SEAN PENN MIEWAŁ JUŻ LEPSZE ROLE W SWOIM ŻYCIU?! CHOCIAŻBY W FILMIE I AM SAM, ZA KTÓREGO TEŻ OTRZYMAŁ NOMINACJĘ... GRAŁ TAM O WIELE LEPIEJ NIŻ TUTAJ. NIE PASUJE MI DO PODWÓJNEJ ROLI- KOCHAJĄCEGO, ZDESPEROWANEGO OJCA I BEZWZGLĘDNEGO MORDERCY-WRĘCZ PSYCHOPATY. POZA TYM ZAKOŃCZENIE PRZEWIDYWALNE, W POŁOWIE FILMU ZGADŁAM, KTO ZABIŁ DZIEWCZYNĘ. I O CO TYLE SZUMU?! NIC WIELKIEGO. CHYBA ŻE WSZYSTKO KRĘCI SIĘ WOKÓŁ CLINTA EASTWOODA, JAKIEŚ SENTYMENTY, CZY CO?!
A dla mnie nie było najważniejsze kto zabił tylko to, co siedziało w bohaterach... Ich uczucia, emocje, reakcje i wzajemnie łączące więzi. Sean Penn jest moim idolem i być może nie jestem obiektywny ale mnie jak najbardziej przekonał, więcej, po przeczytaniu książki nie wyobrażałem sobie nikogo innego w roli Jima. Jeśli chodzi o Oscara Akademia taka już jest, że woli role dramatyczne od innych (dlatego nagrodzili Penna a nie Deppa...) oraz ma słabość do ról niepełnosprawnych (stąd nominacja za "Sama"). Penn przeszedł przemianę do roli Jimmiego a to też doceniają... Moim zdaniem Penn jest tym aktorem, który na Oscara faktycznie zasłużył, wcześniejszymi dokonaniami i oczywiście główną rolą w "Rzece tajemnic". Jest aktorem który praktycznie nie gra słabych ról, nie boi się ryzyka, kombinuje, eksperymentuje i oczywiście fenomenalnie gra;) Oby tak dalej!! Pozdrawiam.