Kameralne thrillery/dramaty, których atutem jest klimat, aktorstwo i świetny scenariusz, stały się w ostatnich latach niemal hiszpańską specjalnością. Moje ulubione tytuły to "La cara oculta" (2011), "Ścieżka zła" ("La Senda", 2012), "Napaść" ("Secuestrados", 2010 – najlepsze home invasion, obok "Funny Games" jakie widziałem). No i oczywiście "Słodkich snów" ("Mientras duermes") z 2011 roku, w którym to filmie reżyser, Jaume Balagueró, najbardziej znany z cyklu horrorów "[Rec]", postanowił zmierzyć się z dużo subtelniejszym stylem narracji, nawiązującym dość wyraźnie do klasycznych filmów Alfreda Hitchcocka.
Niemal cała akcja "Słodkich snów" rozgrywa się w dość ponurej kamienicy, której sprawami zawiaduje tajemniczy konsjerż César – w tej roli doskonały Luis Tosar. Gra on postać zdecydowanie mroczną i niejednoznaczną. Zmaga się z depresją, motywację do życia znajdując w chorobliwej fascynacji jedną z lokatorek kamienicy, Clarą (w tej roli Marta Etura). Clara to zupełne przeciwieństwo ponurego Césara. Energiczna, spontaniczna i radosna, wywołuje u swego adoratora skrajne emocje. Erotyczną fascynację, ale też tłumioną agresję. A że César jest pomysłowy i przesiębiorczy, obydwa te uczucia przełożą się na szereg konkretnych działań.
Gdy kilka lat temu oglądałem ten film po praz pierwszy, skupiłem się głównie na niebanalnej fabule. Obecnie, znając już rozwój akcji, mogłem dokładniej przyjrzeć się scenografii, zdjęciom, postaciom na dalszych planach. Doprawdy znakomicie prezentuje się sama kamienica. Wprawdzie najczęściej widzimy głównie hol i stylową, klaustrofobiczną windę, co jednak do zbudowania atmosfery w zupełności wystarcza. Nie jest to jednoznacznie ponura scenografia rodem z horroru, ale dyskretnie niepokojąca, właśnie jak u Hitchcocka czy Polańskiego ("Dziecko Rosemary"). Do tego dochodzą zdjęcia z lekkim odcieniem sepii. Efekt jest znakomity.
Spośród aktorów drugoplanowych najbardziej wyróżnia się nieletnia szantażystka Úrsula. Grająca ją nastolatka (Iris Almeida) brawurowo wcieliła się w postać dziewczynki o manierach gangstera. Bardzo się zdziwiłaem, że ta zdolna debiutantka nie zagrała już w żadnym innym filmie. Szkoda. Dodatkowo o klasie "Słodkich snów" może świadczyć porównanie z bardzo podobnym filmem, amerykańsko-brytyjskim "Rezydentem" z Hilary Swank, również z 2011 roku. Fabuła niemal identyczna, ale film pod każdym względem słabszy (zreszta nie trafił do kin, tylko od razu na DVD). Uczciwie trzeba przyznać, że hiszpańskie thrillery potrafią też rozczarować, Dzieje się tak wtedy, gdy ich twórcy usiłują stworzyć widowiska z hollywoodzkim rozmachem (np. "Zimne światło dnia" z 2012 czy "9 mil" z 2014). Gdy jednak rozsądnie stawiają na klimat i oryginalność, rezultat bywa nadspodziewanie dobry, co udowadnia właśnie "Słodkich snów".
WIęcej moich recenzji na blogu: http://nowerekomendacje.blogspot.com/