Niewolny co prawda od pewnych wad (przydługi, z kilkoma zbędnymi scenami i dialogami), ale bardzo profesjonalnie wyreżyserowany i kapitalnie wręcz zagrany. W tym bowiem filmie każdy niemal aktor ma swoje pięć minut i są to rewelacyjne minuty! Właśnie dzięki kreacjom Penna, Robbinsa, Fisburne`a, Bacona, Harden czy Linney, jest to tak udana produkcja, zresztą zauważona przez wiele szacownych gron przyznająych nagrody. Mówiąc szczerze, moim głownym podejrzanym o zbrodnię był policjant grany przez Bacona, a to dlatego, że z taką precyzją i wyobraźnią rekonstruował wydarzenia, jakie doprowadziły do śmierci córki Penna. O tym, że Robbins nie jest zabójcą, wiedziałem w zasadzie od samego początku, a przynajmniej takie miałem wrażenie (słuszne, jak się okazało). Więc dałem się jednak złapać, a o to chodzi między innymi w dobrym kryminale.
Jednak prawdzią siłą tego filmu są wspomniani przeze mnie aktorzy; bez nich byłoby to jedynie przyzwoite kino, a tak warto poświęcić czas, na obejrzenie kolejnego już tytułu w dorobku starego wyjadacza.
8/10.