Czy namiętność w Sieci może zaistnieć? Może. Na ekranie także. Szkoda tylko, że w filmie nie udaje się ani jedno, ani drugie.
Bezczelnie przeniesiona książka na ekran. Powieści Wiśniewskiego nie czytałem i po obejrzeniu filmu nie zamierzam nawet do niej sięgnąć. Szkoda, bo można było ten film dużo lepiej rozegrać. Jak? Gdybym wiedział, to sam bym został reżyserem.
A tak przynajmniej mogę sobie ponarzekać.
On. Jakub. Wykładowca genetyki, człowiek w wiecznych rozjazdach, nie może się pozbierać i związać z kobietą po fatalnym wypadku, w którym zginęła jego niesłysząca ukochana. Gra go rozchwytywany ostatnio Andrzej Chyra (czyżby miał się stać nową twarzą polskiego kina po Bogusławie L. i Cezarym P.?). I tu znowu muszę powiedzieć, że szkoda. Szkoda, że tak dobry aktor zmarnował się w takim filmie. Gra płasko - dokładnie tak, jak wymaga (płaski również) scenariusz.
Ona. Ewa? Nie pamiętam już imienia. Przez cały film widać, jak jest zagubiona. Aż tak, że czasem zapomina się przyodziać i lata nago po hotelu. Widać też jej samotność. Aż tak, że leżąc nago na kanapie zaczyna się masturbować patrząc przez okno na wieżę Eiffla. Magdalena Cielecka. Gra oszczędnie i można tylko domniemywać, czy zmarnowała się tak, jak Chyra czy naprawdę nie stać ją na więcej. Ja daję jej jeszcze szansę, bo w jednej scenie autentycznie się popłakała w kilkanaście sekund. Wielki plus, zero ironii. A i tak najlepsze sceny w filmie to ujęcia rozbierane. Tylko te z Cielecką solo, bo scena zbliżenia Jakuba i Ewy(?) drażni kiepsko dobraną muzyką.
Ehh... I co tu powiedzieć więcej? Dziwny montaż momentami. Kilka dobrych pomysłów dźwiękowo-wizualnych (moment wypadku samochodowego i scena z koparką). Ale najgorsze jest to, że prze cały film wieje nudą. Życie idzie do przodu i co z tego? Nie da się odczuć ani krzty namiętności, autentycznego pragnienia miłości, pożądania kwitnącego między dwojgiem ludzi. A to największy zarzut, jaki można postawić melodramatowi, gdzie przecież najważniejsze jest to, żeby widzowie się szczerze popłakali. Ja po seansie wyszedłem ze zmęczonymi, wysuszonymi oczami.
4/10
Czytam tak sobie to, co piszesz i nie wiem czy się śmiać czy płakać... naprawdę, sięgnij po książkę. Ja filmu nie oglądałem. Czekam aż mi wpadnie w ręce... Pozdrawiam...
Sięgnij po książkę. Radzę i to całkiem szczerze. Ja miałam to (chyba) szczęście, że najpierw przeczytałam Samotność. A było to mniej więcej tak - zobaczyłam w tv zapowiedzi 'filmu roku' na podstawie bestsellera. Zaciekawiło mnie to, ściągnęłam z netu ebooka i zaczęłam czytać. W jeden dzień dosłownie 'wchłonełam' 320 stron, czyli całą powieść. Jest to piękna książka, bardzo smutna, kończy się z tego co wiem inaczej niż film. Czy lepiej? Nie mnie to na razie oceniać, filmu jeszcze nie widziałam.
Mimo że nie przypadła Ci do gustu ekranizacja, zacznij chociaż czytać to co Wiśniewski napisał. Po pierwszych stronach nie można się od niej oderwać choćby po to, by iść na śniadanie :).