Rzeka tajemnic

Mystic River
2003
7,7 188 tys. ocen
7,7 10 1 187906
7,8 53 krytyków
Rzeka tajemnic
powrót do forum filmu Rzeka tajemnic

W efekcie i tak składa się to na bardzo dobry film, szkoda jedynie, że nie wykorzystano pełni potencjału...

Film był ciekawy, wszystkie sceny były dobre, bądź bardzo przyzwoite z pewnym wyjątkiem jednak.

Wszystkie sceny najbardziej emocjonalne i (szczególnie) te, w których mówione są "wielkie słowa" są słabe, lub nawet - skopane.
Takie odnosiłem nieustannie wrażenie podczas oglądania.

Niedługo po kulminacyjnym momencie filmu myślałem, że będę miał przy ocenie jeden z najcięższych orzechów do zgryzienie (daćfilmowi 8, czy 8+). Ostatnie 10 minut jednak pozbawiło mnie wątpliwości - 8/10.

Kolejna jedna słabo wykonana scena wysoko emocjonalna + 2 bardzo, bardzo słabych - ta związana z telefonem + (szczególnie) - szeptana przemowa do męża (najgorsza imo scena w filmie).


Warto zobaczyć.

addam23

"szeptana przemowa do męża (najgorsza imo scena w filmie). "
tu się zgadzam [ o ile mówimy o tej samej scenie].
tak na marginesie ta scena była w powieści, a Clint postawił na wierność jak widać.

"Wszystkie sceny najbardziej emocjonalne i (szczególnie) te, w których mówione są "wielkie słowa" są słabe, lub nawet - skopane. "
nie wszystkie. te najbardziej emocjonalne opierały się chyba na odczuciach Jimmy'ego. nie umiem podać ani jednej sceny którą Sean by skopał przez brak swoich umiejętności. był doskonały w każdym calu, od początku do końca.
wielkie słowa to chyba określenie zbyt wielkiego kalibru. poza nietrafionym monologiem Laury nie dostrzegłam w żadnej scenie zbytniego patosu, rozdmuchania, bo Eeatwood wie gdzie postawić kropkę.

"Świetny materiał na film. Wykonanie jedynie poprawne.
W efekcie i tak składa się to na bardzo dobry film, szkoda jedynie, że nie wykorzystano pełni potencjału... "

nie wiem czy miałes okazję przeczytać powieść. być może inaczej patrzę na film po jej przeczytaniu, ale moim zdaniem kiedy rewelacyjny materiał na film spotyka się z świetnym reżyserem i bardzo, bardzo dobrymi aktorami trudno o zmarnowanie potencjału. Eatswood go nie zmarnował.

"Warto zobaczyć."
amen.
9/10.

ocenił(a) film na 8
Flowerpower

"tu się zgadzam [ o ile mówimy o tej samej scenie].
tak na marginesie ta scena była w powieści, a Clint postawił na wierność jak widać. "
Pytanie - czy jakiś reżyser-geniusz nie nakręcił by jej w sposób nie tylko znośny, ale nawet - bardzo dobry? Ja wierzę, że tak.
Choć nie wiem, czy w tym przypadku dało by się wiele wycisnąć, bo materiał na prawdę słabiutki.

"nie wszystkie. te najbardziej emocjonalne opierały się chyba na odczuciach Jimmy'ego. nie umiem podać ani jednej sceny którą Sean by skopał przez brak swoich umiejętności. był doskonały w każdym calu, od początku do końca."

Ja nie wiem, czy to wina aktorów. Myśle jednak, że reżyser jest za to odpowiedzialny. Nie znam się zupełnie na teorii filmowej. Opieram się jedynie na moim odczuciu w 100% subiektywnym. A odczucie było takie, że sceny emocjonalne mogły zostać nakręcone dużo lepiej (dowód - przez porównanie, w innych filmach podobne sceny robiły na mnie dużo lepsze wrażenie). Gdzie tkwi klucz? Nie wiem. Pewnie w talencie reżyserskim.
Tak jak z muzyką - wielu jest muzyków którzy ładnie grają, ale TO COŚ mają jedynie nieliczni.

