
To prawda. Dobro zawsze zwycięża. I dlatego kościoły świeca pustkami w całej Europie. Młodzi masowo odchodzą od kościoła a starzy powoli wymrą. Kościół nie ma prawa lobbować i przekupywać polityków. Ma prawo nauczać w sowich miejscach kultu i tylko sowich wiernych. Kończę dyskusję z tobą biedny katotalibie. Przegrywacie. trzymacie się resztkami sił w Polsce głosami staruszków, którzy chcą zmazać grzechy młodości i sobie wykupić drogę do nieba i sierot po PiSie. Jak Chazan. Tak zdemoralizowanego człowieka nie spotkałam w swym życiu. Wyskrobał sobie majątek, A teraz chce wyczyścić swoje winy nadgorliwością i cudzym cierpieniem. Obmierzła postać pogardzana w środowisku. Kościół nie lobbuje tylko przekupuje. NIE MA DO TEGO PRAWA. Żegnam.
I na koniec. Uważasz takiego kogoś jak Rydzyk-bezwzględny kapitalista i buńczuczny samowładca bez krztyny sumienia , który wykorzystuje biednych zdesperowanych ludzi finansowo ,a potem wykorzystuje pieniądze od polityków na wspieranie ich kampanii, za ojca kościoła? Serio utożsamiasz się z czymś takim (tak "czymś" a nie "kimś")? To nie jest walka o sumienia ale o kieszenie, o wpływy. Kościół powinien być miłością. Powinien nauczać, a nie stanowić prawa świeckie i przekupywać polityków. Znam dobrych Księży i oni sami gardzą chciwym, zdemoralizowanym, skorumpowanym bagnem, którym jest Kościół w Polsce. Jeden nawet rozważał zrzucenie sutanny. Opowiadał mi takie rzeczy o chciwości Kościoła, który jawi się niemal jak mafia. Jak można wspierać tak zdemoralizowane środowisko? Masz w moim odczuciu ograniczone myślenie, ale wypowiadasz się elokwentnie i mimo to bronisz tej zdemoralizowanej instytucji?
Tobie się wydaje, że jak ktoś w jakiejś sprawie stoi za Kościołem, to od razu lubi Rydzyka i broni całego zdemoralizowania Kościoła i tego, co w nim złe. To jest błąd w myśleniu i przypisywanie mi nieuprawnionych łatek. Więc odpowiadam z miłą chęcią - absolutnie nie uważam Rydzyka za ojca Kościoła. Brrrr. Ani się z nim nie utożsamiam. Ale np. lubię kardynała Krajewskiego, który jest odwrotnością Rydzyka i zawsze szukam w Kościele dobra, choć wiem, że jest wiele zła i to mi bardzo nie pasuje. Terlikowski bardzo mądrze powiedział - są różne katolicyzmy w jednym Kościele. I jak ktoś chodzi do Kościoła i go czasem w czymś broni i np. nie popiera aborcji, to nie znaczy, że popiera skorumpowanych, albo obrzydliwych i zepsutych hierarchów. Ja skupiam się na dobrych księżach, a nie bronię kościelnej patologii. Dlaczego pomyślałaś, że tak jest? Może dlatego, że tak nie lubisz Kościoła, że widzisz w nim tylko zło. Co do praw świeckich - Kościół ich nie stanowi! Cały czas to próbuję przekazać i cały czas nie rozumiesz. To polski parlament stanowi prawo, a nie Kościół. Kościół natomiast czasem lobbuje, ale niestety ma do tego prawo, bo jest organizacją działającą w Polsce. I ja mu tego prawa nie chcę odbierać, a ty tak, bo go nie lubisz i nie ma twoich poglądów.
