Po raz kolejny ten sam schemat. Czyli od zera do bohatera i nieśmiertelny konflikt rodzic-dziecko. Aby było ciekawiej, musieli się oczywiście pojawić: jakaś laska, śmieszne zwierzątko, czarny charakter, irytujący towarzysz podróży i mędrcy szkolący Ryśka. Muzy z animacji nie pamiętam, jeśli chodzi o humor, rozbawiła mnie tylko scenka z piwem, glutem i szefem - czyżby nawiązanie do pracy we współczesnych restauracjach za najniższą krajową? ;)