ale uważam film za zbyt czarno-biały :) , tj. mamy oto wspaniałych, przyjemnych "czarnych" i wypranych z empatii, okrutnych "białych" (niby takie czasy). Scenariusz opiera się na zasadzie "cały świat przeciwko mnie, mimo to osiągam spektakularny sukces". Amerykanie to uwielbiają, członkom Akademii obraz podbił serca, ale to już gdzieś było. Pomimo tej disneyowskiej sztampy... cholernie dobrze się ogląda, nie czuć 2,5 h seansu. To jeden z filmów, w którym do każdej postaci się ustosunkowujemy, a emocje transponowane są z ekranu wprost na nas (uzbrojcię się w solidną paczkę chusteczek). 8/10
Skeeter i jej matka tak naprawdę szanowały służbę, ale bały się opinii innych (Skeeter przełamuje to, matka na końcu też staje w obronie jej książki w starciu z Hilly), natomiast zły czarny też jest - Leroy, który bił Minnie i którego w końcu opuściła. Masz rację, że stosunek dobra do zła i czerni do bieli jest trochę przesadzony, ale nie aż tak jak to przedstawiasz. Dla mnie 10/10.
sam widzisz, nawet postaci które wymieniłeś są czarno-białe, może prócz matki bo nie potrafiła w pewnym momencie się postawić.