Hellen Mirren po raz kolejny w arcyodważnej, biorąc pod uwagę jej szacowny wiek, roli ryczącej 50-ki. Partneruje je przystojny Olivier Martinez. Poza nimi w obsadzie stręczycielka Anne Bancroft przypominająca czarownicę i Brian Dennehy, szybko usunięty w cień mąż Mirren, ponieważ umiera na ekranie i dzięki temu jego małżonka może bezkarnie baraszkować i gzić się z podsuniętym jej pod nos młodzieńcem. Dużym atutem filmu są zdjęcia w oryginalnych plenerach Rzymu. Akcja rozgrywa się bowiem po II wojnie światowej w stolicy Włoch. „Rzymska wiosna ...” to ekranizacja powieści Tennessee Williama. Mirren pokazywała już swoje dojrzałe ciało w podobnej roli w filmie „Zawód zabójca”, w którym partnerował jej, o dziwo, Cuba Gording Jr. Nie wiedziałem, że mężem Mirren jest znany reżyser Taylor Hackford. To taki pan, który zawsze ma za mało taśmy na swoje film, żaden z nich nie kończy się przed upływem 150 minut. Ale zrobił sporo znanych rzeczy, np.: „Oficer i dżentelmen”, „Białe noce”, „Bożyszcze tłumów”, „Dolores Claiborne”, „Adwokat diabła”, „Dowód życia”, „Ray”.