Kościoły świecą pustkami, ale jeszcze nie w Polsce. Młodzi odchodzą, ale jeśli uważasz, że to dobrze, to jesteś w błędzie, bo pół biedy, jakby odchodzili tylko od Kościoła, ale odchodzą też od wiary i dają się omamić takim ideologiom, jakie forsujesz ty. A tu już pojawia się problem - problem dla nich oczywiście. Kościół ma dokładnie takie samo prawo lobbować jak każdy inny w tym kraju. Przekupywać nie może i nie powinien, a niestety to się dzieje i za to należy się krytyka. Ale wybacz, żeby odmówić Kościołowi prawa do lobbingu. Organizacja proaborcyjna może lobbować, a antyaborcyjna nie? O tak dobrze to nie będzie na pewno. Kościół może robić dokładnie to samo, co każda inna organizacja działająca w tym kraju, a ty chcesz go dyskryminować. I oby były tylko takie "katolibany" jak ja, to jeszcze nie byłoby najgorzej. Bo przyjdą gorsi ode mnie i naprawdę ten katotaliban wprowadzą. Biedni to są ci, którzy odwracają się od pewnych wartości, tacy jak ty. Kiedyś będziesz tego potrzebować i pragnąć, ale może być już za późno. Nie pisz do mnie w liczbie mnogiej, bo utożsamiasz mnie z kimś, kim nie jestem. Chazan mnie nie interesuje i nie stawiaj mnie w roli jego obrońcy. Skoro żegnasz, to żegnaj, tylko pamiętaj - nie chciej nic od Kościoła, bo piszesz to co piszesz i masz do tego prawo, ale pewnie zaraz polecisz na parafię coś załatwiać i wtedy się spłaczesz, że ksiądz cię źle potraktował i zapomnisz o tym, co tu piszesz. To nie Kościół wtrąca się do życia ludzi, tylko ludzie, którzy go nie lubią i go olewają, nagle przyłażą do niego po prośbie i nagle czegoś od niego żądają. Możesz Kościoła nie lubić, ale nic od niego nie chciej i nie układaj mu życia. Bo to nie Kościół układa życie ludziom, tylko ludzie Kościołowi - i to najczęściej ci, którzy go nie znoszą. Nie mów, że Kościół nie może lobbować, bo może to robić dokładnie tak samo, jak każdy w tym kraju. Tylko boli cię, że Kościół ma siłę przebicia, a proaborcyjne organizacje jakoś nadal przebić się nie mogą. I to cię boli i dlatego odsyłasz Kościół do siebie na parafię, żeby nie wyściubiał z niej nosa. A tak dobrze to nie będzie. Kościół ma prawo działać i działa i będzie działał, a ty przegrywasz i dlatego wyjesz.
Nie, ja właśnie wygrywam. Kościół wygrał, bo miał układ z poprzednią władzą PiSowską. Bo umożliwił im zdobycie władzy a władza musiała chciwemu Kościołowi spłacić dług. Jedną z głównych przesłanek do przegranej PiSu była decyzją pseudo nielegalnego trybunału (celowo z małej litery), w którym zasiada magister prawa, umiejąca lepić pierogi i były prokurator ze Stanu Wojennego, donosiciel i współpracownik SB. Jestem w szoku, że ktoś tak elokwentny jak Ty utożsamia sie z tymi miernymi ludźmi. Zostało trochę starych facetów i sfrustrowanych niemożnością zdobycia kobiety inceli z Konfy . I jeśli chodzi o obecny stan prawny to tak, Kościół chwilowo wygrał. Przegrał jednak coś ważniejszego, przegrał walkę o sumienia i dusze młodych. I to wkrótce zacznie być widoczne. I jeśli chcesz wiedzieć, to niektórzy ludzie Kościoła i Księża mają tego świadomość. Wiedzą, że zbytnia zachłanność Kościoła sprawi, że wahadło odbije w drugą stronę ze zdwojona siłą. I tak będzie. A jeśli chodzi o mnie to nie musisz sie obawiać. Dopóki Księża sa mężczyznami to smukła zielonooka brunetka podobna do młodej Ani Dymnej załatwi z nimi WSZYSTKO:):):)
