Kiedy, ludzie, zrozumiecie, że w kościele nie ma unieważniania czegoś co było ważne. Jak ktoś dokonuje apostazji to sakramenty, które przyjął zawsze są ważne. Tak samo jest z małżeństwem. Jeśli ktoś jest niezdolny do małżeństwa to kościół może stwierdzić, że małżeństwo nie zostało zawarte w ważny sposób, np. ktoś został przymuszony, ale nie unieważnia tylko stwierdza, że nigdy nie było ważne.
Z pisma świętego: Mt.19,10-12: 10 Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić». 11 Lecz On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. 12 Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»
Przechodzilam te katusze. Podalam powod niedojrzalosci obu stron. Proces trwał 5 lat i to byl czysty cyrk i korowod absurdow. Moj owczesny aktualny cywilny maż ktory byl moim swiadkiem został zapytany czy ma wiedze, czy powodka (znaczy ja, jego kurde żona) pozostaje w jakims nowym związku.
To tak, jakby ktoś wszedł do pijackiej mordowni, nachlał się piwa, zrobił tam zamieszanie, a potem narzekał, że ledwo stamtąd wyszedł i że to były katusze. Nasuwa się pytanie - to po co tam wchodził? Ludzie chcą od Kościoła ślubu, idą tam z własnej woli, podpisują papierki, przysięgają, a potem są zaskoczeni, że tak trudno to odwołać i się z tego wypisać i ksiądz zadane trudne pytania, bo przecież powinien nie pytać, tylko podpisać papierek.
Tak, tak powinien zrobić. Jak ludzie nie chcą być ze sobą to być nie powinni. I tyle. Ludzie się zmieniają i to co w danym momencie uważali za słuszne za rok juz za słuszne nie uważają. I to ich spraw i ich sumienia. I tyle. Kościół nie powinien się w to wtrącać. Ostatecznie wierzący sam sie rozlicz przed Bogiem w swym sumieniu. A ci chca to kontrolować. Za pieniadze nie zadają trudnych pytań. Pazura dostał już drugie unieważnienie. O pierwsze walczył 7 lat by poślubić swą żonę Weronikę. A jednak zapłacił i dostał drugie. I ci sukienkowi hipokryci mają czelność dyktować komukolwiek normy moralne? Żenujący festiwal zaprzaństwa, oszustwa, chciwości i hipokryzji.
To niech oni ze sobą nie są, ale niech nie mieszają do tego Kościoła. To nie Kościół się wtrąca, tylko oni sami ten Kościół w ten swój związek zaangażowali :) Kościół nie chce nic kontrolować, to oni sami przyszli do parafii i sami chcieli kościelny ślub. Kościół nigdy nic od nich nie chciał :) Ale skoro już ten ślub wzięli, to niech teraz nie myślą, że tak łatwo jest się z tego wymiksować. Natomiast ja ani ich nie oceniam, ani nie mówię nic o sumieniu, każdy może z kimś być, albo z kimś nie być - to zupełnie inna sprawa. Ja rozumiem, że sukienkowi hipokryci, że biorą kasę, że chciwość i oszustwo - to wszystko jasne i nie będę z tym polemizował. Ale powtarzam - to przecież ta para przylazła do Kościoła, a nie Kościół przyszedł do nich :) Nikt ich do niczego nie zmuszał. Jak ktoś nie lubi Kościoła, to niech tam nie łazi i nie zawraca gitary swoimi ślubami, chrztami, a potem niech ludzie nie płaczą, że ksiądz trumny nie wpuścił do kościoła. No nie wpuścił, bo np. dotarł do takiego komentarza zmarłego jak twój i nie wpuścił :) I niech nie wpuszcza. Ale ludzie myślą, że mogą nadawać na Kościół, a potem nagle coś od tego Kościoła oczekują i olaboga, bo ksiunc się nie zgodził :) I ostatnia rzecz - już nie o Kościele. Jeśli ktoś pisze, że ludzie się zmieniają i dziś coś uważają za słuszne, a za rok nie, to to jest zaprzeczenie wszystkim przyrzeczeniom, które w życiu składamy. To znaczy, że ze wszystkiego można się wycofać i wymiksować. Ale na szczęście to tak nie działa i wszystko co robisz w życiu ma swoje konsekwencje.