"wielkie słowa to chyba określenie zbyt wielkiego kalibru. poza nietrafionym monologiem Laury nie dostrzegłam w żadnej scenie zbytniego patosu, rozdmuchania, bo Eeatwood wie gdzie postawić kropkę."
Moim zdaniem Eastwood stara się stawiać w swoich filmach kropki, ale różnie mu to wychodzi.
W tym filmie całkiem sporo monologów IMO pozostawia wiele do życzenia (i nie wiem czy to przez treść czy formę). W zasadzie wszystkie w których są wypowiadane ważne słowa (a więc filozofowanie wszelkie).
Nie wiem, może wynikało to z tego, że Eastwood chciał zbyt dużo ważnych zdań z książki w filmie zawrzeć? Poskracał, poupraszczał, poupychał i wyszło jak wyszło (oczywiście w porównaniu do wszystkich innych filmów i tak jest to przyzwoita robota, ale tylko przyzwoita)

"nie wiem czy miałes okazję przeczytać powieść. być może inaczej patrzę na film po jej przeczytaniu, ale moim zdaniem kiedy rewelacyjny materiał na film spotyka się z świetnym reżyserem i bardzo, bardzo dobrymi aktorami trudno o zmarnowanie potencjału. Eatswood go nie zmarnował. "
Nie zmarnował! Nie wykorzystał w pełni.
Książki nie czytałem.
Aktorzy bardzo dobrzy - i wypadli bardzo dobrze (choć żaden mnie nie zachwycił jakoś specjalnie)
Eastwooda jednak nie uważam za reżysera z najwyższej półki (na mojej osobistej liście ulubionych reżyserów zajmuje ok 42 miejsce) i ten film utwierdził mnie w tym przekonaniu.

Eastwood to dobry reżyser, ale od wielkości jest bardzo daleki. Noo, ale trudno ścigać się z kosmitami typu Bergman, czy Tarkowski. Pezentuje on dobry, ziemski poziom. :)


"9/10"
No jak widać nasze oceny punktowe wcale tak bardzo się nie różnią. Pewnie po prostu ty bardziej widzisz szklankę w 3/4 wypełnioną, a ja w 1/4 pustą.

addam23

"Pytanie - czy jakiś reżyser-geniusz nie nakręcił by jej w sposób nie tylko znośny, ale nawet - bardzo dobry? Ja wierzę, że tak.
Choć nie wiem, czy w tym przypadku dało by się wiele wycisnąć, bo materiał na prawdę słabiutki. "
materiał słabiutki, bo opierający się na słabiutkim fragmencie powieści.

"Nie znam się zupełnie na teorii filmowej. Opieram się jedynie na moim odczuciu w 100% subiektywnym"
ja też nie jestem znawczynią, oceniam filmy emocjonalnie, nie racjonalnie.

"A odczucie było takie, że sceny emocjonalne mogły zostać nakręcone dużo lepiej (dowód - przez porównanie, w innych filmach podobne sceny robiły na mnie dużo lepsze wrażenie)."
ja na to trochę inaczej patrzę. reżyser jest takim ojcem dyretorem filmu, daje wskazówki, instruuje, ale to aktorzy stają przed kamerą i to oni przekazują widzom emocje. reżyser może nakreślić ogólne ramy, a wypełniają je aktorzy. jeżeli jest kiepski aktor, wielki rezyser nic nie zdziała, jeżeli reżyser jest kiepski - dobry aktor może trzymać fason. nie widzę żadnych uchybień ze strony Clinta, no może poza muzyką która bardziej pasuje jako podkład do świątecznej piosenki....

"Moim zdaniem Eastwood stara się stawiać w swoich filmach kropki, ale różnie mu to wychodzi. "
oglądałeś "doskonały świat"? Clint w tym filmie świetnie postawił kropkę i wierzę że nie był to jednorazowy incydent.

"W tym filmie całkiem sporo monologów IMO pozostawia wiele do życzenia (i nie wiem czy to przez treść czy formę)"
z ciekawości - jaki np?

"Książki nie czytałem. "
przeczytaj - zrozumiesz co mam na myśli.
Eastwood nie poskracał niczego, niczego nie spłycił. może ja to inaczej rozumiem przez przeczytanie ksiązki, a może po prostu mam inny rodzaj wrażliwości niż ty. (inny nie zaczy gorszy)

"wypadli bardzo dobrze (choć żaden mnie nie zachwycił jakoś specjalnie) "
oj, Sean Penn w tej roli zachwyca. Tim daje radę, nieźle wypadła Marcia. w zalewie tandety i pseudo-gry aktorskiej pseudo-aktorzyn to prawdziwa perełka.
Eastwooda nie zaliczam do grona największych reżyserów, ale daje radę.
Bergman to zdecydowanie nie jego liga;)






ocenił(a) film na 8
Flowerpower

"materiał słabiutki, bo opierający się na słabiutkim fragmencie powieści. "
Tak. O to mi chodziło (choć strzelam w ciemno, bo przecież nie czytałem)


"ja też nie jestem znawczynią, oceniam filmy emocjonalnie, nie racjonalnie. "
No to myślę, że się dogadamy :)


"ja na to trochę inaczej patrzę. reżyser jest takim ojcem dyretorem filmu, daje wskazówki, instruuje, ale to aktorzy stają przed kamerą i to oni przekazują widzom emocje. reżyser może nakreślić ogólne ramy, a wypełniają je aktorzy. jeżeli jest kiepski aktor, wielki rezyser nic nie zdziała, jeżeli reżyser jest kiepski - dobry aktor może trzymać fason. nie widzę żadnych uchybień ze strony Clinta, no może poza muzyką która bardziej pasuje jako podkład do świątecznej piosenki.... "

Ja mam raczej przeświadczenie, że dobrzy reżyserzy są w stanie wycisnąć wiele z na pozór przeciętnych aktorów.

przykład - taki Goodman. Gra sobie w głupawych filmach, a u Coenów jest zawsze genialny.