Politykować to mi się nie chce, bo to nie na temat. Układ Kościoła z PiS-em to niestety fakt i też mi się te układy nie podobają. To jest jakby poza dyskusją. Nie wiem, na jakiej zasadzie utożsamiasz mnie z Pawłowiczową i Piotrowiczem, bo zupełnie o tym nie rozmawiamy. Sam uważam, że wstawienie ich do TK było bezczelnością ze strony PiS - ale to przecież nie na temat. Jeszcze by tego brakowało, żebym się utożsamiał z Piotrowiczem, którego nie lubię i uważam, że za działalność w czasach PRL nie powinno go być w polskiej przestrzeni publicznej. Jak widzisz, bierzesz mnie za kogoś, kim absolutnie nie jestem. Co do tego, że młodzi odchodzą od Kościoła - napisałaś to drugi raz, a ja drugi raz przyznaję rację. Tak, młodzi odchodzą od Kościoła. Tylko podkreślam, że szkoda, bo jeśli takie nihilistyczne ideologie jak twoja, zastąpią im przykazania i wiarę w Boga, to będzie bardzo źle - dla nich, ale być może też dla ludzi postronnych. Z drugiej strony to też nie jest tak, jak tu próbujesz rysować, że to tylko garstka staruszków i paru inceli. Jeszcze tak tragicznie nie jest i może w Polsce nie będzie - tym bardziej, jeśli następnym papieżem zostanie kardynał Krajewski. Podejdź sobie kiedyś w niedzielę pod jakiś kościół na Wilanowie i popatrz, jak wygląda sytuacja. Wilanów to dzielnica, gdzie Trzaskowski i KO wygrywają wybory w cuglach. A jednak nawet tam kościoły są pełne. Warto wyjść ze swojej bańki i nieprawidłowych przekonań o otaczającej cię rzeczywistości. Niestety radykalizm zwalcza się radykalizmem, więc biada tobie, jak do głosu dojdą prawdziwi fundamentaliści. Ja tylko w tych moich wpisach podkreślam, że Kościół ma prawo lobbować pewne rzeczy, jako jedna z wielu organizacji, która istnieje w Polsce. Dla mnie to jest oczywiste. I podkreślam również, że to często ludzie chcą coś od Kościoła, a nie Kościół od ludzi. Bo widzisz, tak nagadałaś na ten Kościół, ale jednak sama przyznajesz, że kiedyś być może będziesz czegoś od niego chcieć i będziesz musiała użyć do tego swojego uroku. Czyli swoje gadasz, piszesz, narzekasz, psioczysz, krytykujesz, ale w końcu do tego Kościoła się zwrócisz z prośbą :) Czyli jednak ty ten Kościół potrzebujesz :) On cię nie potrzebuje, on ci nic nie nakazuje, nie układa ci życia, a ty i tak do niego poleziesz :) I jeszcze będziesz miała pretensje, że wtedy ten Kościół faktycznie coś od ciebie będzie chciał, albo że czegoś dla ciebie nie zrobi i ci odmówi. Właśnie na tym to polega - ludzie nie znoszą Kościoła, a potem i tak przyłażą z pretensjami, prośbami itd. I kto tu co komu dyktuje... Parę lat temu jakiś Mietek zmarł i nie został wpuszczony do Kościoła, ludzie otworzyli trumnę na cmentarzu, była cała afera o to. Ale nikt nie pomyślał, że ten Mietek zachowywał się tak jak ty i ten drugi tu koleżka z komentarzy. Że jechał po Kościele po całości, przeganiał Kościół do mysiej dziury, odmawiał mu praw, nazywał katotalibanem itd. Ale potem jego rodzina miała jakieś roszczenia względem księdza - jakim prawem? Najbardziej nie znoszą Kościoła ci, którzy są wściekli, że czasem muszą do tej znienawidzonej instytucji pójść coś załatwić, a ten ksiądz jeszcze coś od nich chce i wymaga, zamiast podpisać papierek i spadać... A przecież to oni przyleźli. Niech nie przychodzą. Jak to mówi ten dowcip - cześć, nie mogę rozmawiać. Ale przecież to ty dzwonisz :) A Anna Dymna jest katotalibanką :) Jest wierząca, a dla ciebie i tobie podobnych każdy wierzący to katotalib, więc cóż... Bądź konsekwentna. A w ogóle już się pożegnałaś. Jednak nie? Sorry, ale nie przegadasz mnie.
