PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1291}

Rydwany ognia

Chariots of Fire
7,1 11 114
ocen
7,1 10 1 11114
6,8 8
ocen krytyków
Rydwany ognia
powrót do forum filmu Rydwany ognia

Skąd te zachwyty?

ocenił(a) film na 6

Według mnie film niewart muzyki, która jest naprawdę znakomita. Po pierwsze za mało sportu, za dużo gadania. Po drugie średnia gra aktorska. Po trzecie film za bardzo gloryfikuje sportowców. Przynajmniej ja tak to odczytałem. Plusy też są, mianowicie fajny klimat, ale to się wiąże z muzyką. Cała fabuła spójna, dialogi z sensem.
A więc solidne kino sportowe, ale nic więcej.

Pozdrawiam

rzyczki

Dla mnie ten film był ogromnym zaskoczeniem. Oglądałam go z dwoma założeniami:
1. To zapewne smęda sprzed lat
2. Oglądam dla Bena Crossa

A tu się okazało, że jest naprawdę fanstatyczny. Jak dla mnie to nie jest film o sporcie, ale o próbie życia w zgodzie z samym sobą i o identyfikacji ze społecznością (Abrahams walczy dla Żydów, aby byli szanowani - Szkot dla ludzi, których chce nawrócić swoją postawą)

Szarobure

No tak, ale antysemityzm chyba rzadko jest tak trywializowany jak w tym filmie: pobiegam sobie i zaczną mnie szanować, a jak mnie to przy okazji wszystkich Żydów! Albo jeszcze lepiej: pobiegam sobie, zdobędę medal i ożenię się z Angielką to zapomną, że jestem Żydem i zaczną mnie uważać za "swojaka".

No a postawa Liddella jest śmieszna od początku do końca: trudno, żeby ktokolwiek szanował jego żenujące ideały. :P Nie twierdzę, że religijność sama w sobie jest żenująca, ale w tym filmie "religijność" = wiara w to, że Bóg się obrazi, jeśli się będzie biegać w niedzielę. I to w zasadzie wszystko. Czyli też trywializowanie i robienie z widzów idiotów. :P

Film ma chwilami realizacyjne przebłyski, ale generalnie to dość spora żenada, przy której słowo "Oscar" brzmi jak niesmaczny dowcip. :)

Davus

Nie wydaje mi sie, zeby postara Liddella byla śmieszna a jego ideały żenujące. Nie chodziło o to, ze Bóg się obrazi, ale o to, żeby pokazać światu, ze warto postępować zgodnie z tym, w co się wierzy a nie porzucać moralność dla sławy czy zwycięstwa. W Piśmie św jest zdanie, ze jeśli ktoś będzie niewierny w małej sprawie, tym bardziej będzie niewierny w wielkiej. Gdyby Liddell publicznie złamał swoje zasady, czułby się jak hipokryta i zdradziłby to, co dla niego najwazniejsze. Mozemy tego nie rozumieć, ale to trochę tak, jakby muzułmaninowi kazali zjeść schaboszczaka, zeby mógł coś wygrać. Ostatecznie Bóg sie nie obrazi za kotleta - ale sam człowiek po prostu zdradzi siebie.
Zaś sprawa antysemityzmu - cóz, jesteśmy w latach międzywojennych, sprawę traktowano inaczej niż po Holokauście. Poza tym nie wydaje mi sie, zeby Abrahams udawał Anglika i chciał zapomnieć, ze jest Żydem. Raczej cały czas był sobą i właśnie nie chciał grać kogoś innego, chociaż wszyscy tego od niego oczekiwali.

Szarobure

W sumie co to ma za znaczenie, że jesteśmy w "okresie międzywojennym"? :P Film powstał w 1981 roku, na podstawie oryginalnego scenariusza (a nie na przykład wspomnień Abrahamsa [jeśli takowe istnieją]), oczywiście nie podąża wiernie za wydarzeniami z lat 1920-1924 tylko je jakoś tam "koloryzuje" w celach fabularyzacji. No, a to co robi z postacią Abrahamsa woła o pomstę do nieba, niezależnie od tego, na ile jest to portret wierny, czy niewierny: jego życie, jak sam stwierdza, zależy od tego, czy odniesie sukces, a tym samym, czy udowodni Anglikom, że jest/może być taki jak oni, czy nawet - lepszy od nich. Tyle go interesuje, choć, jasne, wieprzowiny wciąż nie je. :P