Nie chciałem się wtrącać..ale jak można pisać że jest się osobą wierząca nie uznając prawa do życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci..nazywając zarodek ludzki pasożytem na organizmie kobiety..to jakaś farsa.. jestem ciekawy jaką Ty wiarę wyznajesz Barbarra_Ra..bo na pewno nie jest to żadna ze znanych religii ludzkości, bo żadna religia nie zniża zarodka ludzkiego do roli pasożytniczej zygoty..proszę nie pisz już nic więcej i zachowaj te swoje chore poglądy dla siebie..
Z biologicznego punktu widzenia zarodek i płód rozwijają się w organizmie żywiciela czyli kobiety na takich samych zasadach jak pasożyt. Pogadaj z biologami. Nie nazywamy tego tak, ze względów humanistycznych, bo to nowe życie itp. Jednak formalnie i technicznie płód pasożytuje na organizmie kobiety. Ciągnie jej soki, osłabia ciało i organizm. I kobieta mając w sobie zarodek nadal jest człowiekiem mającym prawo do swojego ciała i może z nim robić dokładnie to samo co każdy człowiek, czyli to co jej sie żywnie podoba. Zlepek komórek do 12 tygodnia nie jest człowiekiem i żywą istota tylko zlepkiem komórek z potencjałem na stanie się żywa istotą.
O kurczę, czyli płód to jednak nowe życie? Super. Popieram :) Małe dzieci też można nazwać ciamajdami z kupą w majtach i niedorajdami niepotrafiącymi żyć bez opiekuna i jeszcze dożyjemy czasów, że jacyś nihiliści stwierdzą, że to jest wystarczający powód, że można je usunąć ze społeczeństwa. Czy o to walczysz? Cywilizacja śmierci się nie zatrzyma, dostaną palec i będą chcieli całą rękę. Po aborcji przyjdzie czas na eutanazję, a potem na nowe chore pomysły. Jest coś takiego jak humanizm, dlatego w naszej cywilizacji płodu nie nazywamy pasożytem (nawet jeśli z biologicznego punktu widzenia nim jest), a niektórzy nawet nie nazywają go płodem, tylko dzieckiem. Z podobnych powodów, gdy umrze wujek, nie używamy słowa truchło, albo denat, tylko mówimy ciało, ewentualnie zwłoki, albo nawet nadal używamy określenia wujek, choć to ciało wujkiem już nie jest. To nawet nie katolicyzm, to humanizm, etyka. Ci, którzy walczą o nieskrępowane prawo do aborcji, mogą tego nie rozumieć.
A co powiesz na przypadek, kiedy małżonek/ka po pewnym czasie zaczynają stosować przemoc fizyczną i nękanie psychiczne (np. życzenie śmierci, namawianie do samobójstwa itp) - wtedy też uznajemy, że przyszło 2 ludzi z pretensjami, bo 1 osoba z nich nie wiedziała, że jej partner/ka okaże się osobą przemocową i agresywną? A nie jest to taki oderwany od KK przykład, na Filipinach, gdzie również KK ma do teraz mocne wpływy w kwestii polityki rozwody nie są legalne, bo tak chciała instytucja KK? Gdzie się wtedy podziewają podstawowe zasady KK o miłosierdzie dla bliźnich i pomoc słabszym?