Anna Dymna jest wierząca, ale też nie utożsamia się ze wszystkim, co robi Kościół. Ja podobnie. Jestem wierząca, ale KK szczególnie w Polsce i jego zachowania niekoniecznie akceptuję. I znam dobrych, mądrych i uczciwych Księży. Niestety Kościół Katolicki w Polsce za wspieranie opozycji antykomunistycznej wystawił bardzo wysoki rachunek społeczeństwu i temu krajowi. Ja i młodsi ode mnie nie czujemy się zobowiązani do jego płacenia. Do tego, że Kościół jest zwolniony z podatków np. Konkordat należy moim zdaniem renegocjować i zmienić jego ustalenia. Nie zgadzam się z zapisami ustawy antyaborcyjnej. Poprzedni kompromis był dobry. I jestem więcej niż pewna, że wróci. Bo tego chce większość społeczeństwa. Organizacje feministyczne źle robią, że chcą aborcji na życzenie, bo polskie społeczeństwo nie jest na nie gotowe i tylko zrażają ludzi. Ja jestem za przyznaniem takich praw kobietom i braku ograniczeń w dostępie do aborcji, bo nie wierzę, że jakakolwiek kobieta traktowałaby tę decyzję lekko. Jestem jednak realistką.
I bardzo dobrze, że się Dymna nie utożsamia ze wszystkim, bo to by było nawet niewłaściwie. Nie imputuj mi, ani nie wyobrażaj sobie, że ja się utożsamiam ze wszystkim, co się w KK dzieje. A jednak to ja zostałem z góry nazwany katotalibanem, a nie ona, bo wyobraziłaś sobie, że rozmawiasz z kościelnym betonem. Ja też nie zamierzam płacić żadnych rachunków Kościołowi. Biorę sobie z niego to, co dobre, a to co złe wypaliłbym żelazem. Jednak, jeśli idę na parafię, bo chcę coś załatwić, czyli coś od tego Kościoła chcę, to muszę się dostosować do ich reguł, a ludzie by chcieli coś od Kościoła brać, ale nie dawać nic od siebie. Można nie dawać nic od siebie, ale pod warunkiem, że się nic od niego nie będzie chciało. A para z tego filmu coś jednak chciała. Jeśli idzie o zapisy z ustawy antyaborcyjnej - to już uwagi kieruj do rządzących, do polityków, a nie do Kościoła. Nie on to ustalał (choć lobbował, ale miał do tego prawo, tak jak organizacje antyaborcyjne mają prawo lobbować swoje rozwiązania). Ty może chcesz poprzedniego kompromisu, ja w zasadzie też, bo zdeformowany płód wg mnie z definicji zagraża życiu kobiety, ale są tacy, którzy chcą iść dalej i ja się temu sprzeciwiam i mam prawo.
A propos "używania uroku" w Kościele. To była ironia i żart. Myślałam że to oczywiste.
W słowie pisanym nie każda ironia może być odczytana prawidłowo. Ja jednak obstawiam, że kiedyś coś od tego paskudnego Kościoła będziesz chcieć :) Ludzie nie lubią KK, krytykują, ale tak naprawdę go potrzebują i chyba są wtedy wściekli na wszystko dookoła, że jednak muszą z usług znienawidzonego KK skorzystać. Znam kilku byłych polityków antyklerykalnej partii Racja (obecnie już nieistniejącej), nad grobami których dziś góruje krzyż. Taki paradoks.
Niemniej z bólem musze przyznać, że rozmowa z Tobą była dla mnie pouczająca. I co jest niezbyt częste wśród osób o twoich poglądach, na poziomie Operujesz argumentami i to elokwentnie. Niestety. I tak. Uważam, że Kościół Katolicki jak każda wspólnota religijna powinien być zamknięty na Parafiach i indoktrynować tylko swoich wyznawców. Dotyczy to każdej religii. Prawo świeckie powinno być wolne od naleciałości jakiejkolwiek religii. Pozostanę przy swoim zdaniu. Szanuję jednak Twoje, choc będę je zwalczać.
