No cóż, chyba nie lubię tego rodzaju filmów. Lubię filmy o koniach i bardzo przypadł mi do
gustu " Zaklinacz koni" czy "Flicka" ale ten jest o wyścigach, a tego tematu osobiście nie
trawię. (Właśnie po obejrzeniu filmu doszłam do tego wniosku). Cała fabuła kręci się
głównie wokół zakładów, dżokejów, dziennikarzy czy plotek na temat tego, kto wygra. A
najmniej w tym filmie o koniach jest samych koni, czego bardzo mi żal. Najbardziej chyba
spodobał mi się moment kiedy klacz wychodzi na ujeżdżalnię z nogą w gipsie wraz ze
swoim opiekunem i idzie tuląc się do jego ramienia. Dziwny film, myślę, że "Seabiscuit"
był o niebo lepszy a też o wyścigach konnych. No ale to kwestia gustu, każdy lubi co
innego.
Zgadzam się z Tobą w stu procentach film do obejrzenia, ale "Seabiscuit" 1000 razy lepszy!!!
Otóż ja mam trochę inne zdanie.. Może w filmie nie jest dużo ukazane tyle o samych koniach niż o zakładach i wyścigach ale porównywanie go do "Zaklinacza Koni" to lekka przesada. W Zaklinaczu koni wątek był miłosny, tym bardziej mniej było o koniach. Przeczytaj ksiązkę a zobaczysz jaką tandetą jest "Zaklinacz Koni" w porównaniu do oryginału czyli książki noszącej ten sam tytuł.