Poczytaj sobie o wpływie rozwodów na dzieci. Rozwód wpływa na nie gorzej niż śmierć rodzica, a nie da się ukryć, że głównym (choć niejedynym) celem małżeństwa są dzieci i wychowanie ich na przykładnych i pożytecznych członków społeczeństwa. W rozpadłej rodzinie, zwłaszcza z dala od dziadków, ciotek, wujków itp. to jest skrajnie trudne. Oprócz tego małżeństwo nie jest dla wszystkich, ale dla tych którzy rozumieją jego sens i cel. Ludzie kiedyś byli znacznie dojrzalsi, moralniejsi itp., więc lepiej to wszystko funkcjonowało, choć też nieidealnie. Bywało, że ktoś się słabo starał, więc siłą argumentów i nieraz pięści był przymuszany do spełniania swojej roli. Może nie znasz małomiasteczkowych (kiedyś duże miasta też były małe jak na dzisiejsze standardy) i wiejskich klimatów, gdzie każdy czuł się zobligowany do powiedzenia ci prosto w twarz przykrej prawdy o tobie i twoim postępowaniu. Obecnie nastąpił rozpad społeczeństwa, nie ma już ciśnienia na takie czy inne postępowanie (róbta co chceta) dlatego może się wydawać, że małżeństwo to instytucja antyludzka.
nie mówię o małżeństwie, nie jestem wielkim zwolennikiem i sam nie chciałbym się hajtać, ale nie posunąłbym się do tak ostrych stwierdzeń. chodziło mi o kościół katolicki (i wiele innych instytucji religinych), który zakładaja nieodwracalność sakramentów, ergo pozbawiając człowieka wolnej woli i prawa do decydowania o swojej duchowości i miejscu przyjmowanym w społeczności religijnej; co w moim mniemaniu świadczy o tym że są przeciwne człowiekowi i jego naturze czyli antyludzkie
Wolna wola dotyczy wyboru między dobrem a złem, a nie robienia tego, co ci się żywnie podoba. :-) Jak np. skończyłeś zkołę Podstawową nr 5 w X to już na zawsze będziesz absolwentem tej szkoły. :-) Nie możesz zawrócić i odkręcić swoje "absolwenctwo". :-) Jeśli zdecydowałeś się jechać 200 km/h i spowodowałeś wypadek, w którym straciłeś rękę/nogę to przez resztę życia nie będziesz jej miał. Nie możesz zawrócić czasu i pojechać inną drogą albo z mniejszą prędkością. Pewne rzeczy są nieodwracalne, ale to nie jest wina KK tylko sposobu w jaki ten świat został "urządzony", jeśli można to tak ująć. Jeśli dziś KK pod wpływem nacisków ogłosi, że sakramenty są ważne tylko przez rok, to one nie przestaną być ważne tylko z powodu tego ogłoszenia. :-) Są ważne zawsze, tak samo jak zawsze będziesz absolwentem szkół, które ukończyłeś i tak samo jak nigdy już nie będziesz miał nogi. Może to antyludzkie, ale jest pełno nieodwracalnych rzeczy i pora się z tym pogodzić. :-)
Nie bardzo rozumiem, co ma wspólnego wolna wola z ukończeniem szkoły. Dokonujemy w życiu wyborów i to nie koniecznie między dobrem a złem. Czy wybiorę taką a nie inną szkołę, to jest moja decyzja życiowa, która niesie za sobą konsekwencje, jak każdy wybór. Takich ścieżek wyboru mogą być setki, a nie tylko dobro czy zło. W naszej kulturze, to najczęściej rodzice, dziadkowie decydują o Chrzcie i w wielkim procencie Komunii Świętej dziecka. Czyli z założenia narzucone jest nam w jakiej wierze będziemy wychowywani. Dalsze przyjmowanie sakramentów jest już bardziej prawdopodobne, że zostaną dokonane zgodnie z własną wolą, ale i tak często presja rodziny ma wielki wpływ, zwłaszcza na młodych ludzi. I tu powstaje jeden z kluczyków, który można użyć, aby"unieważnić małżeństwo", bo rozwodów w Kościele, rzeczywiście nie ma. Jednym z takich przesłanek, oprócz przytaczanej niedojrzałości jest przymus. Oczywiście szeroko rozumiany, bo małżeństw z przymusu przez wieki było zapewne więcej, niż z własnej woli. Nie wspomnę o tych aranżowanych. Ale oczywiście płynęły z tego tytułu jakieś korzyści i ostatecznie, to młodzi