Ale to nie jest tak, że są jakieś osoby o moich poglądach i można je wrzucić do jednego wora z napisem "katotaliban" i jeden z tych kato-wariatów nagle przypadkiem okazał się elokwentny :) Każdy jest trochę inny. Ty mnie wzięłaś za jakiegoś fundamentalistę, a to nieprawda. Ja też się czasem nie zgadzam z Kościołem. Oni teraz lobbują, aby nie otwierać sklepów w niedzielę, a mój pogląd jest taki, że uważam, że sklepy powinny być czynne. Ale nie odmawiam im prawa do tego, aby sobie lobbowali. Ich święte prawo lobbować, jak każdego innego środowiska. A twoje środowisko ma pełne prawo lobbować prawo do aborcji. I nie można nakazywać wspólnotom religijnym, aby siedziały w mysiej dziurze u siebie i z niej nie wychodziły. To mrzonka. Takimi oczekiwaniami to właśnie ty chcesz układać życie Kościołowi, choć narzekasz, że to Kościół układa życie tobie. Wspólnoty religijne mają prawo działać tak, jak chcą, otwarcie i również poza swoimi siedzibami. Komuna i uciski tego typu się skończyły. Kościół sobie indoktrynuje poza parafiami, ale przecież nie ma obowiązku go słuchać. Niech sobie gadają. Świadkowie Jehowy też wystają po ulicach, przychodzą do domów, indoktrynują nawet intensywniej, niż KK - ale to ich prawo. Trochę tolerancji :)
Mi jeszcze daleko do katotalibanu. Zresztą dla ciebie każdy katolik to katotaliban, tak już masz. Jednak zauważyłem, że ty jedyne co potrafisz napisać, to postękać, powyzywać, ale w całej tej wymianie zdań praktycznie nie masz argumentów poza tym, że "ja mam rację, a oni to ciemnota". Słabiutko. Nawet ta Barbara coś w tej swojej nienawiści potrafiła uzasadnić, a ty nic, tylko podlizywanko: "supcio, supcio, mamy rację, a do niego nie dociera, bo gupi", podczas gdy ja ci napisałem wiele konkretów, do których nawet nie potrafiłeś się odnieść.
uznanie, że pewne grupy o pewnych poglądach nie zasługują na miłosierdzie to jest zionięcie nienawiścią. Ty nas nazywasz kulturą nihilizmu i śmierci - niezależnie od tego co robimy dla innych ludzi, komu pomagamy w ciężkich i czy staramy się dbać o nasz świat. Dodatkowo przyrównujesz do tych pejoratywnych określeń całą lewicę, która poza tym że jest bardzo zróżnicowana, to właśnie stawia na dzieleniu się tak aby każdy mógł zaspokoić swoje potrzeby. Bo wbrew temu co wcześniej mi odpowiedziałeś owszem prześledziłam Twoją dyskusję tutaj. Ja uważam, że okej możesz być katolikiem, ale czy naprawdę wrzucanie całej reszty świata do jednego worka, któremu nie czujesz, że należy się współczucie nie łamie tych podstawowych wręcz minimalnych zasad Katolicyzmu, o których wcześniej wspomniałeś?
