Warto zobaczyć dla samej postaci głównego bohatera (świetny Paul Newman). Te żarty Harpera, gdy np. dzwoni do żony udając inną osobę albo miny, które rzuca pod adresem starej i grubej Fay Estabrook - można boki zrywać. Humor wspaniały :) Film średni. Generalnie jednak można sobie obejrzeć.
Słabe?
Dla mnie bardzo dobre i zaskakujące (zwłaszcza gdy dowiadujemy się kto był 4 porywaczem). Jeśli chodzi już o samą końcówkę - wygrała przyjaźń ;]
Właśnie tu się mylisz. Osoba, o której piszesz, nie była 4. porywaczem; nie była w zmowie z pozostałymi, postanowiła "jedynie" wykorzystać okazję.
Ale to "zasługa" sporych niedociągnięć w tej ekranizacji, o czym zresztą napisałem we własnym temacie.
O co w ogóle chodzi w tym zakończeniu? Jest urwane? Wygląda jak z filmu Antonioniego, jego "Zawodu: reporter", "Przygody", czy "Powiększenia". Takie egzystencjalne zawieszenie na... no właśnie, na czym? Strzeli-nie strzeli? Bez sensu...
W filmie detektyw powiedział coś mniej więcej takiego: "jeśli strzelisz to nie będzie to najgorsze co mnie spotkało" i sprawiał wrażenie zobojętniałego na wszystko, jego kumpel nie strzela a on czuje się nawet jakby zawiedziony i koniec filmu. Zakończenie rzeczywiście dziwnie się urwało. W książce detektyw Archer nic nie mówi kumplowi tylko jakby zwraca się do czytelnika przed pójściem: "Zostawiłem broń. Wiedziałem że on nie strzeli.", a później jeszcze rozmawia chyba z tą starszą, też z Mirandą i dopiero jest koniec książki.