przed ołtarzem ostatecznie mówili TAK. Czy można to uznać za przymus? Niewątpliwie presja. Gdyby ktoś przystawił komuś lufę do głowy i kazał powiedzieć TAK, to już bardziej namacalny przymus. Ale oczywiście presji, wydziedziczenia, wygnania z domu, społeczności itp. też nie należy lekceważyć. Pytanie po co komu to "unieważnienie". Czy z chęci możliwości ponownego wstąpienia w związek i przyjmowania sakramentów? Pewnie dla wielu tak, dla Pana Kurskiego, raczej żeby było po linii, albo wybranka miała radochę, że ślub przed ołtarzem? To są już ich pobudki, którymi się kierują. Hipokryzja na najwyższą skalę. Dziwi mnie fakt, że w dzisiejszych czasach, z takim otwartym oknem na świat, inne kultury i religie, tkwimy w takim zakłamaniu. Jeżeli ktoś naprawdę wierzy w dogmaty Kościoła, to do głowy mu nie przyjdzie kombinować, bo mu zwyczajnie sumienie nie pozwoli. A jeśli nabierze do wszystkiego dystansu i stwierdzi, że jednak został wrobiony w to wszystko i nie chce ciągną dalej tego wózka, to musi się liczyć z konsekwencjami. Bardziej niż tym pajacowaniem zajęłabym się problemem przemocy domowej i brakiem zrozumienia dla jej ofiar. Poprzednik wspomina o rozwodach i skutkach oddziaływania. Za moich czasów nie mieliśmy w podstawówce ani jednej rozwiedzionej rodziny. W liceum jedna, a kolega skrzętnie ukrywał ten fakt, bo się ponoć wstydził. Dziś rozwody są wpisane w codzienność i już nikogo nie dziwią. Zamiast awantur i przemocy w domu, manipulacja dzieciakami w rozgrywkach miedzy małżonkami. W każdej wersji syf. Tym którym udaje się stworzyć paczłorkowe rodziny należy się szacunek za mądrość. Czy rozwód jest złem? Czy ucieczką od zła? Kaprysem, egoizmem? Ostatnią deską ratunku? Każdy ma jedno życie i miło przeżyć je tak, by nie żałować podjętych decyzji. Bo gdybyśmy wiedzieli, że się przewrócimy, to pewnie byśmy się położyli sami. A oceniać innych? Uwielbiamy, tak ludzka natura.
Użytkownik powyżej napisał, że nieludzka jest niemożność skasowania sakramentu. Ja napisałam, że tak samo nieludzka jest niemożność "odabsolwencić" się z takiej czy innej szkoły. Napisałam to, żeby pokazać, że na świecie są też inne rzeczy, których nie można odwrócić, a sakrament to tylko jedna z nich. Z tym, że sakrament małżeństwa przyjmujemy najczęściej dobrowolnie, a do szkoły jesteśmy zmuszani ustawą i nie można tego uniknąć. Więc z tych wszystkich rzeczy sakrament jednak nie jest najgorszy, bo przyjmuje się go na własne życzenie. Owszem, te rzeczy nie mają wiele wspólnego poza tym, że obie są ostateczne i nieodwracalne. Jeśli ktoś zostanie wrobiony w ślub i bierze go z przymusu to jak najbardziej KK stwierdzi nieważność sakramentu.
Jeśli chodzi o dawne czasy. Były ciężkie i bardzo trudno było żyć samemu, a dla kobiet prawie niemożliwe. Ślubów nie brało się z miłości tylko ze względów praktycznych, jednak nie znaczy to, że ludzie brali śluby wbrew swojej woli. Ślub był zgodnie z wolą przyszłych małżonków, choć nie był z miłości. Dla kobiet w Polsce było kilka możliwości: małżeństwo, zakon, służba, bogata rodzina (gdzie wprawdzie miała pogardliwy status starej panny, ale mogła przy rodzinie przeżyć). Jak któraś nie miała powołania do zakonu to małżeństwo było najlepszą opcją. Jaki powód do zawierania małżeństwa bez miłości był dla mężczyzn? Podejrzewam, że dostęp do sxu, potrzeba ogarnięcia domu oraz potomkowie (dla kobiet dzieci oczywiście też). Dziś ludzie biorą śluby z miłości, ale emocje są zmienne, dziś się kocha tego, jutro tamtego i skutkiem tego jest plaga rozwodów, a plaga jest w wyniku przyzwolenia. Rozwód miał być furtką dla nieudanych małżeństw (przemoc, uzależnienia), a stał się sposobem na życie.