Staram się nie zionąć nienawiścią, ale czasem mi nie wychodzi. Ciebie nie nazywam kulturą nihilizmu i śmierci, więc się z nimi nie utożsamiaj. Masz podobne do nich poglądy, ale dyskutujesz na poziomie, masz argumenty i podchodzisz do sprawy dość roztropnie, podkreślając, że liczy się dla ciebie dobro kobiety. To zupełnie inny rodzaj dyskusji, niż tamte osoby. Piszesz, że przeczytałaś całość, ale jednak tylko mi coś zarzucasz, a innym nie. Ok, ja to przyjmuję na klatę, wiem, że bywam chamski, nieprzyjemny itd., ale czemu nie napiszesz do tamtych osób, żeby przestały mnie obrażać, np. pisać o katotalibanie? Tego nie robisz, więc jakby stajesz tylko po jednej ze stron. A moje nieprzyjemne słowa zawsze są odpowiedzią na nieprzyjemne słowa innych. Raczej nie wrzucam całej lewicy do jednego worka, tylko tych, którzy krzyczą za aborcją na życzenie zawsze i wszędzie. Ale nie, że optują za nią, tylko wydzierają się, jak ich mentorka Marta Lempart. Mnie krytykujesz, ale ta osoba jest idealna, wspaniała, cudowna? Oni się tu zachowali właśnie jak ona. Jeszcze co do lewicy - nie podzielam poglądu, że "trzeba dobra rozdzielić sprawiedliwie, by każdy mógł zaspokoić swe potrzeby". Ja uważam, że każdemu według zasług. Aby zaspokoić swoje potrzeby, trzeba sobie na to zapracować. Nie może być tak, że ktoś ma pomysł i jest pracowity, zarobił milion i musi koniecznie podzielić się z kimś, kto nic nie zarobił, bo w tym czasie wolał grać w domino i popijać piwko, a przecież on bidulek też jest głodny. Pomoc państwowa tak, ale nie bezrozumnie.
Wyjaśnij mi jak można mówić o zabójstwie kogoś kto jeszcze nie istnieje (skoro zygota nie jest jeszcze człowiekiem)? W sumie plemnik też ma potencjał zostania człowiekiem, więc masturbacja to „pewna forma zabójstwa” tylko, że na masową skalę ;)
Zygota jest zalążkiem człowieka. Ciekawie wyjaśnił to ks. Kaczkowski, że jakby zygotę Bolesława Chrobrego wyjąć i zamrozić do dzisiejszych czasów, a potem z powrotem dać się jej rozwinąć, to byśmy mieli Bolesława Chrobrego w wersji 1 do 1 :) Było to trochę zabawne, ale dość obrazowe. Sęk w tym, że potem ta zygota zamienia się w bardziej rozwinięty płód i ten płód zaczyna nawet wyglądem przypominać człowieka, np. ma bijące serce, a to proaborcyjni szaleńcy też chcą mieć prawo usuwać - nie tylko już samą zygotę. Natomiast można przyjąć jeszcze takie założenie - zygota może jest człowiekiem, jak chcą fundamentaliści katoliccy, a może nie jest, jak chcą nihiliści... A może coś po środku - w zasadzie nie wiadomo - więc po co ryzykować i to niszczyć? :) Co do plemnika - on jeszcze nie dotarł do jajeczka i go nie zapłodnił, więc sam potencjał to za mało, możesz dalej spokojnie prószyć :)
Uff ;) Swoją drogą to o ile się orientuję to ponad 50% zygot nie zamienia się nawet w zarodek. O zarodku ludzkim można mówić najwcześniej po ok. miesiącu od zapłodnienia. Jaki pogląd ma kościół w tej sprawie to wszyscy wiemy (antykoncepcja - grzech, masturbacja - grzech, pigułka dzień po - zabójstwo, aborcja - zabójstwo). Niby człowiek ma wolną wolę, ale jednak trzeba lobbować, żeby prawnie zakazać tyle ile się da. Gdyby kościół miał jeszcze większą siłę przebicia w tym kraju to nawet po prezerwatywy byłoby trzeba jeździć do Czech czy Niemiec ;)
Nie znam tych statystyk, ale ci wierzę. Jeśli dzieje się to naturalnie i 50% zygot nie zamienia się w zarodek, to jakby nie mam uwag. Spoko, natura. Gorzej, jeśli ktoś samemu usuwa sobie tę zygotę - to już pozostaje w jego sumieniu. Tak naprawdę nie da się tego kontrolować. Prawo próbuje, coś ustala, ale medykamenty i tak są dostępne, ostatecznie można się bryknąć do apteki za Odrę i problem z głowy. Kościół swoje mówi na ten temat, ale można go przecież nie słuchać :) Kościół oczywiście lobbuje, ale ma do tego prawo, jako instytucja działająca w Polsce. Dokładnie takie samo prawo do lobbingu mają np. organizacje proaborcyjne i każda inna legalna instytucja. I niektórym to nie pasuje, że obecnie Kościół ma większą siłę przebicia, niż te organizacje, i chcą, aby ten nie wyściubiał nosa ze swoich parafii. Ale taka dyskryminacja jest niedopuszczalna. Też bym wolał, aby organizacje proaborcyjne nie wychodziły ze swojej piwnicy, ale to tak nie działa. Lobbować każdy może.
