Z radością przyznaję, iż "Służące" to chyba najlepszy film jaki w życiu widziałam. Zabawny, mądry, pouczający. Do tego od samego początku zachwyciły mnie kostiumy i scenografia. Może dlatego, że jestem zafascynowana latami 50. oceniam go tak wysoko- coś miłego dla oka i dla duszy. Każda postać zupełnie inna, posiadająca ciekawą historię. Z jednej strony zasmucił mnie fakt, że Skeeter nie ułożyło się ze Stuartem, ale z drugiej strony jestem też z tego powodu zadowolona- nie było love-happy end'u, jakiego się spodziewałam. Główna bohaterka sprzeciwiła się także stereotypom kobiety z tamtych czasów. Także same plusy- nakreślonych wiele problemów w ciekawej oprawie.
Polecam,polecam i jeszcze raz- polecam!
PS O co chodziło z zakrwawioną Celią w łazience (swoją drogą- genialna, maksymalnie sympatyczna postać, momentami było mi jej przeraźliwie szkoda)? Poroniła?