Jeśli o "Mystic River" chodzi, to właśnie na pozór aktorzy robią wszystko co trzeba, jednak scena pod zębami zgrzyta.
Może to przez jakąś moją ułomność tak to odbieram. Nie wiem.

"oglądałeś "doskonały świat"? Clint w tym filmie świetnie postawił kropkę i wierzę że nie był to jednorazowy incydent."
Bardzo, bardzo dawno temu widziałem. Muszę sobie film odświeżyć.

Najlepiej moim zdaniem Clintowi wyszedł "Bridges of Madison Country", choć i tam z tym stawianiem kropek parę razy był kłopot (sama historia matki była jak najbardziej ok, problem był IMO z komentarzami jej dzieci czytających jej wspomnienia)


"z ciekawości - jaki np? "
ot choćby ten gdzie Jimmy mówi o tym, kiedy ostatni raz widział Dave'a (w odjeżdżającym samochodzie).

Głównie to były pojedyncze zdania. Nie pamiętam ich niestety. Bym musiał przewinąć sobie film, czego mi się raczej nie chce.

"oj, Sean Penn w tej roli zachwyca. Tim daje radę, nieźle wypadła Marcia."
A mi się najbardziej podobał Tim. Penn niby robi wszystko jak trzeba, ale coś mi do końca nie pasowało w nim. No ale oczywiście zagrał również bardzo dobrze.

Taki przykład dam:
Scena odnalezienia ciała jego córki. W parku zatrzymuje go policja. On krzyczy, żeby mu powiedzieli, czy to ona.
Niby wszystko gra - minki są, krzyki są, intonacja pasuje, ale całość mi nie gra jakoś. Czegoś tam brakuje. Nie wiem czego. Nie jestem w stanie powiedzieć czy to coś u Penna, czy ktoś inny zawinił, więc automatycznie i jego rola mnie nie zachwyca.

Możliwe jest również oczywiście, że w scenie wszystko gra, ale coś ze mną jest nie tak. No ale na to już nic nie poradzę :)

"Eastwooda nie zaliczam do grona największych reżyserów, ale daje radę.
Bergman to zdecydowanie nie jego liga;)"
No raczej :)
I tu jest pewnie pies pogrzebany. Oceniając film automatycznie porównuje go z tymi najlepszymi jakie widziałem. Więc i z Bergmanem.

addam23

"Ja mam raczej przeświadczenie, że dobrzy reżyserzy są w stanie wycisnąć wiele z na pozór przeciętnych aktorów.

przykład - taki Goodman. Gra sobie w głupawych filmach, a u Coenów jest zawsze genialny. "

zdecydowanie, wszystko nie zależy od aktorów. przykład - wspomniany już przeze mnie "doskonały świat". o zdolnościach aktorskich Kevina Costnera nigdy nie miałam wysokiego mniemania, ale w tej roli dał radę. ośmielę się stwoerdzić że to zasługa sprawnej reżyserii Clinta.
a Goodman to inna sprawa, to dobry aktor grający raczej w gniotach. u Coenów jest bardzo dobry, a "Barton Fink" to już w ogóle klasyk.

"Scena odnalezienia ciała jego córki. W parku zatrzymuje go policja. On krzyczy, żeby mu powiedzieli, czy to ona.
Niby wszystko gra - minki są, krzyki są, intonacja pasuje, ale całość mi nie gra jakoś."
nie zgadzam się. scena jest poruszająca, elektryzująca, mną wstrząsnęła.

poza tym naprawdę zachęcam do przeczytania powieści, może wtedy inaczej spojrzeć na choćby scenę w której Jimmy opowiada o ostatnim spotkaniu z Davem, bo to film nie tylko o tragedii, ale i o powracających demonach z przeszłości.

a gdyby porównywać współczesnych reżyserów do Bergmana to musielibyśmy ich wszystkich spalić na stosie, bo nie wytrzymaliby konkurencji;)
pozdrawiam!

ocenił(a) film na 8
Flowerpower

Na przeczytanie książki mam ochotę dużą. Dodam ją do długiej listy oczekujących.


Nie trzeba na stosie palić. Po to jest ocena 7/10 żeby nią móc Eastwooda jako reżysera ocenić :)