Tylko po co? Czy nie uważasz, że zdrowszą sytuacją prawną byłaby taka która pozwala człowiekowi na możliwie dużo (zwłaszcza w sytuacjach niejednoznacznych naukowo/światopoglądowo)? Uważasz, że antykoncepcja, aborcja, eutanazja itp. są złe bo tak czujesz bądź tak Ci mówi kościół - to sobie tego nie robisz. Koniec kropka. Ktoś może uważać zupełnie inaczej. Po co się wtrącać ludziom w ich własne życie i ich sumienia? Podobno mamy wolną wolę. To, że nie uważam aborcji za zabójstwo nie oznacza, że namawiałbym na nią swoją małżonkę. Uważam jednak, że ludzie powinni móc postępować zgodnie ze swoim sumieniem i państwo nie powinno im w tym przeszkadzać. Bez względu na to czy mi się pewne wybory podobają czy nie.
Argument, że "uważasz, że to jest złe, więc sobie tego nie robisz" jest zupełnie nietrafiony. Dlaczego tak mamy podchodzić do aborcji, a nie do zabójstwa, kradzieży i innych przepisów prawnych? Przecież tak można by było robić z całym prawem, że jest uznaniowe. Ja np. uważałbym, że płacenie w sklepie jest złe i bym tego nie robił :) Albo, że zabicie sąsiadki jest zgodne z moim sumieniem i państwo nie powinno mi w tym przeszkadzać :) Na szczęście tak nie jest. Aborcja i eutanazja są uregulowane prawnie, bo dotyczą tematu pozbawienia życia drugiej osoby. Antykoncepcja nie jest prawnie uregulowana i jest dostępna. Gumki w każdym markecie :) Jestem za wolnością i za jak najmniejszą ingerencją państwa w życie ludzi, ale nie za anarchią. Pewne uregulowania muszą być.
Chciałem pisać, żebyś nie podnosił tematu kradzieży czy morderstw bo liczyłem na Twą inteligencję. Naprawdę nie widzisz różnicy między aborcją, eutanazją a morderstwami, kradzieżami? Przypomnij mi proszę, w którym cywilizowanym kraju prawnie dozwolona jest kradzież czy morderstwa? Bo jeśli chodzi o aborcję czy eutanazję to bez problemu podam Tobie przykłady. Tu chodzi o pewien ogólny społeczny konsensus co do tego co jest ok a co nie. O ile ogół społeczeństwa nie akceptuje np. kradzieży to np. w kwestii zakazu aborcji nie mamy takiej ogólnospołecznej zgody. W takich sytuacjach decyzja powinna należeć do obywateli. Chyba łapiesz różnicę?
W przypadku morderstw i kradzieży krzywdzimy drugą osobę, więc prawo to reguluje. W przypadku aborcji i eutanazji dotykamy spraw życia i śmierci - dlatego również są one uregulowane prawnie. I dlatego decyzja nie należy do obywateli na zasadzie "róbta co chceta". Wielu krajom łatwo jest pozwolić prawnie na aborcję, bo tego zarodka/dziecka i tak nie widać. Łatwiej się go pozbyć i łatwiej na to zezwolić, gdy się nie ma w sobie jakiegoś kompasu moralnego i poczucia, że to nie jest w porządku. W Polsce na szczęście są ludzie i środowiska, którzy lobbują za tym, aby nie było u nas np. takiego stanu prawnego, jak w Holandii. Ja uważam, że to dobrze, ty, że źle i każdy może mieć swoje poglądy.
