Nie czytałem książki (podobno świetna), więc nie wiem jak się ma do filmu. Film – no cóż, raczej nie porywał mnie, ani nie wzruszał. Nie przepadam za romansami – może dlatego. Sama historia – dość mało prawdopodobna, choć nie niemożliwa. Bo jaka jest szansa znaleźć miłość w internecie. Liczyłem na bardziej wymyślną fabułę. W filmie zabrakło mi tego czegoś, co sprawiło by, że chciałbym wrócić do niego. Wdzięki Magdaleny Cieleckiej dodają nieco uroku, ale przecież nie oto chodzi. Dało się zauważyć, że pewne firmy sponsorowały film w zamian za nie nachalną, ale trochę za zauważalną reklamę swoich produktów. Cieszy fakt, że w Polsce ktoś napisał taką opowieść, która jest dobrym pomysłem na film. Trzeba docenić, że ekipa trochę się najeździła po świecie kręcąc kolejne sceny. Poprzez nawiązania do niedawnych zdarzeń – 11 września, czy huragan Catrina, widać świeżość scenariusza. Film pokazuje samotność, chyba sporej liczby Polaków i nie tylko. Przy czym te same odczucia mają zapewne nie tylko ci zamożniejsi, których stać na podróże do Paryża i przesiadywanie w kafejkach internetowych, ale również ci, co za 1200 brutto pracują po 12 godzin. Morał to chyba to, że nie należy tracić nadziei na znalezienie szczęścia. Film do obejrzenia na własne ryzyko.