Pleciesz trochę bzdury.
Dodatkowo:
- nie odpowiadasz na postawione pytanie, a zamiast tego odpisujesz w sposób pasujący do Twojego toku rozumowania;
cd.
- podawane przez Ciebie przykłady są wysoce tendencyjne i nieprecyzyjne w odniesieniu do głownego tematu.
Aha. Dzięki za info, ale mnie ta dyskusja już nie interesuje. Co chciałam napisać to napisałam w pierwszym poście, tj. ma unieważnień ani rozwodów w kościele katolickim. Trochę dopisałam w pozostałych postach. Poza tym wszystkim zainteresowanym zalecam zajrzeć na portale katolickie i kanały yt. Podkreślam, że na katolickie, a nie ateistyczne. No ale nie, lepiej przyjść na forum o jakimś tam filmie i snuć dziwne wizje, a następnie wyzywać i obrażać katolików i kościół na ich podstawie. Ty też pleciesz bzdury, jesteś nieprecyzyjny i tendencyjny. Aaa i jeszcze taki i owaki. :-) Masz tu konto od 20 lat czyli pewnie 40 na karku, a nie potrafisz nawet napisać o co ci chodzi. Ha ha ha. Daj linka, gdzie jeszcze można cię poczytać, bo mnie rozbawiłeś. :-) A ja jestem oburzona i zdegustowana jakie głupie i niemądre są te komentarze i w ogóle jak tak można. Ha ha ha
A ty w którym momencie byłeś merytoryczny? :-) Odpisałam ci tak samo jak ty mi. :-) A właściwie to nie tak samo, bo ja jednak coś tam napisałam, np. gdzie szukać info o ślubach katolickich, a ty mi tylko że plotę bzdury i napisałam tendencyjnie i nieprecyzyjnie. Niestety wróżką nie jestem i nie wiem o co ci chodzi. :-)
jak idę do szkoły podstawowej to zrozumiałym jest, że jej naturalnym zakończeniem jest zostanie absolwentem - czyli byłym członkiem instytucji. taki jest eksplicytny cel każdej instytucji naukowej, i w zasady kształcenia się jest wpisane to, że kiedyś się ono kończy, więc idąc tam wyrażam zgodę na to, że będę w przyszłości absolwentem. żadna szkoła nie trzyma absolwenta w stanie "ucznia", nie twierdzi, że "zawsze jest się uczniem, nawet po ukończeniu szkoły".
a koncept z utratą ręki jest absurdalny, bo to, czy mam kończynę czy nie, jest kwestią obiektywnej biologii poznawalnej gołym okiem, i nie mamy tu do czynienia z instytucją stworzoną przez człowieka.
Ja pisałam o absolwentach, a nie o uczniach. W każdym razie chodziło mi o to, że na świecie jest wiele rzeczy ostatecznych, nieodwracalnych i nieludzkich, a ślub z tych wszystkich rzeczy jest przynajmniej dobrowolny. Do tego śluby kościelne są tylko i wyłącznie dla katolików. Jeśli wziąłeś katolicki ślub, ale nie jesteś wierzący, to wystarczy się cywilnie rozwieść i dla ciebie sprawa zamknięta. Przed ślubem są nauki przedmałżeńskie, żeby kandydaci wiedzieli na co się piszą. Nie ma ślubów pod wpływem chwili, bo formalności trwają 3-6 miesięcy. Tak więc trzeba sobie zadać pewien trud, żeby się ożenić/wyjść za mąż. Naprawdę wszystko jest pomyślane tak, żeby kandydat nie żałował. Ale wiadomo, jak już pisałam wyżej, są ludzie, którzy się do małżeństwa nie nadają i choćby mu rozścielano płatki róż na drodze i wszystko było jakby sobie zażyczył, to nic z tego nie będzie i już.
