O ile pierwsza część dała się jakoś obejrzeć, to druga już zjechała mocno. Szczególnie rozśmieszyły mnie wilkołaki. Rany boskie, co to ma być?? Takie "efekty" to były w grach komputerowych z połowy lat 90, a w filmach nie widziałam takiej cienizny od czasów smoka w niesławnym "Wiedźminie"! Normalnie jak objawiły się te stwory, to ryknęłam gromkim śmiechem. Myślałam, że "Zmierzch" raczej dobrze zarabia, skąd więc ten ewidentnie widoczny brak budżetu na solidna animację? ;)
Scenka, gdy Bella siedzi, i siedzi, a za oknem przewijają jej się pory roku (co ma unaocznić widzowi upływ czasu) jest tak nieudolna, że również śmiać się chce. No siedzi dziewczyna, siedzi bez ruchu, a tam co chwilę śnieg, liście na drzewach, deszcz.. Jakieś niezwykłe anomalie pogodowe;) To wina kiepskiego reżysera.
Pattison gra jeszcze gorzej (tak, to możliwe!) niż w 1szej części - snuje się zbolały i nijaki.. dobrze, że przez połowę filmu go nie oglądamy. Niestety pojawia się na końcu, i nadrabia z nawiązką cały ten okres:/ Stewart za to wydaje mi się odrobinkę lepsza.. ale może to złudzenie?:)
Cienkie to nad wyraz - zapamiętam z tego głównie przekomiczne, sztuczne wilkołaki, i scenkę, gdy Bella w siedzibie wampyrów bohatersko chce oddać życie za Edzia.. a na nim to nie robi wielkiego wrażenia, bo zajęty jest wyglądaniem na zbolałego;)
Daję 5/10, trzeba mieć fantazję - a co! :D