Nie wiem czemu. Po prostu jakiś był mdły. Oskara za nic bym temu filmowi ani aktorom nie dał. Patrząc na niego modliłem się żeby się już wreszcie skończył.
No cuż wy wolicie bajeczki typu pokemon bo tylko takie rozumiecie
i nie bierzcie sie za filmy psychologiczne bo tylko sie ośmieszacie
Moim zdaniem aktorzy zasłużyli na Oscary w 100%... Zwłaszcza Sean Penn miał kilka fenomenalnych wejść: gdy wyczytuje ze spojrzenia Seana, że jego córka nie żyje, gdy poprzysięga zemstę, gdy rozmawia ze teściem itd. Długo by wymieniać;) Dla mnie końcówka jest jednym z mocniejszych momentów w filmie: dwie sceny Penna z Laurą Linney oraz z Baconem są fenomenalnie zagrane oraz przynoszące zaskoczenie. A końcową paradę odczytuję jako parodie happy endu. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie tu miejsce na nudę... No chyba, że ktoś spodziewał się strzelaniny czy pościgu. Pozdrawiam.