Co do Liddella to przecież wiem, że nawet nie mógłby w trakcie olimpiady powiedzieć: "pobiegnę", bo na przykład te dzieciaki, którym mówił wcześniej, że nie mogą grać w piłkę nożną w niedzielę poczułyby się oszukane, straciłyby idola i może zapadły na depresję. Ale mniejsza z tym. Istotniejsze jest to, w jaki sposób film traktuje te jego zasady. Oto proszą go: 'pobiegnij', książę mówi mu: 'są takie chwile, że trzeba dla dobra kraju poskromić swoje ideały' [czy coś w tym stylu], a on mówi, że kraj wymaga od niego zbyt wiele, a to "zbyt wiele" to bieganie w eliminacjach olimpijskich w niedzielę! Czy to nie jest śmieszne? :) Wiadomo, że Bóg na przykład zabrania zabijać, ale kiedy kraj wymaga, żeby ludzie się zarzynali na polu walki, to się ludzie zarzynają, nie zwracając uwagi na Boga. A powiedziałbym, że jednak zabójstwo to coś odrobinę poważniejszego od biegania w eliminacjach zawodów olimpijskich w niedzielę. Film totalnie nie potrafi pokazać ideałów swojego bohatera w sposób, który nie trąciłby tanim dydaktyzmem. Wcześniej na przykład: Liddell gada do ludu, wszyscy pod parasolkami, leje, ale zbliża się do pokrzepiającego końca kazania i nagle chmury się rozstępują, przestaje padać, Bóg rzuca na niego aprobatywne spojrzenie i nastaje jasność. Albo postać siostry Liddella, która jest w tym filmie tylko od tego, żeby jęczeć: "Jedź do Chin, jedź do Chin", bo napisano ją tak grubą kreską, że w zasadzie nic poza tym, że jest nawiedzoną bigotką nie można o niej sensownego powiedzieć. :P Wszystko jest proste (ZA proste) i dydaktyczne (ZBYT dydaktyczne).

Nawet elementy, z których dałoby się utkać coś ciekawszego, są potraktowane po macoszemu: np. postać Gielguda, którą się tutaj ewidentnie krytykuje (tzn. jego hipokryzję i staroświeckość - najpierw jest oburzony na "Semitę", który wynajął sobie trenera, a potem stwierdza, że "zawsze w niego wierzył", kiedy ten już wygrał), dalej: Mussabini - niby świetny trener, ale pół-Arab, w części Włoch, więc nikt nie próbuje go nawet traktować jak Brytyjczyka, a dodatkowo - mimo, że to on stoi za sukcesami Abrahamsa - nie pozwalają mu się zbliżyć do stadionu, na którym jego podopieczny zdobywa właśnie złoty medal. Ale to takie tam akcenciki. W ogólności film to pochwała narodowego braterstwa (przy czym "naród" to tylko biali Anglicy, ewentualnie Żyd, który bardzo chce być Anglikiem, i Szkot) i wielki pean ku czci tych, którzy kiedyś przynosili imperialnej Anglii chwałę na stadionach Paryża.

ocenił(a) film na 7
Szarobure

chyba zbyt szeroko interpretujesz, to film o Brytyjczykach dla Brytyjczyków.

ocenił(a) film na 7
boogie_pimp

To fakt i wybitny nie jest.

rzyczki

mnie zachwycił klimat(scenografie,kostiumy)to jest świetny film o sporcie. a muzyka.... też sie fajnie zestarzała więc idealnie pasuje do filmu :)))

użytkownik usunięty
rzyczki

Nie do końca się z Tobą zgadzam. Mówisz, że za mało sportu, a za dużo gadania? Sport to nie tylko fizyczny wysiłek, bezpośrednia rywalizacja. To jest również wytrwałość w dążeniu do celu i bycie wiernym własnym wartościom. Film niezaprzeczalnie wyraża istotę sportu.

ocenił(a) film na 6
rzyczki

Solidna recenzja, wielu patrzy na ten film właśnie przez pryzmat muzyki

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones