...za Elishę. Cytując główną bohaterkę "Captivity": "I can't help it, if people are hooked on beauty". Szkoda tylko, że do urody nie doszedł tym razem kunszt aktorski...
Oceniając sam film: skojarzenia z pierwszą częścią "Piły" są nieuniknione, bo "Sadysta" to marne niestety naśladownictwo wspomnianego tytułu. I tak oto mamy tu dwie porwane osoby, zamknięte w mrocznej piwnicy, wspólnie próbujące wydostać się i dowiedzieć "o so chozi"... I takie tam blablabla. Bardziej szczegółowo podobieńst między obiema produkcjami wymieniać nie będę, żeby uniknąć niepotrzebnych spoilerów. Problem jednak w tym, że o ile "Piła", mimo licznych błędów logicznych i niedociągnieć, naprawdę wciągała, to "Sadysta" jest po prostu nudny. Duża w tym zasługa niemal 100-procentowej przewidywalności, marnej fabuły (całą streścić się da w zdaniu, które napisałem kilka linijek wyżej), marnej gry aktorskiej itp, itd. Komu zatem można polecić "Captivity" (jeśli w ogóle można)? Chyba tylko fanom Elishy Cuthbert. Ja po tym filmie spodziewałem się o wiele więcej, niż szansy na zobaczenie E.C. na dużym ekranie (no co, facetem jestem :p).