Zgadzam się w 100% - każdy ma swoje poglądy i powinien uszanować poglądy innych ludzi. Np. w takiej Holandii prawo szanuje i uwzględnia potrzeby i oczekiwania społeczne. U nas nie bardzo. Ale to kwestia czasu i w końcu się ucywilizujemy ;)
Jeszcze jedno odnośnie tych "cywilizowanych krajów". To też kwestia względna, czym jest cywilizacja. Na przełomie XIX i XX wieku w takich krajach jak Szwajcaria, Belgia, czy Francja istniało coś takiego jak ludzkie zoo, gdzie sobie można było zobaczyć "mudzina". Ja bym jednak nie podążał ślepo za wszystkim, co nam oferuje Zachód.
problem w tym jest taki, że nie byłby to taki sam Chrobry, bo a) wychowa się w innym środowisku, może w innych warunkach środowiskowych i będą wpływać na niego inne czynniki w trakcie jego rozwoju b) możliwe, że nabędzie zupełnie inny zestaw chorób nabytych c) zmieni się jego tożsamość kulturowa, ba np teraz możesz go wychować w innej rodzinie niż arystokratyczna a co za tym idzie d) zmieni się jego światopogląd i struktura psychiczna; Tych 2 Bolesławów miałoby nawet problem, żeby się rozpoznać gdyby istniała szansa na ich spotkanie mimo różnicy czasów, w których przyszło im żyć. A to zmienia zupełnie ogląd na to jakimi ludźmi by byli w naszych oczach. I jeśli prawdą, że decyzja powinna należeć do obywateli to również odpowiedzialność za takie kobiety i ich potomstwo. Bo jeśli zabierasz 1 opcję, powinieneś mieć alternatywę. A obywatele z KK nie garną się do tej części umowy społecznej, niestety.
Tylko jest coś takiego jak DNA, pewne cechy przyrodzone i one byłyby takie same. To będzie ta sama osoba, choć żyjąca w innych czasach i np. mieszkająca w bloku i używająca smartfona. W pewnych kwestiach, tych co wymieniłaś, byłaby inna, ale w pewnych ta sama. Ty, urodzona w Japonii, też nie poznałabyś siebie, urodzonej w Polsce. Druga kwestia - pomoc państwa chorym dzieciom to oczywistość. Jest coraz lepiej, choć to i tak kropla w morzu potrzeb, bo powinno być jeszcze lepiej. Ja się garnę do tej części umowy - wszelkie dopłaty i przywileje dla dzieci np. z zespołem Downa, po to płacimy podatki, a raczej powinniśmy, bo na razie to za dużo tej kasy się marnuje.
Z druga kwestia sie zgadzam, z pierwsza na podstawie zajec z genetyki na Uniwersytecie zgadzam sie ale to skomplikowane
a wiesz ile sądów cywilnych orzeka rozwody na ściemy ludzi w pozwach?! Nie ma trwałego i zupełnego rozkładu ale papier wszystko przyjmie. W polsce nawet nie utrwalił sie zakaz orzekania o rozwiązaniu małżeństwa w przypadku małych dzieci.
No ale jak ktoś po 25 latach nadal nie dojrzał, to co z takim człowiekiem zrobić? Nie nadaje się do małżeństwa i już. Podejrzewam, że do każdego przypadku sąd biskupi podchodzi indywidualnie. Znam ludzi, którzy wzięli ślub bardzo młodo i rodzina jednego z nich zaraz im to małżeństwo rozwaliła bez konkretnego powodu, a oni niestety nie mieli pieniędzy ani zawodu, żeby się usamodzielnić i wyszło jak wyszło. Na pewno byli niedojrzali, ale sąd nie stwierdził nieważności małżeństwa. Oboje dojrzeli w końcu, ale małżeństwa nie udało się sklecić z powrotem z wielu powodów.