Od kiedy śluby kościelne są tylko i wyłącznie dla katolików? Jest tyle wyznań w Polsce i tak samo można zawrzeć związek małżeński w innym kościele. Co do tego niby wielomiesięcznego przygotowania, to niestety widziałam wieeele przypadków, gdzie dziewczyny były w ciąży i rodzice pchali je do zamążpójścia na siłę... Tylko koperta musiała być wystarczająco gruba, żeby ślub odbył się szybko. Obrzydliwość.
Litości!!! Śluby kościelne są TYLKO DLA KATOLIKÓW. Inne wyznania biorą inne śluby, ale nie katolickie, a ja się wypowiadam TYLKO O KATOLICKICH, BO TAKI JEST TEMAT TEGO WĄTKU!!! Czy to tak trudno przeczytać temat wątku??? Potrafisz czytać w ogóle? A ciąża nie ma tu nic do rzeczy, bo wszystkie śluby na jakich byłam, które były z powodu ciąży, to ciąża była już zaawansowana, minimum 5 miesiąc, a nie na drugi dzień po zajściu. A więc trzeba było CZEKAĆ. Wyżej już napisałam, że jak ktoś bierze ślub NIE Z WŁASNEJ WOLI, TO KK STWIERDZA NIEWAŻNOŚĆ TAKIEGO ŚLUBU. Czy to też takie trudne do zrozumienia??? Poza tym zajmij się swoimi ateistycznymi sprawami i daj katolikom spokój. To nie twoja sprawa i nie ty będziesz nas rozliczać, ale BÓG. Jesteś Bogiem? Jesteś? Nie? To idź stąd i daj mi spokój.
Potrafię czytać i odsyłam Cię do Twojego pierwszego wątku, gdzie mówisz o kościele. Ślub kościelny bierze się również w innych kościołach, stąd moje niedowierzanie w to, co czytam... Nieprawdą jest, że ślub kościelny bierze się tylko w kościele katolickim - ot co. Nie jestem ateistką. Nigdy nie byłam, wręcz przeciwnie. Widzę, że zwykłe stwierdzenie prawdy traktujesz jako atak. Nie mam nic do katolików. Napisałam o obłudzie, jaką reprezentuje kler - to właśnie jest dla mnie obrzydliwością. Dalej nie będę pisać, bo Twoja "miłość do bliźniego" aż kipi...
Jeszcze przylazłaś tu manipulować, bo wyraźnie masz ludzi za dur**i. Znajdź sobie głupszych od siebie do dyskusji to będziesz najmądrzejsza. I zajmij się swoją miłością do bliźniego, a od cudzych się odczep. Jesteś Bogiem? Nie? To wiesz co trzeba robić. Napisałam wyżej.
Manipulować? Czym/kim? To, że napisałam prawdę, jest takie nieznośne? Bardzo Ci współczuję. Szczerze. Nie z przekąsem. Przykre, że musiałaś ubliżyć drugiej osobie, w zasadzie nie wiem po co, żeby się poczuć lepiej, żeby być "górą" - nie wiadomo. Nie, nie jestem Bogiem. Ty też nie jesteś, żeby mówić mi, co mam robić.
Rżniesz głupa o innych kościołach, kiedy wyraźnie piszę o kościele katolickim. TO JEST MANIPULACJA. Napisałam ci już 2 razy, że masz mnie zostawić w spokoju i gdybyś miała odrobinę instynktu samozachowawczego to byś to zrobiła. Ale widocznie miałaś toksyczne dzieciństwo i odtwarzasz je w życiu dorosłym, a polega to na tym, że się pchasz tam, GDZIE CIĘ NIE CHCĄ. Manipulowanie, zresztą, też świadczy o trudnym dzieciństwie. A ja nie chcę mieć nic wspólnego z ludźmi po trudnym dzieciństwie, bo są też trudni. To smutne, przyznaję, ale nie jestem terapeutą.
