Czy w tym polskum rrfa kinie nie potrafia nakecić dobrych wyraznych dialogów tylko coś seplenia pod nosami? Czy do cholerki musza bluznic jak jakies cioły, które maja ubogi zasób słów? Mowa to o szefowej blondynie, która w pierwszej akacji puszcza totalną wiązanke do nowej kadetki? Chore gniotyyyyyyyyyy
Uwierz mi ,że są większe gnioty...np.taki "Plan ucieczki" albo taka"Niezgodna"...
Oj sa..tego nie brakuje. Ale nie trawie filmów robionych na siłę. A juz tej baar z krzywa geba to bleee
Film oceniam na 7, ale fakt - dialogi z trudem da się zrozumieć. Aktorzy bełkocą i mamroczą pod nosem tak, że niektórych słów nie da się w ogóle zrozumieć. To wręcz standard w polskich filmach, niestety.
nie wiem co oglądałeś, ja oglądałem film, na temat którego napisałem swój post. Nie mam wady słuchu - po prostu dźwięk w wielu polskich filmach jest kiepski - m.in. w tym. Jak tego nie rozumiesz to zakończmy tę wymianę zdań, bo nie ma to sensu.
ja oglądałem przed chwilą wersję 480p 1,44GB bo większej w necie nie znalazłem (minimalnie zawsze dla mnie plik musi mieć minimum 5gb) jak na razie, dźwięk AC3 i tak gdzieś 1/4 dialogów nie rozumiałem... W Polskim kinie często to się zdarza, pamiętam jak dziś stary film Reich z Baką i Lindą, odgłosy strzelania z broni oraz zmieniający się z ciągu 3 sekund głos Bogusia na długo utkwił mi w pamięci :) Wiem, że technika idzie na przód, ale polskie kino czasem omija ;)
Zgodzę się z Tobą tylko w jednym punkcie. W tym, że dialogi w polskich filmach są do bani, słabo słyszalne, giną w tle.
Co do bluźnienia to tak się rozmawia w tym światku. W życiu codziennym też słyszysz dookoła bluzgi. Żadna nowość. I dlatego dałeś 1?
Zobacz na swój wpis, trzeba się dobrze wczytywać w to co napisałeś.
Dla mnie 8/10.
Owszem, bluzgi są wszędzie, ale nie do tego stopnia. Tak nikt nie rozmawia. To tylko zabieg polegający na podkreśleniu "twardości środowiska", niestety, posunięty do granic absurdu i przez to śmieszny. Dialogi są żałosne nie tylko z powodu bluzgów. Weź scenę, w której wujek ładuje Bołądź "serum prawdy", po czym tłumaczy jej jak 10-latkowi, po co to zrobił. Really? Ona potrzebuje takiego wyjaśnienia. Ono jest dla widzów, ale razi swoją sztucznością. Coś jak dialog dwóch mam z reklamy syropu na kaszel, w którym jedna mówi: "To podaj małemu [tu nazwa syropu], który zapobiega infekcjom i bardzo pozytywnie wpływa na górne drogi oddechowe u dzieci" - ludzie tak nie rozmawiają.
Reżyser znający się na swojej robocie umiałby wpleść wyjaśnienie w taki sposób, by jego użycie wydawało się wiarygodne. Reżyser szanujący widza w ogóle by tego nie wyjaśniał zakładając u odbiorcy inteligencję wyższą niż u ameby. Vega ani nie zna się na swojej robocie, ani nie szanuje widza. Ten filmik to żałosna parodia.
Bluzgi czy wulgaryzmy, jako takie nie przeszkadzają tak bardzo. Najbardziej moim zdaniem przeszkadza smęcenie pod nosem aktorów, bo człowiek rozumie co drugie słowo. Poza tym ta zachodnia moda na wciskanie na siłę angielskich słówek. Język Polski jest tak bogaty, a mimo to debile myślą, że super jest co trzecie słowo walnąć jakiś angielski zamiennik "Kochanie miałam request, że nie zostawiamy toreb w przedpokoju..." , według mnie jest to żałosne.
Z tymi angielskimi słówkami to mówiła tak tylko postać grana przez Kamilę Baar. I osobiście odebrałem to właśnie jako parodię nowobogackiego mieszczańskiego środowiska zatrudnionego w korporacjach, które faktycznie takim językiem się posługuje. Reszta bohaterów mówiła po polsku, tyle że okraszonego wulgaryzmami no i slangiem.
Tylko dzieci nie potrafią stopniować krytyki, ja rozumiem, że komuś coś się nie podoba, ale jak widzę na dobrych filmach -1 to kurna ludzie uczcie się dystansu do samych siebie i jakiejś dyskusji z własnym widzimisię, bo to nie jest pogląd i sensowna ocena. Można wiele zarzuć, ale Vega zrobił na pewno film, który da się oglądać, który ma jakieś atuty jak dobre role Bołądź, Chabiora, czy na drugim planie Kuleszy, Grabowskiego. Jest tu humor, nabijanie się z polityków, wizja jest oczywiście dość totalna, ale przecież podobne filmy znajdziemy w USA, czy Francji - film jest w końcu kinem komercyjnym.
Jak zaczniesz płacić za filmy, a nie ściągać je za darmo w Internetu, to twórcy będą mieli więcej kasy np. na dobrych dźwiękowców.
Ale, że obejrzałeś film za darmo, to mają ograniczony budżet.
To jak ukraść jabłko na targu, a potem jeszcze bezczelnie wyzywać sprzedawcę od ciołów, bo kradzione jabłko było kwaśne.
Z tym kradzeniem to sobie folguj cioto, bo to głupie i nijak ma się do prawdy. Budżet filmu z tego co kojarzę jest ustalany przed realizacją filmu a nie po wypuszczeniu do kin. To producenci i ewentualnie twórcy ustalają na co i ile idzie pieniędzy. Jeżeli na czymś oszczędzają to nie dlatego, że część widzów nie przepłaci za film, tylko dlatego żeby zrobić jak najtańszym kosztem i jak najwięcej zarobić. Jeżeli potem widz nie zamierza za to zapłacić to i tak nie zapłaci, więc skąd ten płacz czy ktoś oglądnął za darmo czy za pieniądze? Idę kupić bułkę do sklepu, płacę jak za normalną bułkę a w domu okazuje się, że jest pusta w środku. To kto jest złodziej?
Gdybyś znał prawo, matole, wiedziałbyś, że download materiałów już rozpowszechnionych jest legalny. Nielegalny jest upload. Tak więc jak na razie jedynym przestępcą jesteś ty, pomawiając niewinnego człowieka o złodziejstwo.
A kasy mieliby więcej, gdyby jej nie wydawali na curvy i prochy. Trzeba być naiwnym jak 8-latek, żeby sądzić, że wpływy z filmów idą na polepszenie warsztatu.
Co do mamrotania pod nosem, że widz ma trudności ze zrozumieniem wypowiadanych kwestii, masz całkowitą rację, tak jest w wielu polskich filmach, nawet w tak promowanej ostatnio "Idzie". Co do języka jakim się posługują bohaterowie to oddaje on realia. Skoro już dawno wiemy, że tak właśnie mówią na co dzień poza kamerami prezenterzy telewizyjni, posłowie, czy ministrowie, to jak myślisz, jakim językiem posługują się wojskowi, policjanci, czy agenci służb? Czy w filmie mają mówić jak panienki z XIX wiecznej ochronki?