Odniosłam się wyraźnie do tego, co napisałaś, do niczego ponad to. Bardzo proszę, przeczytaj jeszcze raz. Jeśli piszesz coś publicznie, musisz liczyć się z odpowiedziami, to jest forum i możesz do woli tupać nóżką i mi nawymyślać. Zresztą osoba, która porusza TAKI temat, jak widać po wcześniejszych komentarzach, sama szuka atencji, a kiedy ją dostaje, udaje, że jej nie potrzebuje - tacy ludzie często mają osobowość histrioniczną - skoro już zaczęłaś ten ciekawy temat. P.S. Nie trafiłaś ze swoją "psychoanalizą".
Weź proszę pod uwagę, że nic tutaj nie wskórasz, bo ludzie nigdy z takim przekonaniem i z taką radością nie angażują się w czynienie zła jak wówczas, gdy czynią to z pobudek religijnych, jak stwierdził Blaise Pascal. Także nieprzypadkowo niezapomniany Stanisław Anioł z lubością przytaczał słowa Anatolija Sofronowa, że mądremu dwa słowa wystarczą, a głupiemu to i referatu mało.
A jedyny mądry, to oczywiście TY. Katolicy to wiadomo, że półmózgi. Każdy artykuł o katolikach to powód do ich wyzywania i agresji, bo przecież katolikowi można nawsuwać i nie wolno mu się bronić, bo ma nadstawić drugi policzek (wg gimboateistów i innych "specjalistów", bo jak wiadomo ateiści najlepiej się znają). Komentarze ateistów są zazwyczaj ociekające dobrocią, miłością i tolerancją. Kiedy wreszcie zajmiecie się swoimi sprawami i zostawicie katolików w spokoju? Co ciebie, jednego i drugiego, obchodzą katolickie śluby. Nie pasuje ci to nie bierz.
A jednak wchodzisz tu i czytasz. Mogłabyś ten czas poświęcić na czytanie GW, NIE i oglądanie TVN. Masz skłonności masochistyczne?
Ile razy zmienisz wiarę,tyle razy możesz brać ślub sakramentalny.Vide Józef Piłsudski....
Dobre. A wy to niby tacy ułożeni?? To spójrz na swoje komentarze. Ja po prostu napisałem, że twój komentarz był bardzo głęboki. " No i?" Tak to mówią dzieci w piaskownicy. Pozdrawiam
Wszystko w kościele jest umowne: chrzest noworodków czy niemowląt ma być nieodwracalny? A one były świadome, że są poddawane takim praktykom? Same zdecydowały, że chcą tej żyć zgodnie z jakimiś widzimisiami papieży, którzy dla kaprysu wymyślili przed wiekami dogmaty, w rodzaju wiecznego dziewictwa Maryi czy nieodwracalności sakramentów? Religia jest narzucona dzieciom przez rodziców, którzy urodzili się i żyją w danym miejscu na świecie, gdzie dana religia jest wiodąca. Gdy rodzisz się w Iranie, stajesz się muzułmaninem, jeśli w Rosji, będziesz prawosławny… W każdym razie dobrze, że ludzie mądrzeją i zaczynają wierzyć, że religie i bogowie to wymysł innych ludzi w dawnych czasach. Niech żyje ateizm, apostazja i racjonalny umysł bez religijnego zniewolenia! Film swietnie pokazuje kościelne absurdy i beznadziejne usiłowania kleru, żeby nadać sobie znaczenia.
To już było wałkowane wiele razy w internecie: dziecko nie decyduje o sobie, bo nie ma do tego odpowiednich instrumentów, że tak powiem. Więc rodzice w wielu kwestiach decydują za dziecko. Mi np. dali imię, którego nie znoszę. Nie pytali się mnie o co o nim sądzę i nie czekali aż dorosnę, żebym mogła sama wybrać tylko mi dali i już. Dopiero jak już byłam dorosła i sama się utrzymywałam to mogłam decydować o sobie, bo już nie mogli mi nakazać albo zakazać. Dlaczego więc we wszystkich kwestiach rodzice mogą decydować, a w kwestii akurat chrztu nie mogą? I kto właściwie ma decydować o tym, czy rodzicom wolno ochrzcić ich własne dziecko czy nie? MOŻE TY? Za kogo się masz, żeby mówić innym co mają robić? I gdzie w tym co napisałaś racjonalność?